II. Same sekrety

98 9 2
                                    

Byłam tak nieobecna, że nie zauważyłam, jak na dachu pojawił się James. Zwróciłam na niego uwagę dopiero, gdy otarł się o moje ramię.
- Przepraszam. - powiedziałam ocierając łzy. Po czym wstałam. - Możemy już wracać.
- Dopiero, co się tu wdrapałem, a ty już każesz mi schodzić?
Jego mina doprowadziła mnie do śmiechu.
- Wybacz, ale nie kazałam ci za mną iść.
- A co jakbyś rzuciła się z dachu? Muszę cię pilnować.
- Posłuchaj mnie dobrze. Mam zamiar znaleźć Josha, a nie skakać z dachu. - ruszyłam w kierunku drabiny. Kiedy trzymałam rękoma ostatni szczebel spojrzałam w dół. No tak... Kiedy wchodziłam nie zastanawiałam się nad tym jak zejdę. Jeśli nie skręcę kostki, to będzie cud. Wzięłam głęboki oddech i puściłam się.
- Aaa... - syknęłam, gdy moje stopy dotknęły ziemi. Powoli wstałam i zrobiłam kilka kroków. Chwilę trwało nim ból minął - James zdążył już zejść. Na szczęście uniknęłam kontuzji. W życiu nie oddałabym obcemu chłopakowi kluczyków do mojego samochodu.
Wróciliśmy do Agencji.
- Mark... - powiedziałam widząc mężczyznę wychodzącego z budynku. - Powiedz, że masz coś jeszcze. - pokazałam mu telefon Josha. Wziął ode mnie urządzenie i zaczął przeglądać. Po chwili przyłożył telefon do ucha. Widząc moje zdziwienie przyłożył palec do ust pokazując, abym była cicho.
- Cholera. - powiedział, po czym włożył klucz do zamka i otworzył drzwi. Spojrzałam na zegarek - było grubo po 11. Zaczęłam się zastanawiać, co Mark robi tu o tak późnej porze.
- Co jest? - pytałam biegnąc za nim. Mężczyzna wpadł do biura i włączył komputer. Stanęłam za nim bacznie przyglądając się co robi. Zajrzał do bazy danych i chyba coś znalazł. - Mark! Powiedz coś!
Szybko zamknął okno i odwrócił się do mnie.
- Martha przejmuje sprawę. Zostań w domu.
- Chyba żartujesz?! - ryknęłam na niego. - Dlaczego?! Co znalazłeś?
- To niebezpieczne...
- I co z tego?! - przerwałam mu. - Wolisz, żeby Martha ryzykowała? Jest mniej ważna?
- Nie. Ale masz się nie mieszać. - nie ukazywał żadnych uczuć. Ja natomiast kipiałam ze złości. Ruszyłam do drzwi, zabierając wcześniej telefon Josha.
- Jeśli zabierzesz mi sprawę... - odwróciłam się do niego. - nie licz, że zostanę w domu. Będę działać na własną rękę. - wyszłam.
- Kate! Stój! - zatrzymał mnie tuż przed wyjściem. - Nie mieszaj się.
- Chyba mnie nie znasz.
- Właśnie dlatego, że cię znam, próbuję przemówić ci do rozsądku.
Odwróciłam się i wyszłam. Kiedy znalazłam się na zewnątrz chwyciłam telefon Josha. Wybrałam numer, na który przed chwilą dzwonił Mark.
- Kate. Cieszę się, że w końcu to ty dzwonisz. - odezwał się nieznajomy głos.
- Skąd wiesz, kim jestem?
- Obserwuję cię od bardzo dawna.
- Kim jesteś?
- Nie psuj zabawy. Dowiesz się w odpowiednim czasie.
- Co zrobiłeś Joshowi?!
Rozłączył się. Rzadko z moich ust wydobywało się przekleństwo, ale tym razem tylko tak mocne słowo mogło odzwierciedlić moje myśli. Wsiadłam do samochodu i wróciłam do siebie. Wpadłam do środka i zbiegłam do piwnicy. Przez ostatnie lata omijałem to miejsce szerokim łukiem, ale dzisiaj tylko tam mogłam znaleźć pomoc. Włączyłam komputer. Na pierwszy rzut oka wyglądał na stary i powolny, ale to była tylko przykrywka. Urządzenie było podłączone do bazy danych Agencji.
Zaczęłam przeszukiwać informacje wpisując numer osoby, z którą przed chwilą rozmawiałam.
- Kontrola?! - krzyknęłam widząc wyskakujący komunikat. Nie myśląc zbyt wiele wpisałam mój numer identyfikatora. Wtedy usłyszałam przeraźliwy pisk. Zakryłam uszy, a do pokoju wpadli moi rodzice. Wyłączyli alarm.
- Czego tu szukasz? - spytała mama patrząc na ekran. Zamarła. - Tom! Podejdź tu szybko.
Tata w sekundę znalazł się obok i również zatrzymał wzrok na monitorze. Rodzice wymienili spojrzenia.
- Idź do pokoju.- odezwał się tata.
- Dlaczego?
- Do pokoju, Kate!
Prychnęłam, zabrałam komórkę i wyszłam, jednak nie do pokoju. Odpaliłam samochód i ruszyłam przed siebie. Dzwonili do mnie rodzice, Mark, Martha, aż w końcu zobaczyłam nieznany numer. Zatrzymałam się na stacji benzynowej i odebrałam.
- Słucham?
- Kate? To ja, James.
- Jeśli rodzice lub Mark kazali ci namówić mnie do powrotu, to nie licz na to. Rozłączam się.
- Nie! Czekaj!
Westchnęłam.
- To nie fair, że nikt nie chce ci wszystkiego powiedzieć. Jeśli chcesz, to pomogę ci znaleźć Josha.
- To ich pomysł, czy twój?
- Zaufaj mi.
- Sama nie wiem...
- Chcesz go znaleźć?
- Jasne!
- Z całym szacunkiem, ale sama nie dasz rady. Byłaś świetna, ale od dziesięciu lat nie byłaś na prawdziwej misji. Pozwól sobie pomóc. Obiecuję, że nie pożałujesz.
Westchnęłam i potarłam czoło wymieniając wszystkie za i przeciw.
- Ok. Za dziesięć minut przed uczelnią. Wiesz, gdzie to?
- Jasne. Do zobaczenia.
Dziesięć minut później pakowałam torbę chłopaka do bagażnika.
- Kamienie tam trzymasz? - spytałam.
- Tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
- Ale wiesz, że ubrania, szczoteczka do zębów, mydło, ręcznik... To tyle nie waży.
- Nie jedziemy na wakacje, więc wątpię, żeby właśnie te przedmioty znajdowały się na szczycie listy.
- Kto, co lubi. - podniosłam ręce w geście poddania. - Jaki masz plan?
Wyciągnął telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam mapę z zaznaczonym punktem.
- Tu po raz ostatni logował się telefon, który tak wkurzył Marka.
Uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Gotowy na przygodę?
- Zawsze.

Akcja - moja miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz