XXI. U wrót

77 7 0
                                    

Josh wychodził wcześnie rano, a wracał późno wieczorem. Gdy pytałam go, co porabia przez cały dzień, on natychmiast się denerwował i wymigiwał się od odpowiedzi. Pewnego wieczoru nie wytrzymałam i po kolejnej kłótni postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
- Spójrz na mnie! - krzyknęłam, gdy Josh mnie ignorował. Wiedziałam, że mam łzy w oczach, ale wiedziałam, że to nie jest dobry moment. Gdy chłopak zwrócił na mnie uwagę, kontynuowałam. - Nie ma cię cały dzień. Martwię się, czy to źle?! Jesteś całym moim życiem! A James jest nieprzewidywalny.
- Kate...
- Jeśli to tak ma wyglądać, to może niepotrzebnie chciałeś bym została. Może powinnam wrócić do domu?!
- Może powinnaś. - Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Łzy w końcu popłynęły, a ja stałam jak wryta przetwarzając te dwa słowa, które przed chwilą usłyszałam. Josh nie patrzył na mnie, ale ja przyglądałam mu się po raz kolejny. Ostatnio robiłam to często, gdy spał. Leżałam obok niego i patrzyłam jak oddycha, uczyłam się go na pamięć. Kilkakrotnie mnie na tym przyłapał, jednak wtedy wtulał się we mnie, a ja szybko zasypiałam.
Tym razem jednak nie zanosiło się na to. Chłopak siedział na kanapie i wpatrywał się w telewizor. Nawet nie zauważył kiedy wyszłam.
Siedzę już pół godziny w samochodzie i próbuję się uspokoić, ale łzy nadal płyną. W końcu stwierdziłam, że to jest bez sensu i postanowiłam wypłakać wszystkie żale. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jak Josh wychodzi z mieszkania. Postanowiłam jechać za nim. Chłopak wszedł do jednego z budynków, a ja szybko zaparkowałam i ruszyłam za nim. W końcu usłyszałam rozmowę.
- Zrobiłem wszystko co kazałeś. - To był Josh.
- Wiem. - Mogłam się tego spodziewać... James...
- Daj mi antidotum.
- Jeszcze nie. Mam dla ciebie kolejne zadanie.
- A co z naszą umową?
- Chcesz zdobyć lek dla Kate?! To rób co karzę.
Ktoś chwycił mnie za rękę.
- A ty kim jesteś?!
Cholera.
Wprowadził mnie do sali, w której rozmawiali James i Josh.
- Katherine... - Nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć jaką minę ma mój chłopak. Czułam, że jest na mnie wściekły, ale nie zostawił mi wyboru. Bałam się o niego i wcale nie byłam zazdrosna, i nie chciałam sprawdzić czy mnie nie zdradza. Ufałam mu całkowicie, ale martwiłam się, że się w coś wpakuje.
- Nie powiedziałeś mi, że cię znalazła - zwrócił się James do Josha, po czym się zaśmiał.
- Nie muszę ci się z niczego spowiadać.
- Słyszałem, że trucizna działa świetnie - tym razem odezwał się do mnie.
- Bardzo - wyrzuciłam z siebie, a on się zaśmiał.
- Rozumiem, że chcesz prosić o antidotum?
- Nie mam zamiaru cię o nic prosić.
- Naprawdę? Josh chyba ma inne zdanie na ten temat, prawda?
Kątem oka spojrzałam na mojego chłopaka. Nadal był zły. Wzrok utkwił we mnie i szukał mojego wzroku. Dlatego szybko spojrzałam na podłogę.
- Zabierz ją. Wiesz gdzie.
I zostałam siłą zaciągnięta do piwnicy. Bez okien. Drzwi zamknięte na klucz. Zrezygnowana usiadłam na podłodze.
***
Zdawało mi się, że minęło wiele godzin, gdy drzwi się znowu otworzyły.
- Pospiesz się - usłyszałam szept. - Kate!
Wstałam i ruszyłam do drzwi. Josh zamknął je za mną i chwycił mnie za rękę, po czym zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku.
- Przepraszam, że cię śledziłam - odezwałam się w końcu, a chłopak gwałtownie się zatrzymał, więc na niego wpadłam. Wylądowaliśmy na ziemi. Szybko się pozbierałam nie chcąc jeszcze bardziej go denerwować. Myślałam, że brunet zacznie mnie ciągnąć dalej, ale on przyparł mnie do ściany i pocałował.
- Ohh... Kate... Wiedziałem, że w końcu przyjdzie ci do głowy śledzenie mnie. Ale miałem nadzieję, że mam jeszcze trochę czasu - wyszeptał.
- Jesteś na mnie zły?
- Nigdy w życiu. Jestem zły na siebie, że nie byłem uważny.
- Teraz. Ale wtedy...
- Kate... Byłem zdziwiony, może rzeczywiście trochę zły na ciebie. Ale dałem ci powód, żebyś mnie śledziła. I to nie jeden.
- To prawda.
- Przepraszam, że na ciebie tak wczoraj naskoczyłem. Nadal nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem ci wyjść. Kiedy znalazłem cię w samochodzie już spałaś. Chciałem cię przenieść do mieszkania, ale zamknęłaś się.
- Chyba nie myślałeś, że zostawię otwarty samochód licząc, że łaskawie się pojawisz i mnie zabierzesz... Kocham cię, wiesz?
- Wiem. - W tym momencie poczułam ukłucie w ramię, a później wszystko zaczęło się zamazywać. - Wybacz. Ja też cię kocham.
Później była już tylko ciemność.

Jeśli nadal tu jesteście, przepraszam za dłuższą nieobecność. Zaczęłam pisać coś zupełnie nowego i zupełnie straciłam wenę do tego opowiadania.
Dziękuję za wszystkie dotychczasowe gwiazdki i komentarze. Informuję, że to już ostatni rozdział. Pozostał tylko epilog.
Jeśli interesowałaby Was historia, którą właśnie zaczynam, oto krótki opis:
Elena - cicha dziewczyna starająca się nie wyróżniać z tłumu.
Caleb - syn jednego z najbogatszych ludzi w mieście.
Czy ich spotkanie zmieni monotonne życie dziewczyny?
Kim jest tajemniczy nieznajomy, który odwiedza ją w nocy?
Jeśli chcielibyście poznać historię tych dwojga, dajcie znać w komentarzach.
Do następnego :)

Akcja - moja miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz