XVIII. Czas wziąć sprawy w swoje ręce

63 9 0
                                    

Zrobimy co w naszej mocy!
Zrobimy co w naszej mocy!
Zrobimy co w naszej mocy!
Zrobimy co w naszej mocy!
Pięć słów huczało mi w głowie.
Zrobimy co w naszej mocy!
To nie wróży nic dobrego.
Zrobimy co w naszej mocy!
Nie wiedzą, co jej jest!
***
Cały dzień spędziłem w szpitalu. A właściwie wszyscy czworo nie ruszyliśmy się z tego miejsca. Czekaliśmy na dobrą wiadomość.
Kate nadal była nieprzytomna. Miała jeszcze jeden atak drgawkowy, ale lekarz szybko zainterweniował.
Byłem już potwornie zmęczony, gdy podszedł do nas lekarz.
- Przepraszam - odezwał się. - Jesteśmy przekonani, że pocisk zawierał truciznę, jednak nie jest ona wykrywalna w badaniach krwi.
- Czyli możecie jej pomóc? - odezwała się pani Rivers.
- Niestety nie jesteśmy w stanie określić jaka to trucizna, dlatego też nie możemy podać antidotum. Jedyną szansą jest odnalezienie twórcy tego pocisku.
- A jeśli...?
- Sześć miesięcy. Na tyle jesteśmy w stanie spowolnić działanie trucizny.
Sześć miesięcy!
Pół roku!
- Wybudzimy ją i będzie mogła wrócić do domu. Jeśli będzie brała przypisane leki spowolnimy działanie trucizny. Jednak ostatnie dwa miesiące mogą być dla niej trudne. Ataki będą się nasilać. Przykro mi.
***
Po godzinie lekarze wybudzili Kate ze śpiączki.
- Prosi, żebyś wszedł - powiedziała jej mama wychodząc z sali. Bez zastanowienia wszedłem do środka.
- Josh - uśmiechnęła się.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. Ale zupełnie nic nie pamiętam. - Pocałowałem ją w czoło i usiadłem obok. - Może chociaż ty powiesz mi co się dzieje? Mama była taka smutna, ale gdy ją spytałam zmieniła temat.
- Kate...
- Proszę. Powiedz mi.
Westchnąłem.
- Pocisk - powiedziałem wskazując na opatrunek na jej ramieniu. - był zatruty.
- Ale udało się? Już będzie dobrze?
- Niezupełnie. - Westchnąłem po raz kolejny. Wtedy podjąłem najważniejszą decyzję. - Muszę odnaleźć Jamesa. Tylko on może ci pomóc.
- Jamesa? Dlaczego?
- Lekarze nie mogą ci pomóc, bo nie wiedzą jaka to trucizna. Dają ci pół roku... - Zobaczyłem łzy w jej oczach. - Dlatego muszę go znaleźć.
- Josh... Dopiero cię znalazłam. Nie zostawiaj mnie. Mark wyśle kogoś innego.
- Dobrze wiesz, że tylko ja mogę to zrobić.
- Proszę.
Teraz łzy ciekły jej po policzkach. Złożyłem krótki pocałunek na jej ustach.
- Wrócę nim się obejrzysz. Kocham cię, Kate - powiedziałem wychodząc.
- Kocham cię.
- Josh? - Zatrzymała mnie pani Rivers. - Powiedziałeś jej.
- Tak.
- Wychodzisz?
- Muszę znaleźć Jamesa. To jedyny sposób, żeby jej pomóc.
- Josh! - usłyszałem jej głos.
- Proszę wrócić do sali - piszczała zdenerwowana pielęgniarka. Jednak dziewczyna ją zignorowała i podeszła do mnie, po czym rzuciła mi się na szyję.
- Wolę spędzić te pół roku z tobą - szeptała mi prosto do ucha. - Proszę. Nie zniosę czekania na ciebie. Poza tym naprawdę wierzysz, że James tak po prostu da ci antidotum?
- Nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie spróbował.
- A jeśli ci się nie uda?
- Nie wierzysz we mnie, słońce?
- Wierzę, ale co jeśli... Co jeśli będzie za późno?
- Hej. - Wziąłem jej twarz w dłonie i przesunąłem tak, aby na mnie spojrzała. - Zdążę. Zobaczysz.
- Proszę natychmiast wrócić do sali - krzyczała pielęgniarka.
Szybko przyciągnąłem dziewczynę i pocałowałem na pożegnanie.
- Wrócę. Obiecuję. - Starłem łzę z jej policzka. Przygryzła wargę próbując powstrzymać płacz. Ostatni raz ją pocałowałem. - Będziemy w kontakcie.
Puściłem ją i patrzyłem jak niechętnie wraca do sali. Gdy zniknęła za drzwiami pożegnałem się z jej rodzicami.
- Josh - odezwał się Mark. - Spotkajmy się w Agencji.
Kiwnąłem głową i ruszyłem do samochodu. Teraz każda minuta się liczy.
***
- Pomogę ci go znaleźć - powiedział Mark, gdy znaleźliśmy się w jego biurze.
- Jak?
- Nie mogę z tobą wyjechać, ale to ostatnie kryjówki Josepha. - Pokazał na ekranie kilka miejsc. - Nie sprawdziliśmy jeszcze trzech ostatnich. Zacznij od nich.
- Dzięki. - Już wychodziłem, gdy mężczyzna mnie zatrzymał.
- Myślę, że mam coś, co może ci pomóc.
Gdy tylko włożyłem sprzęty od Marka ruszyłem w drogę.
Ledwo wyjechałem z miasta, gdy zadzwonił mój telefon.
- Kate? Coś się stało?
- Nie możesz mnie zostawić. - Słyszałem, jak płacze. - Josh... Wróć.
- Nie mogę... Nie mogę pozwolić ci umrzeć.
- W takim razie jadę z tobą.
- Nie...
- Josh!
- W takim stanie, to dla ciebie zbyt niebezpieczne. Takie ataki będą się nasilać.
- Nie obchodzi mnie to.
- Nie pozwolę ci. Obiecałem ci, że wrócę. Musisz mi zaufać.
- Ufam ci, ale Jamesowi nie. Myślisz, że pojawisz się, poprosisz, a on po prostu zmięknie i ci pomoże?
- Będzie musiał.
- Josh... Błagam...
- Podjąłem decyzję.
- Może jednak zmienisz zdanie?
- Kate...
- Napewno jest coś, co cię przekona.
- Katherine...
- Zrobię wszystko, co chcesz.
- Kate...
- Wszystko...
- Wszystko? - Uśmiechnąłem się na samą myśl.
- Tak, wszystko.
- Cóż... Wszystko będzie musiało poczekać, aż wrócę z antidotum.

Akcja - moja miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz