IV. Zupełnie nieoczekiwane

90 13 1
                                    

- Będziesz tu siedzieć całą noc? - Odwróciłam się w kierunku Jamesa. Chłopak usiadł obok mnie.
- Jak mnie znalazłeś?
- Wczoraj tez uciekłaś na dach. Gdy wyszedłem z łazienki od razu poszedłem do samochodu. Myślałem, że tam będziesz. Wtedy się domyśliłem. Czekałem godzinę i zacząłem się martwić.
- Siedzę tu ponad godzinę?
Pokiwał głową.
- Musisz się wyspać - powiedział po chwili.
- To jest bez sensu - westchnęłam. - Nigdy go nie znajdę. Jestem do niczego. - Łzy znów płynęły mi po policzkach. Czułam się jak dno totalne. Nic mi w życiu nie wyszło. Jestem porażką. Nawet Josha straciłam. To tylko kwestia czasu, kiedy powiem coś głupiego i Blanca przestanie ze mną rozmawiać. James też się odsunie, żebym nie pociągnęła go za sobą na dno.
James mnie przytulił. Nic nie mówił, nie próbował mnie pocieszyć, za co byłam mu wdzięczna - gdy ludzie próbowali mi wmówić, że nie jestem beznadziejna, czułam się jeszcze gorzej. Myślałam wtedy, że albo kłamią, bo znam się bardzo dobrze, albo wiedzą o mnie więcej i dlatego wierzą we mnie bardziej niż ja sama.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
- Nie jesteś do niczego. - Świetnie! Właśnie tego oczekiwałam! Dziękuję ci bardzo! - Musisz w siebie uwierzyć, a jestem pewny, że ci się uda. Że nam się uda.
Nie sądziłam, że to możliwe, ale zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Nie mogłam już złapać oddechu.
James siedział ze mną, aż się uspokoiłam. Na szczęście w kieszeni miał chusteczki, co nie zmienia faktu, że musiałam wyglądać okropnie: czerwone oczy od łez, a nos od chusteczek, rozmazany makijaż... Dlatego byłam podwójnie zdziwiona, gdy chłopak wpił się w moje usta. Zdziwiłam się jeszcze bardziej, gdy zamiast go odepchnąć, przysunęłam się bliżej i odwzajemniłam pocałunek. Ocknęłam się dopiero, gdy poczułam rękę bruneta pod moją koszulką. Wstałam i bez słowa ruszyłam do wejścia. Szybko znalazłam się w pokoju, a następnie zamknęłam się w łazience. Weszłam pod prysznic i próbowałam zmyć z siebie ostatnie chwile. Jednak rozum wciąż podsuwał mi obrazy...
W końcu, po czterdziestu minutach (pobiłam swój rekord) wyszłam. James leżał skulony na łóżku. Zostawił mi wolną prawą stronę, a ja szybko zajęłam to miejsce.
Patrzyłam przez okno. Myślałam o wszystkim, co mi się nie udało. A było tego naprawdę dużo. Skończyłam na wydarzeniach na dachu, gdy James się przysunął. Poczułam jego oddech na karku.
- James... To nie powinno się wydarzyć - zaczęłam, ale chłopak nie dał mi skończyć. Odwrócił mnie do siebie i znów pocałował. Pomyślałam o Joshu, o tym jak bardzo mi go brakuje, ale znów pozwoliłam Jamesowi na zbyt wiele. Kiedy mnie całował, czułam jakby to był Josh. Chłopak to wykorzystał - zdjął ze mnie koszulkę. Na moment się odsunął i wtedy księżyc oświetlił jego oczy. Nie były czekoladowe tylko niebieskie!
- James! - odepchnęłam go i chwyciłam bluzkę. Ubrałam się, wzięłam kluczyki od samochodu i wybiegłam z pokoju zanim chłopak zdążył mnie zatrzymać. Podbiegłam do pojazdu, a następnie zamknęłam się w środku. Włączyłam radio i oparłam głowę o kierownicę.
- Co ja robię?!
***
Spojrzałam na siebie w odbiciu szyby. Na szczęście moja piżama składała się z za dużej bluzki z krótkim rękawem i krótkich spodenek. Co nie zmienia faktu, że po nieprzespanej nocy wyglądałam jak siedem nieszczęść...
Zanim zamknęłam samochód wyjęłam ze schowka banknot. Kiedy jechałyśmy z Blancą nad morze kupiłam jedzenie, a resztę zamiast schować do portfela wrzuciłam do schowka. Choć raz zrobiłam coś dobrze.
Ruszyłam na śniadanie.
Zamówiłam kawę i naleśniki. Potrzebowałam podnieść poziom cukru - tak na pocieszenie.
Było już po dwunastej i tylko dlatego wróciłam do hotelu. Jednak Jamesa już nie było, tak samo jak moich ubrań, telefonu, dokumentów, torebki...
Zatrzymałam się przy samochodzie i zaczęłam się rozglądać.
Cholera! Gdzie on się podział?!
Wściekła ruszyłam przed siebie. Jedyne, co miałam przy sobie, to kluczyki...
O co w tym wszystkim chodzi?!
Żebym chociaż prawo jazdy miała przy sobie... Nie musiałabym wtedy chodzić w kółko po mieście.
Rzuciłam kilka przekleństw w myślach. Zmieszałem Jamesa z błotem... Może to nie było naprawdę, ale i tak odczułam lekką satysfakcję.
Wróciłam na parking i...
- Tęskniłaś?
Tak po prostu stał oparty o mój samochód, na ziemi leżały nasze torby. Zabrałam swoje rzeczy i otworzyłam bagażnik. Szybko zajrzałam do torebki. Nic nie zniknęło...
- A co z moją? - spytał James, gdy zatrzasnęłam mu bagażnik przed nosem. Ruszyłam do drzwi i szybko odpaliłam pojazd. W lusterku widziałam zdziwienie na twarzy chłopaka, gdy ruszyłam zostawiając go na parkingu.
Zatrzymałam się na drugim końcu miasta, gdy telefon zaczął dzwonić. Zaśmiałam się.
- Tęskniłeś?
- Świetny żart.
- I vice versa.
- Dobra, dobra. Może byś już wróciła?
- Wybacz, ale ja włóczyłam się po mieście przez godzinę. Teraz ja się pośmieję.
- Tyle, że ja, w przeciwieństwie do ciebie, mam i dokumenty, i portfel. Więc nadal śmieję się ja.
Westchnęłam. Miał rację! Poza tym miałam ważne zadanie.
- Będę za dziesięć minut.

Kto z Was się tego spodziewał? :D

Akcja - moja miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz