- Co teraz zrobisz? - spytała Blanca wciskając mi telefon do ręki.
- Muszę go znaleźć.
- W takim razie wracajmy. - powiedziała ciągnąć mnie do mieszkania. Trzy godziny później wymeldowałyśmy się i pakowałyśmy walizki do samochodu.
- Odstawię cię do domu. - powiedziałam. Przyjaciółka nie protestowała. W trakcie jazdy niewiele się odzywała, a ja byłam jej za to wdzięczna. - Przepraszam. Zepsułam ci wakacje. - powiedziałam wyjmując jej walizkę z bagażnika.
- Nawet tak nie mów. - powiedziała przytulając mnie. - Znajdź go. - zaczekałam, aż zniknęła za drzwiami, po czym ruszyłam do siedziby Agencji.
- Martha! Gdzie jest Mark?
- Tu jestem. - mężczyzna wyszedł z pokoju i stanął przede mną, po czym mnie przytulił. Tym razem nie wytrzymałam i rozpłakałam się. - Ćśś... Wszystko się ułoży. Zobaczysz.
- To moja wina... Mark... Gdybym mu wybaczyła wcześniej, to nie przyjechałby... - mężczyzna chwycił moją głowę i uniósł, tak abym na niego spojrzała.
- Nie myśl tak. Znajdziemy go i wszystko się ułoży. - szybko się uspokoiłam.
- Ja muszę to zrobić. To ja muszę go znaleźć.
- Wiedziałem, że tak powiesz. Ale nie myśl sobie, że puszczę cię samą. - odwrócił się odsłaniając stojącego za nim chłopaka. - To James.
Na oko chłopak był w moim wieku. Niebieskie oczy - jak ocean, ciemne krótkie włosy, ale dłuższe niż u Josha, dobrze zbudowany. Gdyby nie to, że kocham Josha zdecydowanie zakochałabym się w Jamesie.
- Cześć. - chłopak obdarzył mnie uśmiechem.
- Hej. - odpowiedziałam, po czym przeniosłam wzrok na Marka. - Macie coś, od czego można zacząć?
- Telefon Josha ostatnio aktywny był tutaj. - pokazał mi miejsce na ekranie komputera. Na mapie zaznaczona była niebieska kropka. - To było dwie godziny temu. Od tamtego czasu jest nieaktywny.
- Dwie godziny temu?! - przyjrzałam się mapie. - Gdybyś zadzwonił do mnie od razu... Byłam w pobliżu!
- Kate, to niebezpieczne. Nie miałaś odpowiedniego sprzętu.
- I tu się mylisz. - spojrzał na mnie zdziwiony. - Zapomniałeś, że moi rodzice są agentami? Myślisz, że pozwoliliby mi wyjechać bez sprzętu?! - Mark nie wiedział co powiedzieć. Stał i patrzył na mnie. Westchnęłam. - Nie ważne. Jadę tam.
Pobiegłam do samochodu. Gdy zapinałam pasy zobaczyłam, że ktoś zajął miejsce pasażera. Spojrzałam na Jamesa.
- Co ty robisz?
- Jak to co? Od teraz jesteśmy drużyną.
Prychnęłam, ale odpaliłam samochód i ruszyłam do niebieskiej kropki.
Wysiedliśmy i James podał mi broń. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Trzymaj.
- Mówiłam, że mam własny sprzęt. - otworzyłam bagażnik. Prawą dłonią odnalazłam sprytnie ukryty przycisk, a gdy go wcisnęłam podniosła się klapa. Kątem oka widziałam zdziwienie bruneta. Z uśmiechem na twarzy wyjęłam broń lepiej dopasowaną do mnie, niż ta, którą proponował mi chłopak. Szybko zatrzasnęłam klapę i zamknęłam bagażnik, po czym ruszyłam w kierunku zawalającego się wielkiego garażu. Otworzyłam skrzypiące drzwi i powoli weszłam do środka. Wewnątrz panował ogromny bałagan. Porozrzucane pudła, ubrania i inne sprzęty. Nagle kątem oka zobaczyłam ruch. Natychmiast wycelowałam w to miejsce chowając się za fragmentem ściany. Wtedy ktoś zaczął do mnie strzelać. Odpowiedziałam ogniem, a James do mnie dołączył. Trwało to tylko chwilę.
Bez zastanowienia ruszyłam w tamtą stronę, ale nikogo nie było. Rozejrzałam się wokół. Wtedy coś przykuło moją uwagę. Na ziemi leżał jakiś przedmiot. Podeszłam i chwyciłam do ręki telefon. Na szczęście nie był rozładowany, ani uszkodzony, więc go odblokowałam. Na wyświetlaczu pojawiła się lista ostatnio wybieranych numerów. To co zobaczyłam... Miesiąc temu... Sms do... Kate! Szybko sprawdziłam wiadomości i o mało co nie upuściłam urządzenia na posadzkę. James podszedł do mnie.
- O co chodzi? - spytał.
- To telefon Josha.
- Co teraz? - spytał po chwili.
Nadal wpatrywałam się w ekran. Tak długo ignorowałam jego wiadomości... Byłam dla niego okrutna.
- Kate?
- Nie wiem. - przeczesałam dłonią włosy i wyszłam na zewnątrz. Jednak nie poszłam do samochodu. W okolicy było ciemno, a ja postanowiłam to wykorzystać. Zauważyłam drabinę, która prowadziła na dach garażu. Zaczynała się dość wysoko nad ziemią, ale gdy podskoczyłam udało mi się chwycić pierwszy szczebel.
No i co teraz mądralo? Nie jesteś sportowcem.
Zrobiłam głęboki wdech i przeniosłam prawą rękę na wyższy szczebel. Po kilku męczących ruchach udało mi się postawić nogi na drabinie. Chwilę później byłam na górze. Usiadłam na skraju i wyjęłam z kieszeni telefon Josha.
- Słońce wybacz mi.
- Kate proszę.
- Błagam, nie ignoruj mnie.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że większości wiadomości nawet nie przeczytałam. Zobaczyłam też sms w wersji roboczej:
Kate. Wiem, że cię zawiodłem. Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, ale niestety to niemożliwe. Jest coś, co chciałbym ci powiedzieć, ale zawsze kiedy cię widzę tracę całą odwagę. Nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafił powiedzieć ci, jak bardzo cię kocham...
Zauważyłam, że płaczę, gdy łza spadła na wyświetlacz. Szybko zablokowałam telefon i schowałam do kieszeni. Patrzyłam przed siebie.
- Ja też cię kocham. I znajdę cię. Przyrzekam.Hejka :D
Zanim pojawi się kolejny rozdział chcę wam coś powiedzieć. Miałam to zrobić w prologu, ale zapomniałam ;)
W poprzedniej części pisałam na zmianę rozdziały z perspektywy Katherine i Josha. W tej części będzie głównie narracja Kate. Na końcu może pojawić się kilka Josha.
Bo przecież nikt nie wie, gdzie jest Josh! :P
Zachęcam do komentowania. Dziękuję ;)
CZYTASZ
Akcja - moja miłość
Dla nastolatkówJosh został porwany... Kate rusza chłopakowi na ratunek. Wiele tajemnic zostało odkrytych, ale czy to znaczy, że wiedzą o sobie wszystko? Czy Kate poradzi sobie sama? I kim jest James?! Zapraszam na drugą część ,,Matematyka - moja miłość".