Wyszedłem z łazienki i skierowałem się do kuchni. Słyszałem jak Kate rozmawia z mamą.
- Wierzę, ale wyglądało to trochę inaczej.
- Wiem.
Kobiety zaśmiały się, a ja postanowiłem zakończyć podsłuchiwanie.
- Rozłóż talerze - powiedziała do mnie Kate wskazując szufladę.
- Kate - upomniała ją mama. - Josh jest naszym gościem, a ty karzesz mu rozkładać talerze?
- Jeśli chce być częstym gościem, to niech wie, gdzie co jest - zaśmiała się dziewczyna puszczając do mnie oczko.
- Bardzo chętnie - powiedziałem podchodząc do szuflady, w której były naczynia. Wyjąłem cztery talerze i rozłożyłem na stole. - Jeszcze jakieś rozkazy? - spytałem Kate, a ona wybuchnęła śmiechem.
- Nie... - powiedziała, gdy się trochę uspokoiła. - Zajmij miejsce.
- A teraz Kate zabierze się za sztućce - odezwała się pani Rivers.
- Dzień dobry. - W kuchni pojawił się ojciec Katherine. - Widzę, że mamy gościa - uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry - odpowiedziałem szybko.
Pan Rivers zajął miejsce przy stole, a Kate zaczęła roznosić sztućce. Gdy podchodziła do stołu zaczęła się chwiać. Szybko oparła się na krześle.
- Kate? Co jest? - spytałem uważnie się jej przyglądając. Podszedłem do niej i gestem wskazałem, żeby usiadła, a sam zająłem się rozkładaniem noży, widelców i łyżeczek przy każdym talerzu. W tym czasie do dziewczyny podszedł jej ojciec.
- Kate, jak się czujesz?
- Trochę zrobiło mi się słabo, ale już lepiej.
- Może powinniśmy jechać do lekarza?
- Nie. Te kilka dni w szpitalu... To i tak było za dużo. Nie chcę tam wracać.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Dobrze. - Wrócił na swoje miejsce, a pani Rivers podała nam śniadanie.
Patrzyłem na roześmianą rodzinkę. Rozmawiali, żartowali... W moim domu śniadanie nigdy tak nie wyglądało. A właściwie, to żaden posiłek. Każdy jadł sam, a jak już siadaliśmy razem do stołu, to nie mieliśmy o czym rozmawiać.
Przyglądałem się Kate. Jak wymachiwała widelcem, kiedy mówiła. Jak się głośno śmiała. Cieszę się, że ją spotkałem. Przeżyliśmy razem wiele przygód, ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło.
Postanowiłem, że po śniadaniu opowiem dziewczynie jaką propozycję złożył mi Mark. I o tym, że zamierzam ją przyjąć.
- Josh? - Dziewczyna machała mi ręką przed twarzą. - Jesteś jeszcze z nami? - zaśmiała się.
- Tak. Przepraszam. Zamyśliłem się.
- Nad czym tak myślałeś?
- Został nam jeszcze miesiąc wakacji... Może byśmy gdzieś wyjechali?
Matka Kate zakrztusiła się kawą, którą właśnie piła.
- Tylko my?
- Jeśli chcesz...
- No jasne. - Dziewczyna podbiegła do mnie i uwiesiła się na szyi.
- Kate. Dusisz mnie. - Blondynka poluźniła uścisk.
- Przepraszam. - Cmoknęła mnie w policzek i wróciła na miejsce.
- Kate - odezwała się mama dziewczyny. - Posprzątaj po śniadaniu. My z tatą wychodzimy.
Dorośli skierowali się do drzwi i po chwili już ich nie było.
- Zrobiłem coś nie tak?
- Dla mnie - nie. Dla mamy... Tak.
- Nie rozumiem.
- Chcesz wyjechać ze mną. Będziemy sami...
- Ok...
- Ale oni nie mają wiele do gadania. Jestem dorosła - powiedziała zbierając naczynia. Skierowała się do zlewu, gdy wszystko, co trzymała upadło na podłogę. Wszędzie widziałem kawałki szkła.
- Kate! - Podbiegłem do niej, nim zdążyła upaść. - Kate? Co się dzieje?!
Nie było z nią kontaktu, a po chwili dostała drgawek. Zdenerwowany zaniosłem ją do samochodu i czym prędzej zawiozłem do szpitala.
- Trzymaj się, Kate!
Po kilku minutach byliśmy przed szpitalem.
- Pomocy! - krzyknąłem wbiegając do środka z dziewczyną na rękach.
- Co się stało? - podbiegł do mnie lekarz, po czym zaprowadził do sali i wskazał wolne łóżko.
- Tak nagle... - nie potrafiłem sklecić zdania.
Kate nadal wiła się na łóżku. Widziałem przed sobą pielęgniarkę. Coś do mnie mówiła, ale nie wiem co. Odsunąłem się od łóżka dziewczyny. Patrzyłem jak się uspokaja.
- Proszę pana - usłyszałem męski głos tuż obok. - Czy pan jest z rodziny?
- Nie.
- W takim razie proszę zadzwonić po kogoś z rodziny. Muszę pilnie porozmawiać.
- Oczywiście - powiedziałem wychodząc z sali. W samochodzie zostawiłem komórkę Kate, która wypadła jej z kieszeni. Szybko wybrałem numer jej mamy.
Po dwóch sygnałach usłyszałem jej głos.
- Halo?
- Dzień dobry. Z tej strony Josh. Kate jest w szpitalu.
- Co się stało?
- Nagle dostała drgawek. Szybko przywiozłem ją do szpitala, ale lekarz chce rozmawiać z kimś z rodziny.
- Za chwilę będziemy.
Nim się obejrzałem rodzice dziewczyny byli przed szpitalem. Zobaczyłem też Marka. Zanim zdążyli coś powiedzieć zaprowadziłem ich do sali, ale dziewczyny już tam nie było. Na szczęście zjawił się lekarz.
- Państwo są rodzicami?
- Tak.
- Zapraszam do pokoju lekarzy.
- Gdzie jest Kate? - spytałem.
- Na OIOM-ie.
Nim zdążyłem zapytać, gdzie to jest lekarz wyszedł.
- Nie martw się - odezwał się Mark. - Kate jest silna. Na pewno będzie dobrze.
***
Usiadłem na korytarzu razem z Markiem. Czekaliśmy już piętnaście minut. W końcu rodzice dziewczyny się pojawili.
- Co z nią? - spytałem.
- Jeszcze nic nie wiedzą. Gdy dostaną wyniki badania krwi będą mogli powiedzieć coś więcej.
Prychnąłem.
- Mogę ją zobaczyć?
- Zaprowadzę cię - powiedział pan Rivers, więc poszedłem za nim. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami. Przez szybę widziałem Kate. Prawie słyszałem pikanie wszystkich urządzeń wokół niej. Nadal była nieprzytomna. - Nie możesz tam wejść. Nie teraz - mężczyzna ubiegł moje pytanie.
- Na chwilę. Proszę - powiedziałem widząc zbliżającego się lekarza.
- Panie doktorze - powiedział pan Rivers. - Na chwilę? - spojrzał na mnie.
- Dosłownie - powiedział lekarz po chwili zastanowienia. - Załóż fartuch.
Z pomocą ojca Kate ubrałem zielony fartuch i wszedłem do środka. Usiadłem na krześle obok łóżka dziewczyny. Chwyciłem jej dłoń i ucałowałem.
- Kate. Kocham cię. Wróć do mnie. Pamiętaj, że obiecałaś mi wspólny wyjazd. - Odgarnąłem jej włos z czoła. - Proszę...
- Przepraszam, ale musisz już wyjść - powiedziała pielęgniarka, a ja niechętnie opuściłem salę.
***
Nie wiem ile czasu spędziłem przed salą, ale w końcu zjawił się lekarz z wynikami badań.
- Niestety. Badania nic nie wykazały.
- Jak to? Czyli nadal nie wiecie, co jej jest? - spytałem zdenerwowany.
- Czy Kate zmieniała dzisiaj opatrunek?
- Nie wiem - odpowiedzieliśmy chórem.
- Znaleźliśmy niepokojącą zmianę skórną wokół rany. Podejrzewamy, że to jakaś toksyna, ale badania nic nie wykazały.
- Można się tego dowiedzieć inaczej?
- Zrobimy co w naszej mocy.Hej :) Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale ostatnio miałam świetny humor i totalny brak weny, a wczoraj wieczorem dostałam od życia porządnego kopa. Pamiętajcie, że życie to nie książka, że to nie bajka. Marzenia nie są na wyciągnięcie ręki. Ja niestety ciągle o tym zapominam, a potem mam doła, gdy życie mi o tym przypomina.
Życie to wielkie "wiadro klumpu" (<- "Więzień labiryntu" szczerze polecam :D).
Przepraszam za wszystkie błędy, za beznadziejne wydarzenia, za przesłodzone uczucia, za bohaterów...
Ponieważ pod ostatnim rozdziałem nie wypowiedzieliście się, dlatego odbieram to jako Waszą prośbę o zakończenie. Obiecuję, że zakończę to, co zaczęłam.
Mam też nowe dwa pomysły, zupełnie nie związane z tym opowiadaniem, ale jeszcze nie wiem, czy uda mi się je spisać...
Także jeszcze raz przepraszam za wszystko. Do następnego :)
CZYTASZ
Akcja - moja miłość
Fiksi RemajaJosh został porwany... Kate rusza chłopakowi na ratunek. Wiele tajemnic zostało odkrytych, ale czy to znaczy, że wiedzą o sobie wszystko? Czy Kate poradzi sobie sama? I kim jest James?! Zapraszam na drugą część ,,Matematyka - moja miłość".