Rozdział może zawierać drastyczne sceny
Jeff The Killer
Wstałem niechętnie z łóżka.
Odkąd dołączyła do nas ta dziewucha kompletnie nic mi się nie chce.Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę-rzuciłem siadając na łóżku.
-Jeff-powiedział ten obrzydliwie przesłodzony głos.
-A. To Ty. Nie wchodź-wstałem z łóżka i chciałem zamknąć drzwi, ale ona zatrzymała je nogą.
-Proszę porozmawiaj ze mną-powiedziała błagalnym tonem.
-No więc słucham.
-Wpuścisz mnie?-spytała z nadzieją.
-Nie.
Usłyszałem ciche westchnienie.
-Czemu taki jesteś?-spytała.
-Jaki?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Taki... Wredny.
-Bo Cię nie lubię-trzasnąłem drzwiami.
Kolejne westchnienie.
-Jeff... Proszę...
-Idź sobie-warknąłem i usiadłem z powrotem na łóżku.
Po chwili usłyszałem kroki na schodach.
Wreszcie sobie poszła...
Lucy
Było mi strasznie smutno.
Chyba czuję coś do Jeff'a... FANGIRL!!! Alaarm!
Wyszłam z rezydencji i postanowiłam zabić jakiegoś człowieka pierwszy raz w moim życiu.
Pierwsze co przyszło mi do głowy, to mój największy wróg. Typowa, sztuczna, "plastikowa" dziewczyna, którą poznałam w gimnazjum. Uwielbiała mi dokuczać i wytykać moją "oryginalność". Nigdy się nie malowałam, nie nosiłam krótkich spódniczek i nie słuchałam popu. Przez to byłam inna i tak naprawdę prawie nikt mnie nie lubił... Przegryw.
Duży, biały dom z wielkimi oknami i czarnym dachem.
Nawet zapamiętałam gdzie mieszka.
Weszłam do środka i ufając mojej intuicji trafiłam do jej pokoju. Stała tyłem do mnie, przed lustrem i przymierzała jakieś sukienki.
Stanęłam tak, że kiedy blondynka się wyprostowała po podniesieniu sukienki od razu zobaczyła mnie w lustrze, z nożem w ręku.
Odwróciła się za siebie, jakby nie wierząc w to co widzi, ale ja wciąż tam stałam.
-Lu-Lucy?-wyjąkała.
-We własnej osobie-mruknęłam i się na nią rzuciłam. Zadałam jej kilka ciosów w brzuch. Ona wrzeszczała i wiła się na podłodze, a mi dawało to tylko satysfakcję.
Zaczęłam rozcinać jej brzuch, a ona zaczęła płakać.
-Zo-zostaw mnie pro-proszę-wydukała.
-To za te kilka lat, kiedy przez Ciebie cierpiałam-powiedziałam z psychopatycznym uśmiechem na twarzy.
Kiedy zaczęłam wkładać rękę w ranę na jej klatce piersiowej zaczęła krzyczeć głośniej niż wcześniej.
-Błagam zostaw mnie!!!-wrzasnęła.
-Boże, co Ty się tak drzesz..-burknęłam. Wyciągnęłam rękę z jej klatki piersiowej i sięgnęłam po nóż. Wyciągnęłam jej język i go odcięłam.
-Może teraz się uciszysz...-wróciłam do mojej poprzedniej czynności. Wyciągnęłam jej jedną nerkę. Wezmę dla E.J. W końcu, żeby zakończyć jej cierpiena wyrwałam jej serce i zaczęłam je jeść.
Jeff The Killer
-Gdzie Lucy?-spytał Slender.
-A skąd ja mogę wiedzieć?-spytałem oschle.
-No nie wiem? Bo może miałeś jej pilnować?-mruknął.-Z resztą... Już nie ważne.
-Tu jestem-znowu ten obrzydliwie słodki głos.
Spojrzałem w stronę źródła głosu.
Dziewczyna stała w zakrwawionej, białej bluzie, krótkich, czarnych spodenkach i z zakrwawionym nożem w ręku. Upuściła nóż na podłogę.
-Idę się przebrać-wymusiła się na uśmiech.
Wymieniliśmy spojrzenia ze Slenderem, ale się nie odezwaliśmy. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
-Hej, co tu tyle krwi? I czyjej?-spytał Toby, który nagle zjawił się w korytarzu.
-Lucy ją "przyniosła"-nakreśliłem palcami w powietrzu cudzysłów.-A czyja to nie mam pojęcia.
Byłem w lekkim szoku. Lucy kogoś zabiła?..
____________________
Wiem, że krótki (449 słów) ale chciałam go szybko dodać. ;D jutro postaram się dodać kolejny.Po raz kolejny bardzoooo baaaardzoooo dziękuję❤ wybiło ponad 100 gwiazdek (łącznie) i ponad 800 wyświetleń. Jesteście cudowni ❤❤
Jeżeli to czytasz proszę skomentuj, a jeżeli się podoba to daj gwiazdkę, to dla mnie ważne i motywuje mnie do pisania następnych rozdziałów ❤ Z góry dziękuję
Do następnego.:D
CZYTASZ
Rezydencja Slendermana
FanficNajstraszniejsze postaci z Creepypast w jednej rezydencji. Zabijanie ludzi to u nich codzienność, można powiedzieć rutyna... Żyją spokojnie, w wielkim domu znajdującym się w lesie, a ta historia pokazuje życie z ich perspektywy.