Co się ze mną działo...
To wszystko tak szybko się toczyło, że nie zauważyłem kiedy Mikey bez pukania wszedł do pokoju.Wychylił się zza drzwi, ciemne blond włosy które były pozlepiane od potu, opadały mu na czoło. Zgarnął je jednym ruchem ręki, i przeczesał palcami.
Stał tak przez chwilę, nie uwierzyłem gdy rozpłakał się. Dopiero po chwili dotarło do mnie że nadal siedziałem na łóżku Gerarda. Na domiar złego przytulałem się do niego.Frank...! Czy do ciebie w końcu dotrze że zadurzyłeś się w pieprzonym psychopacie? W gnoju który jest twoim wrogiem, który odebrał ci dziewczynę, który spieprzył całe twoje życie w pare miesięcy.
Chłopak wyglądał w tamtym momencie jak zagubione dziecko.Nie wiedziałem jak mam mu to wytłumaczyć. Czułem jak ciśnienie mi podskoczyło a pot spływał mi po czole. Z trudem przełknąłem ślinę i przerwałem ciszę trwającą pomiędzy nami.
-Mikes, nie... ja tylko...- cały czas się jąkałem, nie potrafiłem wydusić z siebie racjonalnego wytłumaczenia.
Nie... z tego nie dało się wyspowiadać, byłem po prostu tak samo chory jak zielonooki. Odwróciłem głowę w jego stronę i przez ułamek sekundy nasze spojrzenia zderzyły się ze sobą. Na takie zachowanie nie było wymówki. W tej chwili uświadomiłem sobie jaki to ja jestem niestabilny emocjonalnie.
Miałem już siedemnaście lat do cholery! W wieku ośmiu lat, w mojej wybujałej wyobraźni widziałem siebie w przyszłości.
Miałem piękną dziewczynę, paczkę znajomych, przyjaciół którzy wiernie stali u mojego boku. To brzmi jak jakaś bajka dla małych naiwnych istotek. Ja uwierzyłem w taką samą.
A teraz płacę cenę za głupotę.Walutą jestem ja.
Ja chcę żyć, ja chcę kochać. Ale to jest trudna droga z piekła.*
Nie umiałem odróżnić dobra od zła. Ba, w tym wypadku Gerard był tym okrutnym, bezlitosnym lecz w głębi duszy stał po tej dobrodusznej stronie.
W oczach Michael'a dominowała wściekłość z domieszką niezrozumienia i szczyptą rozpaczy. Miał prawo do odczuwania zmieszania związanego z ujrzeniem mnie i swojego kochanego braciszka w dwuznacznej sytuacji.Starszy Way podniósł bluzę z podłogi i założył ją. Przy okazji podał mi mi moje rurki, które walały się gdzieś przy szafce nocnej. Nie potrafiłem unieść głowy w górę, miałem ją spuszczoną jak skarcony za przewinienie pies. Słusznie, nie zasługiwałem na jakikolwiek szacunek ze strony młodego.
On mi zaufał, a ja w podziękowaniu przelizałem się z jego bratem, psychicznym bratem. Był gotów oferować mi schronienie, przyjąć pod swój dach, chociaż mógł tamtej nocy zamknąć mi drzwi przed nosem.Czułem się okropnie i nie miałem zamiaru okłamywać człowieka który jako jedyny spostrzegł we mnie kogoś innego niż ofiarę losu, a raczej Gerarda aka Niezrównoważonego Dręczyciela Biednego Franka Iero.
-Braciszku, z twojej postawy ciała mogę wywnioskować że nie czujesz się komfortowo jak patrzysz na biednego Iero czyż nie?- powiedział Way sarkaztycznym i pełnym jadu głosem.
Mikey nie wydusił z siebie nawet słowa. A ja durny, patrzyłem jak brunet gładzi go zewnętrzną stroną dłoni po twarzy, szepcząc niezrozumiałe dla mnie zlepki zdań.-...nie odbierzesz mi tego co sobie upodobałem, możesz się rzucać, płakać, krzyczeć, cokolwiek by to nie było. Nie uda ci się mnie zatrzymać.- jak tyle usłyszałem to nie miałem ochoty wiedzieć co dalej mówi.
Nie rozumiałem go, coś w środku kazało mi przerwać milczenie z mojej strony. Obojętność tylko pogarszała sytuację. Myślałem tak póki nie puściłem pary z ust.
-Zostaw go.-stanowczo lecz cichutko powiedziałem.
Frank ty idioto. Przeciwstawiaj się mu dalej, ciekawe kiedy zrobi z ciebie mięso na kotlety. Mogłeś siedzieć cicho jak makiem zasiał.
-Hmmm...- mruknął Gee- Na twoje nieszczęście, ta prośba dotarła do moich uszu, ale nie do rozsądku.- uśmiechnął się zawadiacko.
Grr, nienawiść do Pedała Gay Way'a rosła z każdym wypowiedzianym zdaniem przez niego. Ale... darzyłem go pieprzonym uczuciem zniszczonego nastolatka. Nastolatka który za wszelką cenę szukał guza. Albo to guz zwykle był chętny do znajdowania mnie.
Nie dałem rady trwać w tej paranoi, nie wiem jak to nazwać. Znając życie, to zjawisko miało jakąś szufladkę z punktu psychologicznego. Zresztą nie mnie to oceniać.
Co ty wygadujesz? Matko z córką Franklinie Iero... od kiedy jesteś taki cwany i wymądrzasz się?
Moje sumienie wciąż mnie męczyło i nie dawało spokoju.
W pewnym momemcie odczułem ciarki, które chodziły po moich plecach i ramionach.
Cżyżbym się bał?
O tego szatyna, stojącego naprzeciwko mnie?-Zostaw go.- powtórzyłem, jednakże za tym razem podniosłem ton głosu. Łzy cisnęły mi się do oczu. Moje ciało zalała fala dreszczy.
Przygłupi zielonooki ułożył wąskie usta w swój szyderczy sposób i podszedł do mnie, trzymając mocno Mikey'a za nadgarstek. Chłopak spojrzał na mnie spode łba błagalnym wzrokiem. Tak strasznie się bałem.
Gerard popchnął na mnie wystraszonego nastolatka. Dzięki Bogu udało mi się go złapać w odpowiedniej chwili, tym samym ochraniając go od upadku. Chwyciłem go za biodra i przytrzymałem, podpierając się łydkami o ramę łóżka.
Gdy złapałem równowagę, zabrałem ręce i schowałem je do kieszenii spodni. Młodszy Way padł z hukiem na posłanie....
-C-cco mu jest? Mikey? Mikes!?- potrząsałem nim jak szalony. Musiał zemdleć albo zmęczenie dało mu się we znaki. W każdym razie miałem chęć na rozbicie ślicznych ząbków rozbawionego zaistniałą sytuacją bruneta.
Nie pamiętam nawet czemu zacząłem przepychankę z nim. Kawałki porozbijanego wcześniej szkła wbiły mu się w stopy. Zawył z bólu, nie miałem zamiaru się nad nim litować. Chwyciłem go za fraki i uderzyłem o ścianę, osunął się z okrzykiem bólu mieszającego się z płaczem.
-Wstawaj kuźwa!- głuchy krzyk rozniósł się w niewielkiej przestrzeni i kopnąłem go w brzuch, cały czas jednak patrzył na mnie z tym samym wyrazem twarzy.
Śmiał się.Nie wytrzymałem i zrobiłem chyba najgorszą rzecz w moim życiu (nie licząc namiętnych chwilii z moim oprawcą)
Nie umiałem tego opanować, podniosłem go z podłogi i odepchnąłem na niski parapet. Z okna docierał do pokoju chłodny wiatr. Posunąłem się za daleko i uderzyłem go z całej siły w piszczel.
Nie wiem jakim cudem, ale
chłopak osunął się, nie zareagowałem, w efekcie tego, wypadł przez okno.Z drugiego piętra.
Boże co ja narobiłem?!
*Marylin Manson - Long Hard Road Out Of Hell
:>>>>>
Będe dla was niemiła i nie tak prędko dostaniecie wyczekiwanego Frerarda.Mam dziwne podejrzenia co do Mikey'a...
(TAK, KAŻE WAM URUCHOMIĆ MÓŻDŻKI I POMYŚLEĆ TROSZECZKĘ)
A więc życzcie mi weny bo coś u mnie ostatnio kiepsko z nią.Ps:
Jestem w trakcie pisania one-shota
Nic nie zdradzę na ten temat bo chcę żeby to była mini niespodzianka :>
Oczywiście nie wiecie jaki to będzie łan szocik hihihi
*giggles*~xoxo
CZYTASZ
Bloodmance
FanfictionMłody chłopak, imieniem Frank, jest ofiarą losu. Niedawno zostawiła go dziewczyna, ma napięte relacje ze swoimi rodzicami, otrzymuje coraz gorsze stopnie. Lecz Frank nie wie że czeka go coś o wiele gorszego...