rozdział IV

459 69 13
                                    

Calum nie mógł skupić się na jednej myśli i przez cały czas przez jego głowę przeplatało się kilka różnych. Zaczęło się od ponownego myślenia nad tym, co dać w prezencie Luke'owi, ale ta kreskówka z poprzedniego dnia nie dawała mu spokoju. Nie miał ochoty poświęcać zbyt wiele czasu nad rozmyślaniem nad tym. Jednakże z jakiegoś dziwnego powodu, nie mogło mu tak po prostu wylecieć z głowy. Naprawdę, miał silne wrażenie, jakby miał powtórkę z rozrywki. Doskwierało mu silne uczucie, że ta fabuła - czy też jakkolwiek inaczej to nazwać - tego odcinka nie była dla niego niczym nowym. Właściwie to miewał domniemania, co mogłoby się wydarzyć w następstwie jakiejś sceny, a to się kilka razy sprawdzało.

Postanowił w końcu nie męczyć się z tym, ponieważ najwidoczniej było to bezcelowe. Wrócił do zastanowień nad prezentem, jednak prędko podsumował tak jak poprzednim razem.

Zdecydował skierować całą swą uwagę na pracę, w której miał jeden z tych mniej rozmownych dni. Nie do końca z jego winy, tacy pasażerowie mu się trafili. Tego dnia nie podwiózł już Ashtona, lecz pomyślał, że to dobrze, bo być może się nie spóźnił.

Po powrocie do domu, pożegnaniu z Lukiem i wypiciu kawy, jakby automatycznie zasiadł przed telewizorem, oczekując kreskówki, którą jego córka zdążyła tak bardzo pokochać w te kilka dni, odkąd pierwszy raz ją ujrzała. Sam nie był pewien dlaczego. Po prostu czuł, że musiał się upewnić.

Tym razem zapowiedziano, że zostaną wyemitowane dwa różne odcinki zamiast jednego. Najwidoczniej inne dzieci również się tym zachwyciły i postanowiono pokazywać w większej ilości. Calum pomyślał, że to musi być coś niesamowitego dla osób, które zajmują się produkcją tejże animowanej serii. W tym momencie jeszcze bardziej przysłowiowo coś mu "zadzwoniło, ale nie wiadomo, w którym kościele".

Calum przyglądał się uważnie i przy pierwszym odcinku trochę mu ulżyło, ponieważ nie odnosił tego samego wrażenia co poprzednim razem. Być może wtedy po prostu mu się wydawało, a on wyolbrzymił sprawę.

To złudzenie trwało w nim, póki nie nadszedł czas na drugi odcinek. W tym przypadku, oglądał z szeroko otwartymi oczami. Doskonale znał ten scenariusz, i przy każdej sytuacji był pewien, co będzie miało miejsce jako następne. W tym momencie, zaczęło go to w pewnym stopniu przerażać.

"O co w tym do cholery chodzi?"

Usilnie się zastanawiał, jednak to było kompletnie bezowocne. Dlaczego jego cholerna podświadomość nie mogła mu tak po prostu nasunąć odpowiedzi, tak jak przez cały czas nasuwa mu to dziwne wrażenie?

Naprawdę chciał wiedzieć, bo kto to widział, żeby jakaś kreskówka nie dawała spokoju dwudziestoparoletniemu facetowi? To było wręcz niedorzeczne.

***

Jeden z jego zwyczajnych dni w pracy był definitywnie ciekawszy. Nie zapowiadało się na to, ale czy ktokolwiek jest w stanie przewidzieć, co może się wydarzyć w jego życiu, nawet jeżeli wydaje się ono stabilne i niezmienne? Właśnie, raczej nie. Oczywiście, często zdarza się, że mamy coś co zwiemy "przeczuciem", co w zasadzie ciężko zdefiniować. Praktycznie nie jest to coś, co wyczuwamy za pomocą któregokolwiek zmysłu, lecz z jakiejś przyczyny po prostu wiemy, że coś się zapowiada i nie jest to wytworzone świadome.W każdym razie, to podświadomie uczucie nie towarzyszyło Calumowi ani rankiem, ani w południe, ani przy żadnym z klientów, ni nawet, gdy pewien człowiek o fioletowym ubarwieniu włosów zasiadał do jego taksówki.

Dopiero, gdy pasażer podał mu adres, który wcześniej już dwukrotnie słyszał od tego bardzo miłego faceta o imieniu Ashton. Zazwyczaj, nie interesował się takimi rzeczami, ponieważ to nie jego sprawa, jednak nie mógł nic poradzić na to, że zaczął się zastanawiać, dlaczego ktoś chce jechać tam po południu. Nie był do końca pewien, czym zajmował się zakład, pod który wybierał się trzeci raz. Sam nie wiedział, dlaczego zaprzątał sobie tym głowę, co ostatnio często mu się zdarzało i chyba już wolał główkować nad tym (choć to nie był jego interes), niż nad jakąś durną kreskówką.

Na początku fioletowo włosy nie wydawał się skory do rozmowy, jednak po chwili się odezwał, a to co powiedział, zaskoczyło bruneta.

- Calum? - zapytał niepewnie mężczyzna.

To było tylko jego imię. Aczkolwiek, nie miał on go nigdzie wpisanego, ani nie przedstawia się niepotrzebnie klientom, gdy ich to nie interesuje. Po chwili, po tym, jak spojrzał w lusterko przed sobą, żeby móc widzieć tego pasażera, olśniło go.

- Michael? - odpowiedział pytaniem na pytanie z niepewnym uśmiechem na twarzy.

Rzeczony Michael również posłał mu uśmiech, jednak pewniejszy, szerszy i przede wszystkim szczerze radosny.

- Rany, kopę lat! Ile to już, siedem?

- Tak, tak mi się wydaje - odpowiedział brunet, będąc równie zadowolonym ze spotkania.

W istocie, Michael trafnie odgadnął okres, w którym się nie widzieli. W liceum byli ze sobą bardzo blisko. Trochę po skończeniu szkoły, pojawiła się Erazma, na której Calum skupił całe dotychczasowe życie i kontakt między nimi się najzwyczajniej urwał. Nie dziwiło go aż tak ich spotkanie. Co prawda, Canberra to nie jest małe miasto, aczkolwiek okazuje się, że "miejsce spotkań" to trafna nazwa dla tego miasta. Spotkanie po siedmiu latach, kto by pomyślał?

- Tak więc, jak ci się wiedzie? - zapytał Michael, chcąc nadrobić choć trochę z tych siedmiu lat.

- Całkiem dobrze, mam pewne stanowisko, choć jestem mobilny zawodowo, ale lubię być taksówkarzem. Och i mam cudną córeczkę -

- Naprawdę?! - przerwał mu z jeszcze bardziej radosnym uśmiechem na twarzy.

- Tak, ma na imię Erazma.

- Cal, bez urazy, założę się, że to imię ma cudowną historię, ale dzieciaki będą jej dokuczać - powiedział na wpół żartobliwie, a Calum się zaśmiał, ponieważ nie widział nawet takiej opcji.

- O nie. To silna dziewczynka, nie daje sobie w kaszę dmuchać. Prędzej bałbym się, czy kogoś nie pobije, jak będzie starsza i ktoś przyczepi się do jej imienia.

- Kto by się spodziewał, że mięczak Calum taką twardą dziewczynę wychowa - powiedział Michael, żartobliwie się przekomarzając, zupełnie jak robili to kilka lat wstecz.

- Hej! Mięczak? A przypomnieć tobie, kto zawsze przegrywał w kosza?

Calum myślał, że miło porozmawiać z przyjacielem tak jak kiedyś, jakby oboje nie dojrzali i nic się między nimi nie zmieniło. Dojechali do wyznaczonego celu, a Michael jeszcze nim wysiadł, zdecydował o tym, że powinni wymienić się numerami i spotkać jeszcze. Calum oczywiście przyjął ofertę z uśmiechem.

Po chwili już się żegnali, a gdy Michael odchodził w stronę pewnego zakładu pracy z logiem, które wydawało się Calumowi znajome, nie tylko dlatego, że był tu po raz któryś, zaczął kojarzyć pewne fakty.

---------

domyślacie się, o co chodzi z tymi kreskówkami? :)

-jess

cartoon | malum [?!wolne!?]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz