rozdział IX

322 54 11
                                    

Tygodnie Caluma w pewnym stopniu zmieniły się na podstawie rutyny, w jakiej przebiegały. Jak było już wcześniej wspomniane, naprawdę uwielbiał stabilność, jednak w żadnym wypadku nie narzekał na ponowną obecność Michaela w jego życiu. Skądże. Było to wręcz bardzo przyjemnym bonusem i cieszyła go każda chwila z nim spędzona.

Cudowne było także to, że tak jak przypuszczał, jego córeczka również go ubóstwiała i to z wzajemnością. W sumie, trudno tej małej nie lubić, potrafiła być doprawdy przebojowa jak na dziewczynkę w tym wieku. Jednakże, wracając, towarzystwo Michaela za każdym razem było sympatyczną perspektywą dla Caluma, nawet jeśli przychodził do niego bez uprzedzenia. Raczej mówi sam za siebie w tym przypadku fakt, że pomimo iż jest naprawdę miłym człowiekiem, to irytowało go zazwyczaj takie postępowanie. (Nic jednak nie sugeruję.)

- Luke, jeszcze raz użyjesz takiego przymiotnika przy moim dziecku, a wyrzucę cię przez okno od kuchni - oznajmił Calum, po tym jak jego córka opowiadała o wydarzeniach ze szkoły, używając danego przymiotnika.

- Dlaczego akurat od kuchni? - zapytał blondyn, podczas gdy osłaniał się od ciosów wymierzonych w niego poduszką.

Brał na poważnie wychowanie swojej córki, a przede wszystkim jej słownictwo, aczkolwiek bywało, że wypominanie uczenia jej złych nawyków blondynowi obracał w żart. Jak na dorosłego i prawie dorosłego faceta, to ta dwójka potrafiła czasem zachowywać się jak para nastolatków, a nawet dzieciaków. Grunt to korzystać z życia, przecież kto chciałby być wiecznym sztywniakiem. Erazma, która siedziała między nimi, na początku, jedynie to robiła - siedziała, jednak w końcu również chwyciła za swojego jaśka i zaczęła okładać ukochanego wujka.

- Spadłbyś prosto do kontenera - odpowiedział brunet, cały czas uderzając w przyjaciela niewielką poduszką.

- Trochę to podłe, jak na karę za zwykłe słówko nie uważasz? - zapytał głos, który Calum doskonale znał.

Obrócił głowę i ujrzał Michaela z uśmiechem na twarzy, opartego o ścianę korytarza.

- Kolorowy Mike! - krzyknęła Er i w przeciągu sekundy, była już na nogach i okrążała stół, żeby pobiec do Michaela.

- Hej, Avengerko - powiedział z ogromnym uśmiechem i przykucnął, a mała bez problemu przytuliła go mocno, jakby zawsze witała go w ten sposób. - Mogę cię tak nazywać, czy tylko tacie tak pozwalasz?

- Założę się, że uwielbia słyszeć to od kogokolwiek - odpowiedział za córeczkę Calum, który w tamtym momencie stał obok nich.

Erazma nie przepadała, kiedy ktoś wyręczał ją w mówieniu, a zwłaszcza gdy był to jej tata, jednak tym razem jedynie przytaknęła, potwierdzając rację Caluma.

- Więc to ty jesteś Michael - wywnioskował Luke, zbliżając się do gromadki stojącej w przejściu.

Wyciągnął rękę do chłopaka o kolorowych włosach, kiedy Erazma w końcu postanowiła go puścić. Michael wstał, podając rękę blondynowi.

- Owszem, ale obawiam się, co słyszałeś wraz z moim imieniem - powiedział z delikatnym śmiechem, ściskając rękę Luke'a.

- Nie musisz, słyszałem same pozytywy, zapewniam - przeniósł wzrok na Caluma, nadając swemu spojrzeniu pewien znaczący wyraz, którego Cal nie był w stanie rozczytać. - Kawa już raczej jest już zimna, chyba już pójdę.

- Wiedziałem, że zależy ci tylko na kawie - odpowiedział brunet, z udaną urazą. - Nie zostaniesz jeszcze, na pewno?

- I tak muszę już iść, zobaczymy się jutro - po tym, podszedł do bruneta, przytulając go lekko na pożegnanie. Nie robił tego za każdym razem, jednak dość często, a dlaczego zdecydował się pożegnać z nim w taki sposób w tamtej chwili to coś, co wie jedynie Luke.

Michael czuł się dość... niezręcznie? Nie miał pojęcia dlaczego. Uścisk jako forma pożegnania u przyjaciół był przecież czymś zwyczajnym w przypadku przyjaciół. Michael wiedział, że Luke był bliską osobą dla Caluma, ponieważ nie raz już o nim słyszał od samego bruneta czy też Erazmy. Nie był jednak do końca pewien, w jakim stopniu oraz w jakim konkretnie znaczeniu byli zbliżeni. Zaczęło wzbierać się w nim dziwne wrażenie, że było to coś innego niż tylko przyjaźń.

- Pa wujku - pożegnała go Erazma, podając blondynowi rękę zaciśniętą lekko w pięść, a Luke uścisnął ją jedną dłonią.

W taki sposób żegnali się, odkąd mała miała cztery lata i jakoś nie zamierzali zmieniać zwyczaju. Zaraz po tym mała powróciła do salonu, a Calum zaproponował Michaelowi kawę, czego oczywiście nie odmówił, więc udali się do kuchni.

Pierwszy raz odkąd ponownie się widywali, powstało coś takiego jak niezręczny moment. W zasadzie Michael odczuwał to w ten sposób, gdyż czuł, że chciał poruszyć pewną kwestię. Nie chciał jednak zaczynać od tego rozmowy, a nie wiedział przez to, o czym mogliby porozmawiać choć zazwyczaj nie sprawiało to w ogóle problemu.

- To dobrze, że twój chłopak dogaduje się z twoją córką - jak na człowieka sukcesu mógł jednak postarać się wypalić z czymś bardziej subtelnym.

Calum odwrócił się do niego, marszcząc brwi w szczerze rozbawionym uśmiechu. Wybuchnął śmiechem, kręcąc głową.

- Luke i ja? - zakpił przez śmiech. - Byliśmy kiedyś na jednej randce i wierz mi, że na gorszej nie byłem. Poza tym, z tego co wiem, to ma cudną dziewczynę na oku.

- Skoro było tak fatalnie, to jak to się stało, że teraz się... przyjaźnicie?

- Długa historia - odpowiedział krótko, kładąc przed Michaelem na stole kubek przygotowanej już kawy.

Z jakiejś przyczyny, Michael poczuł swego rodzaju ulgę, na wiadomość, że między Calumem a Lukiem nie ma więcej niż w relacji przyjacielskiej. Fakt, że próbowali, a nie przyniosło to skutków wprawił go w jeszcze większe zadowolenie, gdyż oznaczało to, że najprawdopodniej nie powstanie między nimi cokolwiek, co mogłoby niepokoić Michaela.

Po wypiciu kawy i zwyczajnej już rozmowie dołączyli do małej, co w pewnym momencie zakończyło się koncertem Chucka Berry'ego z komórki Michaela, tańcząc we trójkę do energetycznej rock'n'rollowej muzyki.

-----

krótki i w zasadzie nie wiem, czy coś wnosi więc szybki update (nie przyzwyczajacie się, though, moi mili, jeśli czytaliście mnie wcześniej, to wiecie, że rozdziały w małym odstępie czasu to nie moja specjalność)

(idk ale uwielbiam to "moi mili", możliwe, że będę też pisać do Was "moi drodzy", bo mi się podoba)

-jess

cartoon | malum [?!wolne!?]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz