Calum zadzwonił po swojego kolegę z pracy, aby podjechał po nich przy pobliskim markecie. Być może spacer byłby lepszym rozwiązaniem, dałoby mu to chwilę na przemyślenie, lecz jego córka raczej nie miała ochoty chodzić.
- Tato, dlaczego Michael był taki? - zapytała, gdy już przestała płakać.
Calum uważał, że nawet nie chciał jej odpowiadać. Jeśli znałby odpowiedź na to pytanie, pewnie nie chciałby, aby jego córka też ją znała. Dla niej sytuacja już była widocznie rozczarowująca, czego dowodem było choćby to, że nazwała go Michaelem, zamiast kolorowym Mikim, jak to zazwyczaj robiła.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział, a jego myśli były zgodne z wypowiedzią.
Niejednokrotnie myślał o tym, jak niewiele Michael się zmienił od czasów, gdy przyjaźnili się w liceum. W tamtym momencie karcił siebie za to, że w to wierzył. Zachował się jak kompletnie inny człowiek. Ojciec Erazmy zwyczajnie nie poznawał tego człowieka w tamtej chwili.
Dobrze, być może przesadzał. Bardzo możliwie, że wyolbrzymiał sytuację w swojej głowie, ale Michael był tak niewyobrażalnie podły dla człowieka, który sobie na to nie zasłużył. To zdecydowanie nie podobało się Calumowi. Był on całkowicie przeciwny wyżywaniu się na innych nawet jeżeli było się w niesamowitym stresie. Poza ty z tego, co pamiętał Michael tak nie robił, tak więc co się zmieniło? Co doprowadziło do tego, że Michael stał się tak wrednym i nie potrafił panować nad okropnymi słowami?
Czyżby stres w pracy był tego przyczyną? Z tego, co Calum wiedział, nie miał przecież problemów z czymkolwiek, a jego pracownicy dobrze się sprawowali - tak przedstawiał to Michael brunetowi, kiedy tylko rozmawiali o pracy. Sukces i coraz bardziej rosnąca popularność, a wraz z tym zyski raczej nie były w stanie wzbudzić w nim tak negatywnej postawy.
Calum nie wiedział. Nie miał pojęcia. Uznał, że w końcu będzie musiał z nim o tym porozmawiać, ale w tamtej chwili jego córka była w szoku i musiał ją zabrać do domu, a akurat zjawił się wcześniej wspomniany znajomy.
***
Przyszedł z Erazmą na ich piętro, a przy drzwiach zobaczył dwa razy od siebie starszą kobietę, która wyglądała, jakby była zniecierpliwiona, dzwoniąc do drzwi od ich mieszkania.
- Mama? - zapytał brązowooki, rozpoznając kobietę.
Odwróciła się i momentalnie jej wyraz twarzy ukazał szczerą radość na widok syna oraz kochanej wnuczki.
- Calum! Erazma! Jak miło was widzieć! - zawołała, a zaraz po tym Er pobiegła przytulić babcię na powitanie.
Brunet zabrał jej walizkę i odkluczył drzwi, po czym przekroczyli próg mieszkania mieszkania, Joy trzymając Erazmę na rękach, ponieważ wciąż miała sporo siły witalnej. Widok jej kochanych osób, który od jakiegoś czasu nie widziała osobiście tylko dodawał jej energii.
- Dzięki Bogu, że akurat wróciliście - powiedziała, gdy już odstawiła małą na ziemię i zajęła się zdejmowaniem obuwia. - Chciałam wam zrobić niespodziankę, dlatego przyjechałam bez uprzedzenia. Jak dzwoniłam, zdałam sobie sprawę, że może was nie być w domu, a komórka rozładowała mi się jeszcze zanim tu dojechałam - kiedy skończyła mówić byli już w kuchni przy stole.
Calum w odróżnieniu do stosunku do innych gości (którym zawsze przyrządzał kawę) przygotował wodę na zieloną herbatę, którą uwielbiała jego rodzicielka. On sam nie pił tego, ale posiadał, ponieważ Luke także czasem preferował napić się czegoś mniej mocnego niż kawa.
- Tata został w Townsville? - zapytał Calum, stojąc przy blacie, podczas gdy czekał, na zagotowanie wody.
- Tak, ja mogłam zrobić sobie parę dni wolnego, ale on musiał zostać w pracy - odpowiedziała Joy.
Calum przygotował gorące napoje.
- Sądziłam, że zastałabym chociaż Luke'a, ponieważ z tego co pamiętam, często bywał w twoim mieszkaniu.
- Teraz trochę mniej - powiedział Calum, siadając naprzeciw niej i podając jej kubek. - Poznał dziewczynę i wygląda na to, że szykuję się na coś poważnego.
- Luke w końcu ma kogoś na stałe jak miło - odpowiedziała matka, upijając łyk herbaty, do której jej syn wsypał idealną ilość cukru. - Lecz szczerze mówiąc, sądziłam, że skończycie kiedyś razem.
Brunet popatrzył na rodzicielkę z lekkim niedowierzaniem.
- Tata ma innego chłopaka - wtrąciła się do rozmowy Erazma, która wdrapała się na kolana babci.
- Doprawdy? - zapytała, najpierw patrząc na wnuczkę, a potem kierując wzrok na Caluma z pytającym wyrazem.
On jednak ze względu na wcześniejsze wydarzenia z tego dnia, spuścił głowę.
- Tak - odpowiedziała mała. - Lubiłam go, ale jest bardzo wredny i krzyczy.
Brunet zawsze kochał swoją córkę i zawsze będzie, jednakże w tamtej chwili wolał, żeby tego nie mówiła.
- Calum, czy to prawda? - zadała to pytanie z troską.
- Nie chcę o tym mówić - doparł brunet, mając wzrok skierowany w dół.
- Dobrze, jak chcesz, skarbie. Mam tylko nadzieję, że postąpisz właściwie, jeśli będzie taki, jak powiedziała. Przecież oboje nie chcemy, żeby ktoś miał zły wpływ na naszą kochaną Awdżerkę.
- Avengerkę - powiedzieli w tym samym momencie ojciec i córka, poprawiając Joy.
- Poza tym - napomniał Calum - Luke już ma na nią zły wpływ.
- Calum - spojrzała na niego z tą kochającą surowością, jaka często jest spotykana u rodziców. - Mówię o poważnych sprawach i oczekuję porządnego podejścia.
- Mamo, to nie jest nic poważnego, może miał tylko zły dzień - choć sam nie wiedział, co było prawdą, pragnął bronić Michaela. Nie chciał, żeby jego rodzicielka była już tak źle nastawiona do tego chłopaka, nie mając pojęcia, jak dobrym jest człowiekiem, poza tym incydentem.
Być może dobrym sposobem, poprawić wizerunek Michaela w oczach Joy, byłoby przyznanie, że jest to ten sam chłopak, z którym przyjaźnił się w liceum. Nie wiedział jednak, czy byłoby to odpowiednie.
- Dla was wszystkich, kochanie, mam nadzieje, że masz rację.
Ja też, pomyślał.
-------
tak, częstotliwość dodawania przeze mnie rozdziałów jest gorsza nić kiedykolwiek i nie obiecuję, że to się poprawi, gdyż tego nie wiem
dużo czasu poświęcam w tym roku nauce i no... no
-jess
CZYTASZ
cartoon | malum [?!wolne!?]
FanfictionSpotkanie przyjaciela z liceum po latach może się wydawać interesujące. Początek: 30.01.2016 × hoodiesxx ×