rozdział X

321 50 8
                                    

Niestety, kiedy Michaelowi jak i zarówno Calumowi wydawało się, że będą mogli się spotykać bez problemu, trochę się pomylili. Sprawa w pracy Michaela nabierała coraz większego rozpędu, co wymagało od niego częstszej obecności.

Gdy tylko skupiasz się jedynie na szczęściu, jakie cię spotkało, trudno o to, aby zwracać uwagę na cokolwiek innego. Pewien wybitny romantyk stworzył niegdyś cudowny utwór, jakim jest oda Do radości. Jeżeli nie jesteście zaznajomieni z tym utworem, przybliżę nieco jego treść. Albowiem tekst ten ukazuje uczucie radości jako coś, co łączy ludzi oraz jest w stanie znacznie postrzeganie świata. Przesłaniając przy tym drobnostki, które w ogóle nie mają znaczenia. Tak właśnie było w przypadku Caluma. Fakt, że widywał Michaela nie tak często, jakby oboje tego chcieli poprzez zamieszanie w jego pracy tracił na znaczeniu, gdy tylko się zjawiał.

Nie potrafił tego wyjaśnić, nie za dobrze szło mu nawet jedynie analizowanie tej przypadłości. Jedyną osobą, która do tej pory potrafiła potrafiła wprawić go w świetny nastrój czymś zwyczajnym była jego córeczka. Czyżby czuł coś do Michaela? Skądże. Odpowiadał sam sobie za każdym razem, niemal natychmiastowo po zadaniu w głowie tego pytania.

Być może, właśnie na tym polegało to "inaczej", co do którego Calum miał silne przeczucie.

Kto by się jednak tym przejmował. Michael był świetnym facetem, którego miał już okazję dobrze poznać. Dziwił się, że na tak wczesnym stopniu odnowy znajomości pozwala sobie na w ogóle potencjalne rozważania na ten temat. W liceum przecież nie spojrzał na niego nawet przez moment inaczej niż na przyjaciela. Choć... czyżby na pewno. Był przekonany, że doskonale pamiętał lata nastoletnie, w końcu nie był aż taki stary. To było ledwie kilka lat temu, na chwilę przed narodzinami Erazmy. Niezależnie od tego, czy jego perspektywa postrzegania Michaela w sposób wskazujący na nieco bardziej niż można by uznać za przyjacielski miała już swoje drobne początki wcześniej, czy tez zaczęło się dopiero teraz, to ten wcale niegłupi pomysł potrafił wywołać uśmiech na jego twarzy. Był tego świadom i nie zamierzał tego wypierać.

Czego nie wiedział to to, że w tym uśmiechu kryło się takie szczęście, jakie do tej pory potrafiła wywołać u niego jedynie jego córka.

***

Wielu jego znajomych zapewne pokłóciłoby się z tym stwierdzeniem, jednak Luke potrafił czasem być sprytniejszy, niż na jakiego stwarzał wrażenie.

Wiedząc, że Michael miał zjawić się wczesnym wieczorem u Caluma (pierwszy raz od jakiś dwóch tygodni), zabrał Erazmę ze sobą do parku rozrywek, informując, że powinni wrócić w ciągu godziny, góra dwóch. Musiał wprawić bruneta w przekonanie, że mała będzie tutaj, kiedy Michael się zjawi, ponieważ pomimo tego, że nie przyznał mu się do tego głośno, to Luke wiedział, że Calum miał pewnego rodzaju bzika na punkcie tego, żeby miał przebywać z Michaelem sam na sam. Postanowił więc trochę pomóc przyjacielowi przemóc to.

Calum jednak także nie był niemądry. Kiedy Luke zadzwonił informując, że trochę im się przedłuży na jakieś piętnaście minut przed tym, jak Michael miał przybyć, nietrudno było mu się domyślić, co chciał tym osiągnąć. Zwłaszcza, że już wcześniej spostrzegł znaczące uśmieszki na twarzy blondyna za każdym razem, gdy Calum wspominał o Michaelu, ignorował tylko to przedtem. W końcu udało mu się je rozszyfrować.

Kiedy Michael przyszedł, brunet starał się zachowywać, jakby przebywanie tylko z nim nie robiło na nim żadnego wrażenia. Czy mu się to udawało, pozostaje kwestią sporną nawet w jego umyśle.

- Nie ma małej? - zapytał, po tym jak Calum zaprowadził go do kuchni, aby przygotować kawę dla obojga.

- Luke postanowił gdzieś ją zabrać i najwidoczniej dobrze się bawią - odpowiedział.

- Wiesz, wciąż bywa to dla mnie lekkim szokiem, że masz córkę - przyznał Michael po chwili milczenia.

- Czyżby? - zapytał, obracając się w jego stronę z uśmiechem, podczas gdy woda się gotowała. - Nie wydawało się, żebyś był jakoś wielce zaskoczony, kiedy pierwszy raz o tym wspomniałem.

- Tak, ale... sam nie wiem, co próbuję powiedzieć. Nieważne.

Na czas gdy Calum kończył przygotowanie kaw, milczeli, jednak po pewnym czasie Michael nie mógł powstrzymać swojej ciekawości.

- Nie wiem, czy chcesz o tym rozmawiać, ale... co z matką Erazmy?

Nie można w tym momencie uznać, że Calum obawiał się tego pytania, gdyż tak nie było. Zwyczajnie nie myślał o tej kwestii, pozostawiając sprawy takimi, jakie były. Poza tym niewiele osób zna prawdziwą historię matki jego córki, a są to najbliżsi. Inni po prostu nie pytali, co pozwalało mu nie odciąć się od tego. Wiadomo, że Erazma na pewno myślała, dlaczego inne dzieci mają jeszcze mamusie, a ona nie, ale wyrosła z tych pytań dość prędko.

- Nie musisz mi tego mówić, jeżeli sprawia ci to problem - powiedział Michael, widząc zmianę w mimice twarzy Caluma. - Przepraszam, w ogóle nie powinienem pytać.

- To długa historia, ale jeśli chcesz tego wysłuchać, to usiądź wygodnie - Calum spontanicznie podjął decyzję o dzieleniu się tym z Michaelem.

Posłał mu ciepły uśmiech, zachęcający do mówienia i tak jak doradził Calum, usadowił się wygodniej na krześle.

- Nie wiem, czy pamiętasz tę dziewczynę, z którą zacząłem się spotykać pod koniec roku?

- Tak, pamiętam, Connie - odpwiedział prędko, z dość neutralnym wyrazem twarzy, który według Caluma do niego nie pasował.

- Byliśmy ze sobą jeszcze trochę przez trochę czasu. Pewnego razu wyznała mi, że jest w ciąży. Byłem w ogromnym szoku, jak wiadomo, byłem nastolatkiem, a coś takiego przeraża chyba każdego w młodym wieku. Jednak gdy Con zaczęła mówić o adopcji, po czym nawet o aborcji i to jeszcze z większym przekonaniem, wprawiło mnie to w jeszcze większe przerażenie. Byłem młody, ale nie mogłem pozwolić na coś takiego. Nawet przez myśl nie przeszłoby mi pozbywanie się dziecka, a już zwłaszcza w ten sposób - przerwał na moment, aby napić się trochę napoju, którego do tej pory nie ruszył. - Była uparta. Nie chciała tego dziecka tak bardzo, że zaczęła krzyczeć. Wykrzykiwała przekleństwa, a jej ton był pełen pogardy do człowieka, który jeszcze nawet nie miał rozwiniętych jakichkolwiek narządów - pokręcił głową, przypominając sobie jej słowa. - Nie chciała tego dziecka, to było jasne. Długo musiałem ją przekonywać, żeby jednak doprowadziła do narodzin. Obiecałem, że będę jej pomagać przez te dziewięć miesięcy. Nie poznawałem jej, to zdecydowanie nie była ta sama kobieta, która wcześniej była moją dziewczyną i to wcale nie było przez hormony. Wykorzystywała mnie, byłem na każde jej zawołanie i musiałem biegać wokół niej, bo bałem się, że zrobi coś, co mogłoby zaszkodzić dziecku. Najgorsze dziewięć miesięcy mojego dotychczasowego życia. W końcu doszło do narodzin. Wypisała się jak najprędzej ze szpitala, pozostawiając mi tą piękną istotę, którą zobaczyłem dopiero w inkubatorze, gdyż Connie nie chciała mnie przy porodzie. Później już na oczy jej nie widziałem, słuch po niej zaginął.

Michael wsłuchiwał się uważnie w każde słowo i był pewien, że w tym momencie podziwiał Caluma bardziej niż kiedykolwiek. Rozumiał to, że podczas opowiadania nie spojrzał na niego ani razu. To i tak znaczyło dla niego wiele, że mu o tym powiedział, był świadom, że nie było to dla niego łatwe.

- Szczerze powiedziawszy, w ogóle jej nie lubiłem, ale nie spodziewałem się, że może okazać się taką osobą - powiedział, nie zapędzając się, gdyż, wiedział, że Calum miał pewną zasadę co do obrażania swych byłych, choćby nie wiadomo co zrobili. - Cieszę się, że mi o tym powiedziałeś.

Calum uśmiechnął się do niego delikatnie.

- Hej, może obejrzymy jakiś film? Dawno tego nie oglądaliśmy wspólnie jakiegoś klasyka z Gregorym Peckiem - zaproponował Michael, pamiętając dokładnie, co mieli w zwyczaju oglądać.

- Chętnie.

--------

chyba mi wena wróciła

CHYBA

więc, moi drodzy, wiecie co stało się z mamą erazmy

(trochę Wam zdradzę, że zacznie się teraz między malumem trochę więcej dziać ;) )

-jess

cartoon | malum [?!wolne!?]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz