1.Ostatni dzień życia niedoszłego licealisty

4.9K 274 168
                                    

- Powtarzam po raz szósty, że nie mamy już piersi z kurczaka w promocyjnej cenie! - darła się sprzedawczyni, pomimo iż owe mięsko leżało za szybą lodówki w dodatku centralnie przed nią  i nęciło mnie swoją promocyjną ceną.

- No przecież je widzę do jasnej cholery! - ryknąłem - proszę mi je zapakować!

- To jest odłożone dla specjalnego klienta - warknęła - koniec dyskusji.

- To ja chcę rozmawiać z szefową!

- Ja tu jestem szefową! Jakiś problem?!

Po tych słowach odwróciłem się na pięcie i ogarnęła mnie trwoga - przede mną stała ogromna kobieta i mierzyła mnie wściekłym wzrokiem.  Zdałem sobie sprawę, że jest bardzo podobna do tej obsługującej dział mięsny  i w mgnieniu oka dotarło do mnie, że to zapewne jakaś bliska rodzina. Automatycznie wycofałem się z dyskusji. Jeszcze chwila i zabroniłaby mi nawet przychodzić do tego sklepu, albo co gorsza zgniotłaby mnie tym swoim  jestestwem.  

Taką żenującą sytuacją rozpocząłem mój dzień, tak jak wiele innych wcześniej.  Codziennie rano wstaję, żeby zrobić zakupy w pobliskim  sklepie mięsnym, ponieważ w godzinach popołudniowych załapać się można jedynie na najgorsze resztki. To jest sprytne zagranie właścicielki! Chcąc, żeby wszystko sie sprzedało specjalnie zamawia niewiele, żeby mieć pewność, że wszystko się sprzeda.  Oczywiście mógłbym  robić  zakupy w supermarkecie , ale znajduje się dość daleko,  a tam ceny to mają nieźle wygórowane. Nie mogę sobie jednak pozwolić na taki rozrzut pieniędzy, gdyż niestety mam przewlekły brak kasy.

Z obsługą sklepu "Różowy wieprzek" mam od dłuższego czasu na pieńku i jestem tam traktowany jak wróg. Dokładniej mówiąc to od momentu, gdy przy pełnym sklepie, oświadczyłem, że mięso, które ekspedientka mi zapakowała było zepsute i zagroziłem sanepidem. Wtedy się wściekła i wygoniła mnie ze sklepu. Nawiasem mówiąc sanepid przyjechał, ale przysięgam, że to nie była moja wina! Nie mam zwyczaju donosić na ludzi, od których jestem  w jakimś stopniu zależny. Ponieważ ludzie z naszego małego miasteczka znają się bardzo dobrze, plotka rozniosła sie dosłownie z prędkością światła, powodując przy tym nagły spadek obrotu towaru mięsnego w sklepie. W związku z tym  właścicielka wraz ze swoją siostrą musiały przeprowadzić gruntowną "odnowę" swojego miejsca pracy, wydając przy tym krocie. Od tego czasu nie jestem tam mile widziany ale trudno im się dziwić. Szczerze mówiąc na ich miejscu wywaliłbym na zbity pysk taką osobą, ilekroć weszłaby do mojego sklepu.

Chociaż w sytuacjach takich jak ta żałuję często, że mam niewyparzony jęzor, to przynajmniej od tamtego feralnego dnia w mięsnym sklepie "Różowy wieprzek" ani razu nie trafiłem na zepsute produkty.

Przy drzwiach zatrzymał mnie krzyk kobiety, która stała przy ladzie i przeszukiwała swoją torbę. Nagle odwróciła ją do góry dnem i  na podłogę wysypała się cała  zawartość.

- Wiedziałam! - krzyknęła - W sklepie jest  złodziej!

Klienci sklepu stłoczyli się wokół niej, a ja razem z nimi. Gdybym teraz wyszedł mogłaby uznać mnie za złodzieja, a problemów to ja miałem już dzisiaj dość .  Kobieta była dość dobrze zbudowana i na pierwszy rzut oka bardzo bogata.  Natapirowana fryzura, długie tipsy i najmodniejsze ciuchy mówiły same za siebie, a ilość złota, jaką na sobie na wywiesiła raziła w oczy niczym słońce w południe, a szczególnie kiedy gestykulowała szalenie rękoma  drąc się przy tym jak opętana:

- Przed chwilą miałam portfel przy sobie! A teraz go nie ma! Podam was wszystkich do sądu! Tam było mnóstwo pieniędzy!

Odwróciłem się przeczesując oczami podłogę w poszukiwaniu zgubionego portfela, mój wzrok utkwił w dwóch bliźniakach - dziewczynce i chłopcu, stojących pod ścianą w dziwnych ubraniach. Dziewczynka miała na sobie białą sukienkę  w czarne motylki, pełną różnych koronek, falbanek i do tego rozkloszowaną  u dołu.  Chłopiec zaś włożył długi płaszcz w ten sam wzór jak jego siostra, tylko w odwrotnych kolorach. Obydwoje mieli brązowe włosy, jasną skórę a ich oczy... były niesamowite! Jeszcze nigdy nie spotkałem nikogo z heterochromią! Prawe oko bliźniaczki było zielone, a lewe - stalowoszare, zaś układ kolorów  u jej brata był przeciwny - jego lewa źrenica miała kolor zielony, a prawa - szary. Razem sprawiali niesamowite wrażenie , jakby nie należeli do tego świata.   

Codzienne życie umarlakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz