18. Brama

568 63 26
                                    


Zerknąłem ze zdziwieniem na towarzysza, ale ten wzruszył ramionami, niepewnie spoglądając na dwie pilnujące bramy postaci. Klucznicy wyglądali jak marmurowe posągi, ubrane w fantazyjne szaty imitujące nocne niebo. Patrząc na nich, mógłbym przysiąc, że chociaż zachwycony ich pięknem twórca tchną w nie pierwiastek życia, to dotyk ich skóry pozostawiłby na moim ciele zimny ślad.


- Pozwolono mi przejść... - zacząłem niepewnie - z powrotem do świata żywych.

Mężczyzna słysząc moje słowa, w pierwszej chwili uniósł brwi, ale jedynie na ułamek sekundy - już po chwili jego twarz znowu przykryła ta sama, zimna maska obojętności.

- Zaiste jedna osoba miała pozwolenie na przejście - warknął - ale zjawiła się tutaj już dawno temu.

- Co?! - krzyknąłem - kto przeszedł?! To ja miałem wrócić!

Wściekły już zrobiłem pierwszy krok, aby wykorzystując zaskoczenie strażników, wyminą ich szybko i prześlizgnąć się przez zamykającą się bramę, gdy na moim ramieniu poczułem chłodną dłoń towarzysza, który szeptem doradził mi, żebym jednak nie próbował niczego nieprzemyślanego.

- To on uzyskał pozwolenie - zwrócił się do kluczników, sięgając ręką do mojej kieszeni - a to dowód - dodał, wyciągając przed nich moje wspomnienie.

Strażnicy ujrzawszy szklaną kulkę, odruchowo zasłonili się kluczami w obronnym geście.

- Przychodzicie do nas z wydartym wspomnieniem?! - krzyknęła dziewczyna - Nie widząc w tym nic złego?! Jak demony... jak władający wspomnieniami, którzy za nic mają ludzkie uczucia! Wynoście się!

- To jak mam wam udowodnić, że naprawdę pozwolono mi wrócić do świata żywych?!

Klucznicy słysząc to, spojrzeli na siebie niepewnym wzrokiem. Zdawało mi się, że potrafili porozumiewać się bez słów, bo wyraz twarzy dziewczyny zmieniał się z każdą chwilą. W pewnym momencie krzyknęła głośno, zasłaniając dłonią usta, a w jej oczach dostrzegłem przerażenie. Już rozchylała wargi, aby coś powiedzieć, gdy ciszę przerwał potężny huk zatrzaskującej się bramy. Nieobecny dotąd myślami strażnik drgnął i jeszcze raz otaksował mnie przeszywającym wzrokiem, bezgłośnie poruszając ustami. Zdawało mi się, że chciał rzucić na mnie jakiś urok, więc odruchowo cofnąłem się kilka kroków.

- Nie przepuszczę demona przez bramę- powiedział w końcu - wracaj, skąd przyszedłeś.

- Właśnie chcę wrócić do mojego świata! - ryknąłem, chwyciwszy dziewczynę za poły płaszcza - jestem człowiekiem do cholery!

Ona odskoczyła z krzykiem jak oparzona i zanim zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem, jej towarzysz zasłonił ją ciałem i zamachnął się ręką. Odruchowo zamknąłem oczy i sekundę później poczułem, jak potężna dłoń miażdży mój policzek. Ogłuszony upadłem na ziemię, ale ta sama ręka, która przed chwilą mnie powaliła, teraz uniosła moje ciało kilka centymetrów nad ziemią. Pomimo szumu w głowie spowodowanego nagłym uderzeniem, rozdzierający krzyk dziewczyny wdzierał się siłą do mojej świadomości. Oh Boże, jak ja nie chciałem słyszeć tego płaczliwego wrzasku, ale im bardziej próbowałem wyrzucić go ze swojego umysłu, tym więcej zamglonych obrazów migało mi przed oczami duszy - krzycząca kobieta, wiele dziewcząt we łzach, łkające dzieci. Dlaczego oni wszyscy tak wrzeszczą?!

- Jak śmiesz... demonie - wysyczał drącym głosem strażnik, zmuszając mnie, abym uchylił powieki - podnosić rękę na kluczniczkę!

W pierwszej chwili byłem mu wdzięczny, że wyrwał mnie z otępienia, ale pożałowałem, gdy kolejny raz żylasta dłoń spadła na mój policzek.

- Zostaw go! - ryknął mój towarzysz, jednak jego głos utonął w szlochach kobiety.

- Milcz przeklęty! - warknął w stronę mojego obrońcy - jakim prawem przeprowadziłeś demona przez granicę!?

Wskazał na niego kluczem i tamten natychmiast zatrzymał się w pół kroku, chwytając się za gardło. Głos uwiązł mu w gardle i osunął się na ziemię, wydając z siebie ciche świszczenie. Klucznik, nadal trzymając mnie nad ziemią, wyciągnął w stronę dziewczyny swój klucz.

- Zamknij bramę! - polecił płaczącej towarzyszce - to jest demon. Moja magia go nie zapieczętuje!

- Nie!!! - krzyknąłem, próbując się wyrwać z żelaznego uścisku - przepuście mnie! Błagam! Nie jestem demonem!

- Cały czas próbowałem cię zapieczętować, potworze - wysyczał - ale żadne z moich zaklęć na ciebie nie działa. Czym więc jesteś, co?!

Szamotałem się niczym dzikie zwierzę uwięzione w klatce, ale moje wysiłki nie robiły na strażniku żadnego wrażenia. Zmęczony walką, płaczliwie błagałem dziewczynę, aby nie zamykała bramy i wysłuchała moich słów jeszcze raz. Słysząc mój krzyk, odwróciła się i pytająco spojrzała na trzymającego mnie strażnika. On jednak pokręcił przecząco głową i dziewczyna ugięła się od jego karcącym spojrzeniem. Zawołałem ostatni raz i zawahała się przez chwilę, ale zagryzłszy mocno wargi, przekręciła obydwa klucze. W tym samym momencie szaty strażników rozjarzyły się i gwiaździste niebo ozdabiające materiał znikło, ustępując miejsca słońcu. Zmiana wzoru na płaszczach zwiastowała nowy dzień, który dla istot na granicy mógł trwać setki, jak nie tysiące lat.

Podniosłem wzrok na jedyną drogę ucieczki, ale nie doszukałem się nawet najcieńszej szczeliny, którą mógłbym prześlizgnąć się do świata żywych - ogromne wrota z mosiądzu zdobione postaciami walczących aniołów górowały nade mną zamknięte i nie do sforsowania dla zwykłego śmiertelnika.

Klucznik upewniwszy się, że dziewczyna dokładnie zamknęła przejście, odepchnął mnie z odrazą. Gdy tylko poczułem grunt pod nogami, zerwałem się i dopadłem bramy, mając nadzieję, że oczy jednak się myliły i znajdę jakąś wyrwę, chociażby najmniejszą, która pomoże mi przedostać się do mojego świata. Moje ręce bezwiednie błądziły po złoconych płaskorzeźbach, dopóki do moich uszu nie dotarł szyderczy śmiech strażnika. Drwina - czy to jedyna ich reakcja na nieszczęście człowieka? Bezradność natychmiast ustąpiła miejsca wściekłości - nieopanowany gniew wypełnił moje ciało, zmuszając dłonie, aby zacisnęły się do białości.

- Co wy mi zrobiliście? Nie jestem demonem... Jestem tylko człowiekiem!!! - ryknąłem i uniósłszy rękę, uderzyłem w bramę, wyrzucając z siebie całą nienawiść. Nie tylko nienawiść ale i wszystkie uczucia nagromadzone we mnie do tej pory - zarówno te wywołane porażką, jak i tamte już dla mnie niezrozumiałe, których przyczyny nawet nie pamiętałem, bo ktoś wcześniej wyczyścił mi pamięć.

Poczułem ogromny ból, a chwilę później ciepłą ciecz spływającą po uniesionym ramieniu. Echo szyderczego śmiechu roznosiło się jeszcze wokół, kiedy do moich uszu dotarł urwany okrzyk zaskoczenia. Metaliczny zapach unosił się wokół mnie, a krew bryzgała na pozłacane szaty anioła wyrzeźbionego na lewym skrzydle bramy. Napięte mięśnie rozluźniły się, a wargi samoistnie rozchyliły w zadowolonym uśmiechu, który nie zniknął, nawet gdy wyrwałem poraniony kikut ręki z ogromnej dziury, którą kiedyś była twarz anioła. Agresywne uczucia uleciały i pozostało tylko przyjemne samozadowolenie, wypełniające powoli moje ciało.  Nie potrafiłem się jednak oprzeć  wrażeniu, że kiedyś podobna sytuacja miała miejsce. Zepchnąłem to uczucie na skraj umysłu i odwróciłem się do strażników z tryumfalnym uśmiechem na ustach. Role odwróciły się i teraz ja śmiałem się szyderczo, kiedy moja noga uderzyła w bramę, zostawiając na niej ogromne pęknięcie. Szczelina powiększyła się i już po chwili, niczym tafla lodu, lewe skrzydło bramy złamało się na pół.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 18, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Codzienne życie umarlakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz