"Gdy ocknął się kilka minut pózniej, pierwszym, co zobaczył, była twarz. Twarz jego największego wroga - generał Lei Organy."
Kylo podniósł się do pozycji klęczącej. Jego miecz wydobył się spod sterty kamieni i -kierowany Mocą - wpadł prosto w jego lewą dłoń. Chłopak uniósł broń do góry. Zadał cios. Na ciele kobiety pojawiła się długa, czerwona pręga. Leia spojrzała na niego z przerażeniem i zaczęła powoli się cofać. Poczuła, że jej nadzieja od samego początku była złudna, że zamaskowana, czarna postać przed nią, nie jest już jej synem, ale kimś zupełnie innym. Kimś, kto nie ma ani odrobiny sumienia.
- Ben, natychmiast przestań! - starała się zabrzmieć ostro, lecz jej głos zadrżał w najmniej odpowiednim momencie. Kylo zaśmiał się pod nosem. Jej strach dało się wyczuć na kilometr. Generał rozejrzała się naokoło, szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki. Niestety, wszystkie wyjścia były zablokowane. Jedynym miejscem, w które mogła się udać, by oddalić wyrok na siebie, był szczyt zamku, kryjący się za wysokimi, krętymi schodami. Mimo zranienia, dobiegła do nich i rozpoczęła mozolną wspinaczkę. Ren natychmiast ruszył za nią. Jego krok był powolny i dumny. Mimo straty ręki wciąż trzymał głowę uniesioną wysoko, a plecy wyprostowane. W pewnej chwili kobieta zobaczyła, że nie ma już dokąd uciekać. Dotarła na samą górę. Wiatr zasłonił jej widok, zwiewając jej włosy na twarz. Kilka sekund pózniej rycerz był już tuż przed nią. Widząc, że kilku żołnierzy Ruchu Oporu chce podążyć za nimi, Mocą zburzył schody i wszystkie podpierające je ściany pozostawiając tylko jedną. Nikt z dołu nie był już w stanie jakkolwiek przerwać ich starcia, a właściwie -przerażającej egzekucji. Leia stanęła na przeciwko Kylo i wyprostowała się. Nie zamierzała ustąpić. Jeśli miała umrzeć, postanowiła umrzeć z godnością. Wszystko zmieniło się, gdy Ren zrobił coś, czego nikt nigdy by się po nim nie spodziewał. Zdjął z twarzy maskę i upuścił ją na ziemię, po czym nawiązał z kobietą kontakt wzrokowy. Generał klęknęła, nie wiadomo, czy z bólu, którego nie była już w stanie wytrzymać, czy z emocji, jakie zawładnęły nią w chwili, gdy ujrzała znajomą twarz.
- Ben - Kylo słyszy to imię bardzo wyraźnie. Kobieta woła swojego syna. Syna, który już nie żył.
- Ben już ci nie pomoże - oświadczył czarnowłosy - ani Han Solo. Są martwi i to najwyższy czas, żebyś ty też do nich dołączyła.
Oto nadeszła wielka chwila. Chwila z jego wizji, przepowiadana przez Moc. Ta, która dręczyła go przez te wszystkie dni i noce, i która nie dawała mu normalnie funkcjonować. Jego ostateczny test.
Ren zauważył, że coś jest inaczej, niż we wszystkich jego snach. Krajobraz był identyczny, emocje były identyczne. Deszcz moczył jego włosy, boleśnie obmywając ranę po obcięciu ręki, a jego matka klęczała przed nim w milczeniu, jednak jej wzrok... nie był pogardliwy, ale smutny. Przeszywająco smutny. Nigdy w życiu nie widział nic bardziej przerażającego. Był to zdecydowanie najgorszy widok na całym świecie.
- Wahasz się?
Chłopak otrząsnął się z otępienia, które na krótką chwilę zawładnęło jego umysłem. Nie mógł się poddać, nie teraz, nie po wszystkim, co wcześniej wywalczył. Postać Dartha Vadera, jak zjawa pojawiła się za plecami kobiety. Jego Moc boleśnie przeszyła Rena, na wskroś. Miał rację, musiał zrobić wszystko, by być dla niego godnym następcą, by być godnym nazywania się jego wnukiem. Miecz brutalnie powędrował w górę. Mięśnie napięły się gotowe do zadania ciosu. A pózniej...
- Ren, nie!
Głos, który rozległ się naokoło, był znajomy, jednak sam fakt jego pojawienia się -nieprawdopodobny. Hux? Co do cholery robił tam Hux? Kylo obejrzał się za siebie. Generał wylądował na murach małym, poobijanym TIE'm i stał przed nim, z setką emocji, wymalowanych na twarzy. Ren zawsze widywał go opanowanego i ukrytego za maską swojego stanowiska, bardziej jako maszynę, a nie człowieka. Wszystko się zmieniło. Generał stał tuż przed nim. Jego włosy były rozwiane, mundur mokry, a twarz zaczerwieniona od zimna. Czy to na prawdę był ten sam człowiek?
- To Snoke! - krzyknął - Snoke zsyła ci wizje! - chciał, by jego głos przebił panujący naokoło hałas - wiem, bo od początku byłem w to wszystko zamieszany! Śledziłem cię, donosiłem mu, myślałem, że to, co robimy, jest właściwe! On chce zrobić z ciebie maszynę do zabijania. Chce cię wykorzystać, jesteś dla niego nikim!
- Kłamiesz! - krzyknął Ren, przerywając mu. Spróbował Mocą zepchnąć generała z zamku, ale on mocno chwycił się wystającego obok pnia potężnej wierzby. Nie poddał się. - Zobacz, jesteś na szczycie - mówił dalej - Nasi żołnierze wybijają rebeliantów na twoje rozkazy. Zaraz zabijesz swoją matkę, później mnie, wszystkich naokoło, potem Snoke zabije ciebie, albo - jeśli będziesz miał szczęście - ty zniszczysz jego. Zostaniesz sam. Nie będziesz miał czym rządzić. Darth Vader ci nie pomoże, nawet on nie jest prawdziwy - w tamtej chwili Leia wstała i z trudem znów podeszła do syna. Chwyciła jego dłoń, w której zaciśnięty był miecz. Mocno przytuliła chłopaka do siebie i delikatnie musnęła jego czoło swoimi ustami, zanim zdążył jakkolwiek zareagować. Gdy doszła do niego cała prawda, poczuł jak uginają się pod nim nogi. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz nagle zastygł w bezruchu, nie będąc w stanie wydobyć w siebie żadnego dźwięku. Chwilę potem Leia Organa upadła na ziemię, przebita ja wylot świetlnym mieczem. Nie był to jednak jego miecz. Za jej plecami stał nie kto inny, ale Rey. W jej dłoni płonęło mordercze, błękitne światło.
KONIEC
.
.
.
.
.
.
.
.
Żartowałam
CZYTASZ
Potomkowie Mocy • Star Wars
Fanfiction(Pisane przed powstaniem Ostatniego Jedi. Alternatywna wersja wydarzeń.) Baza Starkiller została zniszczona, a Han Solo zabity przez własnego syna, który przeszedł na ciemną stronę Mocy. Luke Skywalker decyduje się wrócić z wyspy, na której samotnie...