Rozdział 11

690 52 10
                                    

- Bo wiem, gdzie są twoi rodzice.

Rey zamarła. Patrzyła na Luke'a zszokowana, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Mężczyzna nie spieszył się z wyjaśnieniami, spokojnie przyglądał się jej reakcji i czekał na to, co się wydarzy.

- Panie Luke... jest pan pewien? - zapytał pilot, wyręczając ją.

- Poe, idź do Wookiego i zajmij się pilotowaniem, to sprawa miedzy nami i nie chcę , żebyś przy tym był - słowa dziewczyny były ostre, a jej wzrok zdecydowany. Przewierciła chłopaka spojrzeniem na wskroś, więc wycofał się bez słowa, zostawiając ich samych. ​

- Gdzie?- zapytała, gdy udało jej się dojść do siebie.

- Niedaleko. Myślę jednak, że to nie ja powinienem powiedzieć ci prawdę.

- Oni żyją!? - niemalże wykrzyknęła.

- Ojciec nie. Matka żyje i przyrzekam, że już niedługo się z nią spotkasz. Rey, wiem, że czekałaś na to od dawna, ale musisz mieć cierpliwość. I wiarę, wiem, że boisz się, że nie mowię ci prawdy, ale nie mam powodu, by kłamać. Jesteś już na tyle dorosła, że będziesz umiała poradzić sobie z tym, co przyniesie ci ta wiedza. Czuję to - dziewczyna już miała zacząć krzyczeć i się buntować, lecz w porę ugryzła się w język. Gdyby chodziło o kogoś innego, zapewne nie dałaby za wygraną, jednak Skywalker był osobą, której nie umiała nie ufać. Nie chodziło nawet o jej własne przekonania, zapewniała ją o tym jej Moc.

***

- Rebelianci wciąż nie wyjechali z D'Qar - Snoke spojrzał na Rena z niedowierzaniem - Umysł zdrajcy mam jak na dłoni, wyczytaliśmy też informacje z pamięci ich robota, model C3PO. Powiedzieli nam wszystko, jestem przekonany, że zbiegowie kierują się właśnie tam. Im wcześniej ich zaskoczymy, tym większe mamy szanse. Powinnismy lecieć teraz - wymownie wskazał palcem na podłogę.

- Poczekaj - spokojnie powiedział Wódz. - Czego ty się boisz? Że nie dasz rady, gdy dziewczyna spędzi zbyt dużo czasu ze Skywalkerem?

- Nie boję się!- Kylo podniósł głos. - Nie mogę znieść ich obecności, nie mamy już powodu, by dłużej czekać!

- Oczywiście, że mamy. Ty jesteś powodem - Snoke odetchnął z dezaprobatą - Wpakowałeś naszego najlepszego generała z ciężkimi obrażeniami do szpitala. Muszę dowiedzieć się, kto jest najlepszy na jego zastępstwo, przecież nie poślę oddziału do walki pod twoim dowództwem. Jesteś tu, by walczyć, nie by nadzorować walki innych.

- Więc kiedy? - Ren nie dał za wygraną. Prawda była taka, że chciał jak najszybciej oddalić od siebie wizję chwili, w którym zabija swoją matkę. Pragnął zrobić to jak najszybciej. Nie mógł jednak dać Mistrzowi dostępu do tych myśli. Był pewien, że gdyby dowiedział się o jego prywatnych powodach, niezwłocznie odsunąłby go od misji, więcej, wygnał z zakonu.
Na twarzy Snoke'a pojawiło się coś, na kształt szyderczego uśmiechu. Odpowiedział :

- Wtedy, kiedy ja o tym zdecyduję - Kylo nie mógł zrobić nic więcej. Bez słowa odwrócił się i wyszedł, ciągnąc za sobą swój płaszcz.

***

Aż do powrotu na D'Qar Rey, podobnie jak Luke, nie odezwała się słowem do reszty załogi. Dopiero, gdy wylądowali, dziewczyna ponownie zarzuciła go gradem pytań. Skywalker w milczeniu zaprowadził ją do Lei. Kobieta widząc ich, wydawała się być najszczęśliwsza na całym świecie, wygladała tak , jakby wszystkie jej obawy ustąpiły w jednej chwili. Na jej twarzy pojawił się zdrowy rumieniec, a oczy zalśniły. Luke poprosił obie kobiety by usiadły, po czym szepnął siostrze na ucho kilka, nieuchwytnych dla uszu dziewczyny, słów. Jak widać, musiały wywrzeć na staruszce duże wrażenie, ponieważ spoważniała, po czym poprosiła go o rozmowę na osobności. Wyszli, a Rey czekała. Poe usiadł obok niej i mocno objął ją ramieniem. Wiedział, że oczekiwanie to, jest dla niej najgorszą torturą jaka tylko istniała w całej Galaktyce; szczególnie, że w pokoju obok toczyła się ciężka i smutna rozmowa (wiedzieli to po brzmieniu głosów, z których jednak nie byli w stanie wychwycić żadnych konkretnych wyrazów). Luke i Leia kłócili się, po raz pierwszy na oczach młodych. Dokładnie, tylko ona podnosiła głos, była bardzo poruszona. Wyszli z pomieszczenia po ponad godzinie, a wyrazy ich twarzy wysyłały ogromną ilość sprzecznych sygnałów. Leia była smutna, jej brat niepewny. Oboje zdenerwowani.

- Rey, Luke powiedział mi o wszystkim, co zdażyło się na niszczycielu i w podróży. Wspomniał też o rzeczach, o których nie wiesz; chciałabym cię ostrzec, że mogą być dla ciebie szokiem. Ale on ma rację - przyszedł czas, żebyś poznała całą prawdę.

- Chcę tylko wiedzieć, gdzie jest moja mama - odparła drżącym głosem. Rodzeństwo spojrzało po sobie. Dziewczyna spodziewała się najgorszego, jednak to co usłyszała, wyszło z poza wszelkich jej oczekiwań.

- Kochanie... to ja jestem twoją mamą.

Rey i Leia stały naprzeciwko siebie i patrzyły sobie w oczy, nie odzywając się ani słowem. Kobieta mówiła prawdę, jej oczy wyrażały absolutnie wszystko.

- Posłuchaj, pewnie zastanawiasz się, co takiego się stało, dlaczego całe życie spędziłaś sama i... - dziewczyna przerwała jej mocnym uściskiem. Wtuliła się w jej ramię i zaniosła tłumionym szlochem. Nie dbała o "dlaczego?". Liczyło się tu i teraz, to że nareszcie miała kogoś, na kogo czekała przez wszystkie minione lata. Pani generał zamilkła i tylko drżącą ręką pogładziła ją po głowie. Stały tak przez dobrą minutę. Gdy dziewczyna uspokoiła oddech, jej umysł zaczął zasypywać ją potokiem myśli. Radość zmieniła się w złość (choć być może złość nie jest tu najbardziej adekwatnym słowem). Czuła się rozczarowana. Leia widząc to, usiadła przy stole i poprosiła ją by, rownież zajęła miejsce. Poe zapytał Rey, czy chce, by został z nią. Lecz ona poprosiła go, żeby wyszedł. Luke rownież usiadł przy stole.

- Pytaj o co chcesz - powiedziała Leia - jestem ci winna wyjaśnienia, poza tym sama pragnę powiedzieć ci prawdę - Rey nie czekała długo. Niemalże od razu zaczęła

- Czy Han Solo...

- Tak, Han był twoim ojcem.

- Czyli Ren...

- Ben jest twoim bratem bliźniakiem - dziewczyna nie była w stanie kontynuować zadawania pytań, które pojawiły jej się w głowie. Chciała znać odpowiedzi, lecz rownocześnie za bardzo się ich bała. Nie wiedziała, czy jest przygotowana na informacje mówiące o tym, czemu rodzice zostawili ją na pastwę losu na Jakku, czemu zajmowali się jej bratem i przede wszystkim - dlaczego ich nie pamiętała. W tamtej chwili znienawidziła Kylo jeszcze bardziej. Uświadomiła sobie, że odebrał jej wszystko. W imię czego? Jak się okazało -tylko po to, by zdradzić i zadać ból wszystkim swoim bliskim.
Leia nie czekając na jej słowa sama zaczęła opowiadać.

- Gdy mieliście po cztery lata, wasza Moc zaczęła dawać o sobie znać. Ty zawsze byłaś pełna światła, miłości... natomiast on... - zrobiła pauzę.

- On zaczynał być niebezpieczny - dokończył za nią Luke - ja, twoja mama i Han wiedzieliśmy, że musicie żyć rozdzieleni, inaczej tobie groziłoby wielkie niebezpieczeństwo.

- I dlatego zostawiliście mnie samą?

- Nie mogliśmy spuścić go z oka.

- Han postanowił oddać go w moje ręce, Leia przyznała mu rację - kontynuował Skywalker - a ja zawiodłem.

- Luke, wszyscy wiemy, że to nie była twoja wina - przerwała kobieta. Zapadło milczenie. Wznowiła wypowiedź po chwili - Myślałam, że jeśli pokażemy Benowi ścieżkę Jedi, unikniemy tego, czego baliśmy się od początku. Niestety wtedy pojawił się Snoke.

- Więc czemu was nie pamietam!?- podniosła głos.

- Zadbaliśmy o to - Leia spojrzała na nią z poczuciem winy - przepraszam. Rey, kochanie, tak bardzo cię za to przepraszam.

- Czy to znaczy, że mogłam zostać Jedi? - rodzeństwo spojrzało po sobie po raz kolejny.

- Długo o tym rozmawialiśmy - powiedział Luke - i uznaliśmy, że przy twoich zdolnościach nie jest na to jeszcze za późno.

***

Powoli przychodzi ten moment kiedy zaczynam zastanawiać się nad zakończeniem... 🔫🔫

Potomkowie Mocy • Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz