Rey znieruchomiała z przerażenia. Nie wiedziała , co ma powiedzieć, jak ma się bronić. Sam Hux nie stanowił dla niej zagrożenia , ale Snoke był istotą, której ona, nie posiadając broni, nie była w stanie pokonać. Wiedziała, że nie wypuści jej z pomieszczenia. A więc właśnie tak wszystko miało się skończyć - miała umrzeć tak młodo, bez walki, nawet bez wyraźnego powodu. Spojrzała na generała, nic innego nie mogła zrobić. Jego twarz była pozbawiona emocji, apatyczna. Uniósł blaster i wycelował nim w dziewczynę. Zamknęła oczy. Jej miecz spoczywał przypięty do jego pasa. Był przymocowany zbyt szczelnie, by mogła postarać się szybko odebrać mu go Mocą. Nie panowała nad nią tak dobrze. W ostatniej chwili, gdy już przestała zastanawiać się, jak uciec, wcale nie zobaczyła przed oczami całego swojego życia, jak mówią często o osobach tuż przed śmiercią. Pomyślała o przyjaciołach i bezgłośnie poprosiła, sama nie widząc kogo, by zdołali dokończyć misję i uciec. Żeby wszystko skończyło się dobrze. Nagle do jej umysłu wkradło się bardzo wiele ciemnych myśli. Poczuła się tak źle, że w jednej, trwającej nanosekundę, chwili zapragnęła, by generał natychmiast oddał strzał. Ktoś był w jej głowie. Ktoś kim targała dzika wsciekłość.
Broń z impetem wypadła z rąk Hux'a i poleciała na drugi koniec komnaty, rozbijając się o ścianę. Echo uderzenia brzmiało przez kilka sekund, po czym ucichło, zostawiając po sobie jedynie głuche milczenie. Dziewczyna i generał znieruchomieli. Snoke uderzył pięścią w twarde oparcie foleta. Wszyscy wiedzieli, co stało się przed chwilą. Tylko jedna osoba mogła być na tyle odważna, albo na tyle głupia, by przeciwstawić się mistrzowi w tak mało wyszukany sposób - Kylo.
Chłopak stał przy drzwiach wejściowych, z wyciągniętą przed siebie prawą ręką, odzianą w grubą, skórzaną rękawicę. Był gotów do ponownego użycia Mocy, gdyby tylko, według niego, zaszła taka potrzeba. Snoke miał nadzieję, że uda mu się wyeliminować rebeliantkę, zanim rycerz ją wyczuje, jak widać i tak zwlekał zbyt długo.
- Co to ma znaczyć, Ren? - wysyczał Hux i spojrzał na niego ze złością. Po chwili wylądował obok swojego blastera, z mocno obitym kręgosłupem i wykręconą ręką.
- Ona jest moja - mechaniczny głos, wydobywający się zza maski był odważny i przepełniony powagą. Generał spoglądał na Snoke'a, czekając, aż ten zareaguje, on jednak niewzruszony, obserwował wszystko z boku i chyba zaczął widzieć korzyści w takim, a nie innym obrocie sprawy, gdyż powiedział:
- Niech ją weźmie i zrobi z nią, co chce. Z nim rozprawię się pózniej, gdy ona zginie - Rey wykorzystała zamieszanie i używając Mocy, dała radę ponownie wejść w posiadanie miecza. Rzuciła się do ucieczki, jednak Kylo zagrodził jej drogę.
- Nie tym razem - powiedział. Jej źrenice rozszerzyły się, spojrzała na niego i zaczęła finezyjnie wymachiwać bronią. Rozpoczęła się walka. Kylo miał przewagę, był zdecydowanie lepiej wyszkolony. Wykorzystał chwilę jej nieuwagi, cisnął mieczem w górę i pozwolił, by z ogromną siłą roztrzaskał się o podłogę. Niebieskie światło zniknęło. Broń była już bezużyteczna. Chłopak wykonał okrężny ruch dłonią nad jej głową, straciła przytomność. Bez wysiłku podniósł ją i, tak jak po ich pierwszym spotkaniu w lesie, bez słowa odwrócił się i wyszedł majestatycznie, ciagnąć za sobą płaszcz.
Hux podniósł się powoli i rozmasował obolały kark. Był wściekły, Kylo nigdy nie pozwolił sobie na coś takiego, wobec kogoś tak ważnego jak on. Snoke milczał. Drzwi od komnaty trzasnęły.
- Naczelny Wodzu, dlaczego pozwoliłeś mu odejść? - mężczyzna nie rozumiał, co właśnie zaszło, nie był w stanie pojąć motywacji mistrza.
![](https://img.wattpad.com/cover/60137173-288-k799487.jpg)
CZYTASZ
Potomkowie Mocy • Star Wars
Fanfic(Pisane przed powstaniem Ostatniego Jedi. Alternatywna wersja wydarzeń.) Baza Starkiller została zniszczona, a Han Solo zabity przez własnego syna, który przeszedł na ciemną stronę Mocy. Luke Skywalker decyduje się wrócić z wyspy, na której samotnie...