Rozdział 4

1.1K 77 4
                                    

Cela, w której Najwyższy Porządek przetrzymywał Luke'a Skywalkera była mała, zimna i odizolowana od świata. Poza wszechobecnym mrokiem, emanującym energią ciemnej strony, w pomieszczeniu nie było nic. Ren zadbał o to, by mężczyzna nie mógł korzystać z Mocy i postanowił rozprawić się z nim jak człowiek z człowiekiem - poprzez użycie siły. Szturmowcy przez lata regularnie uczyli się , jak skutecznie przesłuchiwać w taki sposób, by nie zagrozić życiu ofiary, ale być w stanie ją złamać. Skywalker nie mógł umrzeć. Nie, kiedy Snoke miał plany co do Rey. Jedi posiadał informacje, a poza tym stanowił najcenniejszą w galaktyce kartę przetargową. Nie mogli pozwolić sobie na taką stratę. Mężczyzna siedział na środku pomieszczenia i medytował, jak zwykł to robić podczas pobytu na swojej wyspie. Odcinał się od rzeczywistości i przestawał istnieć i czuć, a jego świadomość znikała. Opanował tę sztukę do perfekcji, dzięki czemu nie czuł bólu ani strachu. Był całkowicie spokojny. Kylo wielokrotnie próbował wkraść się do jego umysłu, ale mężczyzna za każdym razem odpierał atak. Nie potrzebował specjalnych umiejętności, by wiedzieć, jak bardzo chłopak pragnie jego cierpienia i zguby. A może cierpienie i zguba były po prostu wpisane w jego naturę? Przychodzili do niego szturmowcy, zostawały wysyłane klony, a nawet odwiedził go sam generał Hux. Luke nawet przez chwilę się nie zawahał. Ból fizyczny nie był wystarczającym bodźcem do mówienia, szczególnie, że chodziło o coś bardzo wyjątkowego. Rey nie była zwykłą dziewczyną. Bała się jej wielka, do tej pory niepokonana władza. Już w chwili pierwszego spotkania z nią, Skywalker poczuł, że pisana jest jej wielka przyszłość. To poczucie nie opuszczało go ani na chwilę. Musiał nie tylko ją obronić, ale też pokazać jej drogę, by to ona mogła bronić innych.

***
Nastrój panujący na pokładzie Sokoła był bardzo nerwowy. Nawet Chewbacca, który brał udział w wielu podobnych misjach porykiwał z niezadowoleniem, co - jak przetłumaczył C-3PO - znaczyło mniej więcej - "mam co do tego bardzo złe przeczucia". Finn dokładnie studiował plany techniczne niszczyciela, który był ich celem, rozważając prawdopodobne miejsce pobytu Mistrza. Wtem zauważył Rey, wychodzącą z kabiny pilota. Usiadła na kanapie i bez emocji spojrzała przed siebie. Widział, że choć fizycznie znajduje się tuż obok, jej myśli odpłyneły w zupełnie inne miejsce. Po krótkim zastanowieniu usiadł obok i rozłożył mapę na stole. Widział, że jest zdenerwowana i postanowił, że postara się czymś ją zająć.

- Wiem gdzie jest Luke - powiedziała , zanim Finn zdążył otworzyć usta.

- Niby gdzie? - zapytał z niedowierzaniem.

- Niedokładnie - zaśmiała się smutno - ale go czuję. To przeczucie mnie poprowadzi, jestem tego pewna, te mapy są ci niepotrzebne.

- Wiem, są na nic. Chyba jesteś naszą jedyną nadzieją. Poe nie zna niszczycieli, ja mimo wszystko, jako szturmowiec, tylko dozorowałem higienę, a Wookie... to tylko Wookie.

- Jeśli to miało mnie pocieszyć to wiedz, że ma wręcz odwrotny skutek.

- A powinienem cię pocieszać? - nastała cisza. Dziewczyna spojrzała w ziemię i zajęła się przewracaniem w rękach małej śrubki, którą znalazła na stole.

- Rey, co się dzieje? - Zapytał chłopak.

- Nic - odparła smutno.

- Czemu nie jesteś z Chewbaccą i nie pomagasz pilotować statku?

- Musiałam odpocząć - odburknęła. I znów naokoło zrobiło się cicho.

Potomkowie Mocy • Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz