Rozdział 3

1.2K 55 6
                                    

- Okej, gdzie jesteśmy? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

- W moim domu. - pokazał palcem na budynek.

Świetnie. Będe w jakimś mieszkaniu razem z  prawdopodobnie przestępcą.
- Chodź. - pociągnął mnie mocno za ręke w stronę drzwi.

Gdy chłopak szukał kluczy, zaczęłam rozglądać się po terenie. Dom był duży, przyznam, że robił wrażenie. Zastanawiałam się czy mieszkał tu sam. Z myślenia wyrwało mnie popchnięcie.

- Rusz się. - powiedział głośno. - Nie mam czasu się z Tobą użerać.

Postanowiłam się nie odzywać. Byłam dosyć nieśmiała ale czasem dużo gadałam. Aż za duzo. Moje życie nie jest rozrywkowe, to była moja pierwsza impreza na którą wyciągnela mnie Sara. I dobrze myślałam, mowiąc jej, że mam złe przeczucia i nie chce iść.

- Posłuchaj mnie. - pociągnął mnie na kanapę i usiadł a ja obok niego. - Nie możesz wiedzieć zbyt dużo ani nikt inny nie może. Muszę mieć pewność, że nikt sie o tym nie dowie.. - mówił spokojnie co mnie dziwiło.

- Ale nic się nie stało, mówiłam przecież, że..

- Nie przerywaj mi, tego też nie lubię. - jego oczy pociemniały. - Ciesz się, że to na mnie trafiłaś a nie na moich znajomych bo zapewne byś już nie żyła.
Przygryzłam wargę a moje serce zaczęło bić szybciej.

- Jak masz na imię? - zapytał.
- Ana.. Anastazja. - odpowiedziałam niepewnie. Czułam sie niezręcznie w jego towarzystwie a zwłaszcza w jego domu. - A Ty?

- Nieważne. - powiedział ze złością. -Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
Spać to ja dzisiaj raczej nie będę.
przecież to zwykłe pytanie. Zdecydowianie gość ma jakiś problem ze sobą.

- Która godzina? - spytałam.
- Druga nad ranem.
- Umm, okej.
Chłopak wstał i zrobił parę kroków po wielkim salonie. Chyba nad czymś myślał. Skorzystałam z okazjii i wyciągnęłam telefon. Dzwoniła do mnie Sara, świetne wyczucie czasu przyjaciółko. Postanowiłam do niej napisać. Opisywałam jej całą sytuacje gdy ktoś wyrwał mi telefon z ręki.

- Co ty robisz!? - kogo innego mogłabym się spodziewać, Pan problemowy. Był wściekły.

- Cóż, jestem tu z Tobą i stwierdziłam, że moi bliscy na pewno chcieliby wiedzieć co się dzieje skoro nie odbieram telefonów. Proste. - chyba przesadziłam bo widziałam po jego oczach, które były ciemne ze złości bardziej niż zazwyczaj.
Szarpnął mnie do gory i gwałtownie złapał mnie za podbródek.

- Nie bądź taka wyszczekana bo w każdej chwili mogę Ci podciąć gardło lub strzelić kulkę w głowe i uwierz, nie zawahałbym się bo zaczynasz mi działać ostro na nerwy. - patrzył mi prosto w oczy, naprawdę byłam przerażona jeszcze bardziej niż na początku, był nieobliczalny.

- Przepraszam.. - powiedziałam cicho i spuściłam głowę.

- Zaraz tu będą moi koledzy, mimo, że nie widziałaś tego co miało się stać z tym facetem w uliczce, w mojej sytuacji to i tak było za wiele. - uspokoił się. - Muszę być pewny, że nie piśniesz nikomu ani słowa.
Po tych słowach zobaczyłam jak z góry schodzi skąpo ubrana dziewczyna.

- Kochanie, jakiś problem? - powiedziała słodkim, zdzirowatym głosem.

- Nie przejmuj się. Nic takiego - uśmiechnął się do niej słabo.

- Kto to? - spytała dziewczyna.

- - Nikt ważny, idź na górę Sandra.
- Oh, okej skarbie. Jeśli będziesz czegoś potrzebował to jestem na górze, jeśli wiesz co mam na myśli kotku. - posłała mu buziaka i udała się po schodach do góry.

Ohyda.

Dwa oblicza. | D.K |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz