Rozdział 18

1.2K 72 27
                                    

Miałam wrażenie, że jechaliśmy całe wieki. W końcu wysiedliśmy z samochodu.

- O matko, gdzie Ty mnie wywiozłeś. - jęknęłam.

- Nie marudź. - klepnał mnie w tyłek śmiejac się. - Myślę, że się opłacało. Z reszta, sama zobaczysz.

Zżerała mnie ciekawość kiedy prowadził mnie trzymajac ręce na moich oczach, żebym nic nie widziała. Czułam, że za chwilę sie wywale bo wchodziliśmy pod stromą góre ale Dawid mocno mnie trzymał.

- Gotowa? - powiedział gdy staneliśmy.

- Gotowa.

Zaraz po tym odsłonił mi oczy a ja zobaczyłam, że znajdujemy się na wzgórzu z którego widać całą Warszawe. Było pięknie. Zachodzące, wakacyjne słońce nadawało dodatkowej atmosfery. Zauwazyłam rozścielony koc a na nim wino i koszyk z prawdopodobnie jedzeniem.
Dawid przyglądał mi się ze zdenerwowaniem, chyba pierwszy raz widziałam jak się stresuje.

- Sam to zrobiłeś? - podeszłam do niego i zarzuciłam ręce wokół jego szyi.

- Tak. - zbliżył się do moich ust. - Podoba Ci się?

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - uśmiechnęłam się. - To wygląda jakbyś chciał mi się oświadczyć.

- Może. - zaśmiał się głośno. - Ale myślę, że na razie jesteśmy niczym.

Oh, trochę mnie to zabolało ale przecież czego ja się spodziewam? Jestem głupia.

Pocałował mnie delikatnie i poprowadził na koc i nalał mi wina do kieliszka.

- Jak znalazłeś to miejsce? - spytałam biorąc łyk wina.

- Często przyjeżdżam tu rozmyślać. - uśmiechnął się. - No wiesz, tak sam na sam.

- Przywoziłeś tu inne dziewczyny? - palnęłam głupio. Pierwszy raz widziałam go takiego spokojnego i zrelaksowanego a teraz chyba to zepsułam bo zobaczyłam jak napina mięsnie.

- Nie. - powiedział sucho. - Jesteś pierwsza. Jedyna.

Na te słowa moje serce zabiło szybciej. Jedyna..

- Przepraszam, że spytałam. - przygryzłam wargę i spuściłam wzrok.

- Nie przepraszaj. - podniósł lekko moją głowę. - Nie lubię jak ktoś to robi.

Dawid się położył i poklepał miejsce obok siebie ale nie czekając na mój ruch sam przyciągnął mnie do siebie a zaraz po tym przycisnął swoje usta do moich, ja oddając pocałunek przyciągnęłam go bliżej. Naprawdę nie kontrolowałam tego, tak na mnie działał, że pragnęłam go za każdym razem. Nasz pocałunek robił się coraz bardziej namiętny, po chwili Dawid przeniósł się na moją szyję i ścisnął moje biodra. Lekko przygryzał skórę na mojej szyi i czułam, że zrobił mi malinkę. Trzymając rece na moich plecach przez moment po chwili przeniósł je na mój tyłek i ścisnął mocno.
Postanowiłam przejać kontrole i usiadłam na nim mocno na niego napierajac na co jeknał cicho. Zaczelam całować jego szyję schodzac niżej , poruszajac w tym czasie biodrami i ciagnac go lekko za końcówki włosów.
Zaczynałam ściagać koszulke gdy nagle chwycił mnie za nadgarstki I zatrzymał.

- Dawid? Co Ty robisz? - spytałam zdezorientowana.

- Nie teraz. - powiedział stanowczo.

- Co? Myślałam, że chcesz..

- Chcę, oczywiście że chcę. - przygryzł wargę i popatrzył na mnie.

- To jaki problem?

- Nie w taki sposób. - podrapał się po karku. - Znam siebie i wiem, że to nie jest odpowiedni moment. Nie chce żebyś czegokolwiek żałowała.

- W co Ty grasz, Dawid? - zeszłam z niego z rozczarowaniem.

- Kurwa, w nic. - warknał. - Kiedyś może zrozumiesz, jeśli jesteś madra.

Napięcie między nami rosło, przygryzłam wnętrze policzka I postanowilam dać mu wygrać, nie chcac obudzić jego złej strony.

- W porzadku. - wymusiłam uśmiech.

Nagle poczułam ręce na swojej talii i wzdrygnęłam się.

- Przepraszam. - powiedział w moja szyje.

- Podobno nie lubisz przeprosin.

Hipokryta.

- Ja mogę przepraszać. - pocałował mnie w szyję.

Na dodatek egoista. Ale już się nie odezwałam.

Przez resztę wieczoru atmosfera nadal była napięta, przynajmniej ja to tak odczuwałam. Nadal siedziały we mnie słowa Dawida o tym, że jesteśmy niczym ale nie dawałam nic po sobie znać. Cóż, jestem wrażliwa i pamiętliwa, nawet jak bym chciała to tego nie zmienie. Oboje mamy trudne charaktery.

*DAWID*

- Zagrajmy w prawda czy wywanie! - zaproponowałem w końcu po wypiciu kolejnego kieliszka wina.
Anastazja głośno się zaśmiała, była urocza, miała piękny uśmiech. Wyrzucilem szybko te myśli od siebie.

- Ile Ty masz lat? dziewięć czy dziewiętnaście? - powiedziała z uśmiechem.

- Każdy z nas ma w sobie nadal dziecko. - zaśmiałem się. - Nie daj się prosić. Popatrzyłem na nia mina smutnego pieska.

- Dobrze, dzieciaku. - uśmiechnęła się szeroko. - Ale zaczynam.

- Wspaniale!

- Więc.. Prawda czy wyzwanie?

- Prawda. - odpowiedzialem bez zastanowienia.

- Co Ci sie we mnie podoba? - spytała z duma w oczach.

- Nic! - nie spodziewałem się tego pytania na sam poczatek.

- Nie kłam! Gramy w prawdę. - ma mnie.

Anastazja 1:0 Dawid

- Masz piękne oczy. - przybliżyłem się do niej. - I delikatna skóre. - Przesunałem po jej ręce w góre. - Idealne włosy. Piękna, kobieca figure. I najwspanialszy uśmiech na świecie. - mógłbym tak wymieniać bez końca. - I na koniec. - naparłem na jej wargi i pocałowałem namiętnie wplatujac palce w jej włosy. - Piękne, dobrze smakujace duże usta. - uśmiechnałem się i zobaczyłem jak Anastazja się rumieni. Uroczo.

- To było słodkie, mój romantyku.

- Nie jestem romantyczny, jestem seksowny! - rzeczywiscie zachowywałem się jak dziecko. - Dobrze o tym wiesz. - zaśmiałem się.

- Okej, narcyzie! - Wybieram prawdę.

- Jesteś dziewica? - spytałem, musiałem wiedzieć a teraz była dobra okazja.

- O mój Boże! - pisnęła Anastazja na co się zaśmiałem. - Nie gram z Toba!

- I kto tu jest jak dziecko - droczyłem się z nia. - No mów!

- Nie jestem.

Po tych słowach spiałem się na myśl, że ktoś dotykał ja w taki sposób i przygryzłem wnętrze policzka.
Ale nie to mnie teraz martwiło.
Zakochałem się w niej. To było najgorsze.

Dwa oblicza. | D.K |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz