Rozdział 16

853 53 6
                                    

OD RAZU PRZEPRASZAM ZA TEN BEZNADZIEJNY RODZIAL


Uśmiechałam się do siebie jak kretynka po wyjściu Dawida a przecież nic nas nie łączyło, jedynie pocałunki bo spotkaliśmy się zaledwie kilka razy. 
Położyłam się do łóżka i po chwili usłyszałam wibrację telefonu.

Od: Dawid
Ubierz jutro coś ładnego, Ana x

Ciekawe gdzie chce mnie zabrać, ale znając jego będzie to coś szalonego.
Postanowiłam mu nie ulegać aż tak i ubrać się ładnie, ale nie wyzywająco. Niech nie myśli, że od razu chce mu się oddawać, właśnie.

Do: Dawid
Jasne x
Do zobaczenia.

Od: Dawid
Słodkich snów. Chcę Cię już zobaczyć.

Tym razem nie odpisałam bo czułam jak oczy same mi się zamykaja a ekran telefonu mnie raził przez co zaczęły mi łzawić więc przykryłam się kołdra i zapadłam w sen.

*DAWID*

- Cześć chłopaki. - powiedziałem przy wejściu.

- Dawid, musisz dziś doręczyć przesyłke. - powiedział  Igor nawet się nie witajac.

- Jest środek nocy. - stwierdziłem niezadowolony bo naprawdę chciałem iść już spać.

- Obiecywałeś, że nie będziesz zaniedbywał wszystkiego przez ta dziewczynę. - zobaczyłem, że Igor zaciska szczęke. - A na razie właśnie ciagle to robisz.

- Dobra, daj spokój. - nie chcac się z nim kłócić zgodziłem się.

- Dostarcz to. - podał mi paczkę z narkotykiem. - Niejakiemu Alanowi Fas, w pobliżu klubu Coco.

- Już się robi. - wziałem od niego paczuszkę i schowałem do kurtki.

Byłem na miejscu po około 10 minutach jazdy, założyłem kaptur i oparłem się o mur za klubem. Zobaczyłem zbliżajacego się chłopaka, podszedłem wolnym krokiem i podałem mu to co chciał dostać.

- To będzie 60$. - powiedziałem szorstko.

- Ciekawe co powie na to Anastazja, gdy dowie się co robisz.

Co do kurwy?

Popatrzyłem na jego twarz i od razu rozpoznałem kim jest. To ten idiota, z
którym widziałem go w klubie.
Nie zastanawiajac się chwyciłem go za koszulkę.

- Kim Ty kurwa jesteś?! -krzyknałem patrzac mu w oczy i potrzasajac nim.

- Chłopakiem dziewczyny u której nie masz szans.

- Słucham? - nieźle mnie wkurwił, wtedy kiedy go przy niej zobaczyłem, teraz byłem już na granicy wytrzymałości.

- Właśnie to co słyszysz. - powiedział jakby nigdy nic.

Kopnałem go w brzuch z kolana i uderzyłem dosyć mocno z pięści w szczęke.
- Zależy mi na niej jak na nikim innym, więc lepiej jej nic nie mów jeśli chcesz żyć. - podniósł się i wtedy zobaczyłem, że z jego nosa leje się krew. Byłem z siebie dumny, ale znowu przyznałem to, że zależy mi na Anastazjii, chociaż sam nie byłem tego pewien.

- To jest nas dwóch. - powiedział zachrypniętym głosem i wręczył mi pieniadze za towar.

Ale ma tupet.

- Lepiej zejdź mi z drogi, Anastazja nigdy nie będzie Twoja. - po tych słowach kolejny raz go kopnałem i odszedłem do samochodu.

Dwa oblicza. | D.K |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz