3- Błąd

814 68 4
                                    

Louis' pov

Łzy ściekały mi po policzkach. Patrzyłem jak zabierają jego drobne ciało do karetki. Dlaczego akurat on? Nie zdążyłem jeszcze nic wypić, więc wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. W mojej głowie pojawiały się tysiące myśli. Czy on przeżyje? W jak poważnym jest stanie? I dlaczego w ogóle zdecydował się jechać pod wpływem takiej ilości alkoholu?

***

- Jest pan kimś z rodziny?- powiedziała niska blondynka.

- Nie, nie jestem, ale macie mnie wpuścić- krzyknąłem

- Możemy wpuścić jedynie osoby z rodziny.

- Jestem jego chłopakiem- te słowa wypowiedziałem z trudem. Tym razem kłamstwo nie przyszło mi łatwo. Bo przecież nie byliśmy razem już od dwóch lat. Nadal dręczyło mnie poczucie winy. Nadal czułem ból, kiedy o tym myślałem.

- Mamy procedury, które nakazują nie wpuszczać nikogo, oprócz osób z rodziny. Skąd mamy pewność, że pan mówi prawdę?

- Pieprzyć procedury, ja muszę tam wejść. Czy mam pani dostarczyć moją prośbę na piśmie?- teraz nie byłem po prostu wkurzony. Byłem wkurwiony tak mocno, że miałem ochotę jej przywalić w twarz.

- Może pan odwiedzić chorego, ale jest on nieprzytomny.

- Dziękuję- miałem ochotę ją uściskać.

Wszedłem do pokoju numer 31. Chłopak leżał na łóżku. Miał pozakładane szwy na łuku brwiowym, który wcześniej obficie krwawił i bandaż na prawej ręce. Nie wyglądał tak źle, jak przypuszczałem, ale lekarz poinformował mnie, że siła uderzenia wyrządziła niewielkie szkody wewnątrz. Położyłem się obok. Łzy spływały mi swobodnie po policzku. Czułem się winny, że go nie zatrzymałem. Postanowiłem z nim porozmawiać . Wiedziałem, że mnie nie słyszy. Mogłem powiedzieć wszystko, co czułem.

***

Harry's pov

Słyszałem tylko pisk aparatury, do której byłem podłączony. Powoli otworzyłem oczy. Czy to wszystko było snem? Czy słowa, które wypowiedział nie istniały naprawdę? Czy on w ogóle tutaj był? Może to było to, co chciałbym usłyszeć? Po chwili zjawiła się pielęgniarka, która podała mi leki i spytała, jak się czuję.

- Przed salą czeka pana chłopak- powiedziała.

Prawie zadławiłem się potrawą, którą mi podała. Przecież ja nie mam chłopaka. Tylko pokiwałem głową na znak, że zrozumiałem. Kobieta chyba pomyślała, że chcę, żeby tu przyszedł. Po chwili wyszła, a w sali pojawił się On.

Przecież nie zapytam go, czy słowa które "usłyszałem" były tylko snem, czy rzeczywistością, bo uzna mnie za popieprzonego.

- Louis- powiedziałem zachrypniętym głosem.

- Jezu, Harry martwiłem się.

Od kiedy obchodzi cię to, jak się czuje?

Usiadł na krześle i po prostu mi się przypatrywał.

- Dlaczego pielęgniarka powiedziała, że jesteś moim chłopakiem?- zacząłem rozmowę.

- Inaczej by mnie tu nie wpuścili.

- A dlaczego tak ci zależy?

Nie odpowiedział. Chyba nie chciał zaczynać kłótni i słyszeć moich docinek. Postanowiłem zmienić temat.

- Byłeś tu wcześniej? To znaczy, kiedy ja byłem nieprzytomny.

Pokiwał głową.

Może to jednak nie było snem? Ale nawet jeśli się wydarzyło na prawdę to nie chcę znowu wpuścić go do swojego życia.

- Dobranoc, Harry- powiedział i pocałował mnie delikatnie w policzek.

Wyszedł. Czy on znowu próbuje namieszać mi w życiu, a później z niego zniknąć? Tym razem mu się nie uda. Nie nabiorę się na żadne z jego kłamstw. Po tym, jak wyjdę ze szpitala już nigdy go nie zobaczę.

***

Dostałem wypis i czekałem na taksówkę przed szpitalem. Już miałem wsiadać, kiedy przypomniałem sobie, że nie mam pieniędzy. Kurwa. Już gorzej być nie mogło. Do domu miałem kilka kilometrów. Nie miałem nastroju iść pieszo. Jednak byłem do tego zmuszony. Zacząłem podążać w stronę głównej ulicy, gdy zobaczyłem samochód zatrzymujący się obok mnie. Czego on ode mnie chce? Wysiadł z niego niski mężczyzna. Od razu go rozpoznałem.

- Podwieźć cię gdzieś?- zapytał

- Nie mam ochoty korzystać z twoich usług- odpowiedziałem oschle.

- Proszę, nie będziesz szedł w takim stanie.

Wsiadłem do samochodu. Kiedy dojechaliśmy pod mój dom, dał mi karteczkę ze swoim numerem.

- Jak będziesz mnie potrzebował to dzwoń- rzucił.

Pokiwałem głową. Poczekałem aż odjechał i wrzuciłem papier do kratki ze ściekami. Chyba nie myślał, że do niego zadzwonię.

Moja lodówka świeciła pustkami. Niech to szlag. Nie miałem siły, żeby udać się do pobliskiego sklepu, więc głodny poszedłem spać.

***

Czułem się dobrze, więc mogłem wrócić na uczelnię. Minął miesiąc od wypadku. Siedziałem w salonie i czytałem książkę, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Myślałem, że zobaczę Nialla, mojego najlepszego przyjaciela, a tymczasem ujrzałem nikogo innego, jak Louisa.

Nie dał mi dojść do słowa. Zaczął przepraszać. Chyba ten idiota nie myśli, że tak po prostu przyjdzie i przeprosi, a ja dam mu drugą szansę.

- Louis, myślałem, że ten temat jest skończony.

Wpuściłem go do mieszkania. Zaczęliśmy rozmawiać. Chyba oboje czuliśmy się trochę niezręcznie.

- Jjuż pójdę, wiesz gdzie mnie szukać- powiedział spokojnym głosem.

Złapałem go za rękę.

- Lou, zaczekaj. Zgubiłem ten numer.

- Masz czas jutro o 18?- spytał.

Przytaknąłem. To był błąd. 

Skinny love/ Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz