Epilog

650 57 16
                                    

Epilog dedykuję cudownej youaremyangel12, która wspierała mnie przez cały czas trwania tego ff. W epilogu jest jeszcze jedna rzecz dla niej, ale sama się domyśli.

________________________________

Harry's pov

Wyszedłem z domu wcześnie, mając zamiar zjeść śniadanie w drodze do pracy. Zawsze chodziłem pieszo, bo nie widziałem potrzeby jechania samochodem. Mojego dobrego nastroju nie zepsuły nawet krople deszczu, powoli cieknące po parasolu. Wstąpiłem po kawę i kanapkę do mojej ulubionej kawiarni, chwilę rozmawiając ze sprzedawczynią i po kilkunastu minutach byłem już na uniwersytecie. Od dawna wiedziałem, że chcę wykładać psychologię, a teraz moje marzenie się spełniło. Kochałem moje życie, może czasami monotonne i pełne rutyny.

Poczekałem aż wszyscy, którzy mieli zamiar usiądą i zacząłem mówić:

-Miłość. Tak naprawdę nie da się jej zdefiniować. Dla jednych miłość to kartki zapełnione literami. Dla innych nuty ulubionej piosenki, a dla jeszcze innych  oczy, które oglądają każdego ranka. Trzeba zadać sobie pytanie- czym dla mnie jest miłość? I czy umiem ja okazywać?- przełknąłem ślinę i kontynuowałem- podobno jeśli kogoś się kocha to trzeba pozwolić mu odejść. Ale czasami nie pozwolenie komuś odejść jest najlepszym wyjściem.

Po skończeniu wykładu, od razu wyszedłem z budynku i zacząłem iść w stronę znajomego samochodu. Wsiadłem do środka i uśmiechnąłem się na widok znajomych twarzy. Na początku złożyłem krótki pocałunek na ustach mojego (już od dwóch lat) męża, a później przywitałem się z naszym dzieckiem. Paula- miała niebieskie oczy i kręcone włosy. Była połączeniem nas obojga.

-To jedziemy na pizzę?- szatyn posłał mi uśmiech, a dziewczynka zaczęła krzyczeć "tak" i kim bym był, jakbym im odmówił? 

-Dobrze, ale jutro brokuły do obiadu- zaśmiałem się cicho, widząc niezadowolone miny.

Zaczęliśmy jechać, a w radiu leciały pierwsze nuty piosenki, której nie znałem.

-To piosenka o nas- wyszeptał, a ja zmarszczyłem brwi, nie wiedząc o co chodzi. Dopiero, jak wsłuchałem się w tekst, zrozumiałem.

Come on, skinny love, just last the year
Pour a little salt, we were never here
My, my, my, my, my, my, my, my
Staring at the sink of blood and crushed veneer

I told my love to wreck it all
Cut out all the ropes and let me fall
My, my, my, my, my, my, my, my
Right at the moment this order's tall


And I told you to be patient
And I told you to be fine
And I told you to be balanced
And I told you to be kind


And in the morning, I'll be with you
But it will be a different kind
'Cause I'll be holding all the tickets
And you'll be owning all the fines

    And now all your love is wasted
Then who the hell was I?
'Cause now I'm breaking at the bridges
And at the end of all your lies [1]     

Pokiwałem głową- tak, to zdecydowanie o nas.

Zamknąłem oczy i usiadłem wygodniej, słuchając delikatnych brzmień melodii. Zapomnieliśmy o przeszłości, teraz tylko liczy się teraźniejszość i to, co mamy teraz. Wiedziałem, że nasza miłość była tą jedyną i tą prawdziwą. Tą, która mimo tylu upadków nadal się podnosiła. Tą na zawsze. Teraz liczyliśmy się tylko my- ja i Louis.

[1]- Skinny Love- Birdy 

Poświęć jeszcze minutę na przeczytanie podziękowań i jeśli wytrwałaś/eś do końca, zostaw chociaż kropkę lub ':)', to naprawdę dużo dla mnie znaczy.

Skinny love/ Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz