10-Krew

471 46 31
                                    


Harry's pov

Zobaczyłem, że Louis wrócił do domu, więc położyłem książki na stole i poszedłem się przywitać.

-Hej skarbie-uśmiechnąłem się i złożyłem krótki pocałunek na jego ustach- Niall dzisiaj robi imprezę, pójdziemy razem?

-Muszę się uczyć, ale możesz iść sam-wzruszył ramionami.

-Dobrze, więc pójdę sam, ale wrócę wcześnie- odpowiedziałem i poszedłem się przebrać.

Godzinę później byłem już u Nialla. Nie chciałem dzisiaj dużo pić, skończyło się na trzech drinkach. Stałem oparty o blat, dopijając szklankę, kiedy podszedł do mnie jakiś brunet (którego imienia nawet nie poznałem) i zaczął ze mną flirtować, a ja udawałem, że uważam to za normalną rozmowę. Po krótkiej chwil miałem już go dość, więc udałem, że idę do toalety. Właśnie tego dnia stwierdziłem, że chodzenie na imprezy będąc w związku i bez partnera jest beznadziejne.

Po około dwóch godzinach miałem już dość, więc pożegnałem się z Niallem i wyszedłem przed dom, żeby zadzwonić po taksówkę. Zacząłem przeszukiwać kieszenie, ale nie znalazłem tam telefonu. Cicho przekląłem i już miałem wracać do środka, żeby zadzwonić z komórki przyjaciela, kiedy usłyszałem za sobą znajomy głos:

-Podwieźć cię gdzieś?

Gwałtownie się odwróciłem i zobaczyłem moją byłą dziewczynę.

-Myślę, że sobie poradzę-mruknąłem i się odwróciłem, nie mogąc dłużej na nią patrzeć.

-Niczego jeszcze nie zdążyłam wypić. Daj sobie pomóc.

Po dłuższej namowie się zgodziłem. Wsiadłem do samochodu Faith i przez całą drogę nie odezwałem się ani słowem. Po kilkunastu minutach na szczęście byliśmy pod moim domem.

-Dziękuję- rzuciłem i wysiadłem. Nie zdążyłem dojść do drzwi, kiedy poczułem, jak ktoś mnie łapie w talii.

-Marne podziękowanie, postaraj się bardziej, Harry.

-Na nic więcej nie zasługujesz- wywróciłem oczami.

Po chwili poczułem jej usta na swoich. Może to wina alkoholu, ale zamiast się odsunąć, po prostu zamarłem. Jakbym nie mógł wykonać żadnego ruchu. Otrząsnąłem się dopiero, kiedy usłyszałem trzask otwieranych drzwi. Odskoczyłem od niej, jak oparzony, ale było już za późno.

-L-louis?- spojrzałem na wściekłego chłopaka i poczułem, jak cały alkohol uchodzi ze mnie w jednej chwili. Faith posłała mi uśmiech i szybko odjechała, a ja stałem tam zszokowany.

-Może mi to kurwa wytłumaczysz?- zostałem pociągnięty do środka.

-To nie jest tak, jak myślisz. Ja nie zdążyłem zareagować i po prostu-

-Może jeszcze mi powiesz, że pieprzyłeś ją w łazience?

-N-nie, nigdy bym tego nie zrobił- powiedziałem drżącym głosem.

-Jak mogłeś to zrobić? Albo wiesz, co? Nie chcę słuchać twoich pierdolonych wyjaśnień. Nie chcę w ogóle już cię widzieć. Zostawiłem cię samego na dwie godziny, a ty zachowałeś się gorzej niż dziecko.

-C-co? Nie odchodź, błagam- poczułem łzy w oczach.

-Spierdalaj- powiedział ostro.

Upadłem i złapałem się jego nóg, jak małe dziecko. Zacząłem szlochać, powtarzając w kółko "nie zostawiaj mnie". Po chwili poczułem, jak mnie odpycha.

-Kochasz mnie?- spytałem cicho, czując, jak nowe łzy spływają po moich policzkach.

-Nie.

To było jak wbicie noża prosto w serce. Puściłem go i po chwili zostałem sam. Nie mogłem wyrzucić z głowy tego jednego słowa.

Louis cię nie kocha. Louis cię nie kocha. To wszystko było kłamstwem.

Znasz to uczucie, jakby ktoś wyrwał ci serce i zabrał je ze sobą? Tak się wtedy czułem. Leżałem skulony na zimnych kafelkach, próbując się uspokoić i dostarczyć płucom trochę tlenu. Przez cały czas dosłownie dusiłem się płaczem.

Roztrzęsiony powoli wstałem i poszedłem do kuchni. Otworzyłem szafkę i wyjąłem słoiczek z dobrze znanymi mi tabletkami. Drżącymi dłońmi wysypałem sobie za dużo na rękę (chociaż chciałem wziąć tylko dwie) i wszystko połknąłem. Prawie. Zacząłem się dławić i wszystko wyplułem do zlewu, kaszląc mocno. Zrezygnowany rzuciłem słoikiem o ścianę, raniąc sobie ręce szkłem. Czułem się beznadziejnie. Usiadłem na podłodze i zamknąłem oczy. Krew powoli spływała po moich rękach, ale nie zwracałem na to uwagi. Ból mnie uspokajał, tak jak zawsze. Siedziałem tak godzinę, może dwie. Całe spodnie miałem ubrudzone we krwi, ale nawet mnie to nie obchodziło. Powoli się podniosłem i zawinąłem rękę w bandaż i od razu po tym poszedłem do łóżka. Było za duże, jak dla jednej osoby.

-Dobranoc-wyszeptałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Miejsce obok mnie było zimne, kogoś tam brakowało. Moim ciałem znowu wstrząsnęła fala szlochu. Szczelniej się okryłem kołdrą, ale nawet najcieplejsza kołdra i herbata nie dadzą tyle ciepła, co druga osoba obok. w mojej głowie cały czas pojawiał się obraz Louisa, tego sprzed kilku godzin. Nie potrafiłem wyrzucić z głowy tych słów. W kółko pojawiało się to jedno słowo. "Nie". Zmęczony tym wszystkim zasnąłem, miejąc nadzieję, że jakimś cudem już się nie obudzę.

***

Louis' pov

Dni powoli zamieniały się w tygodnie. Straciłem na wadze, miałem podkrążone oczy i chyba już nikt nie wierzył w moje "jest dobrze". To nie było tak, że nie próbowałem kontaktować się z Harrym. On znowu zablokował mój numer. Nie chciałem na niego naciskać, próbowałem nie winić siebie, ale wina była po obu stronach. Cały czas żałowałem, że wtedy odszedłem, ale nie panowałem nad sobą. Poczułem się zraniony tak, jak nigdy wcześniej. Wiedziałem tylko, że Niall się nim opiekował.

Wstałem z łóżka, żeby rozpocząć kolejny beznadziejny dzień. Już wiedziałem, jak to jest budzić się rano i nie mieć żadnej motywacji, żeby wyjść z domu. Zmusiłem się do zjedzenia porcji płatków z mlekiem, kiedy usłyszałem dzwoniący telefon. Zobaczyłem na wyświetlaczu "Anne" i szybko odebrałem, mając nadzieję, że to Harry dzwoni. Ale to nie był Harry. I to, co usłyszałem wcale nie było tym, czego oczekiwałem:

-Harry nie żyje.


Nawet nie liczyłam, ile razy poprawiałam ten rozdział, ale w ostateczności mogę powiedzieć, że jestem nawet zadowolona z efektów. Możecie mi życzyć powodzenia przy napisaniu kolejnych rozdziałów, bo chyba nie będzie łatwo. Mogę tylko powiedzieć, że zbliżamy się do końca.

Skinny love/ Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz