12- Piękny

447 46 18
                                    

"Ściany szpitali słyszały więcej szczerych modlitw, niż mury kościołów"


Louis' pov

Ubrałem się i przyjechałem do szpitala najszybciej, jak potrafiłem. Wszedłem do środka i spojrzałem na siedzącą przed salą operacyjną Anne.

-Co z nim?- próbowałem opanować drżenie głosu, ale na marne.

-Nie wiem. Ma małe szanse na przeżycie.

Usiadłem obok niej i zacząłem nerwowo bawić się palcami. Mijały kolejne minuty, a ja wpatrywałem się tępo w jeden punkt. Nadal miałem tą cholerną nadzieję, że Harry z tego wyjdzie. Już drugi raz siedziałem w tym samym szpitalu, już drugi raz Harry walczył o życie. Tylko, że tym razem nie chciał żyć, przez ciebie

Nienawidziłem szpitali. Od dawna kojarzyły mi się ze śmiercią. Jak myślę, ile osób oprócz Harry'ego walczy w tej chwili o życie w podobnych placówkach, ile ludzi właśnie teraz tak, jak ja czeka i ma nadzieję, że ktoś, kogo kocha będzie żył, to robi mi się niedobrze. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Anne:

-Powinieneś iść coś zjeść, na końcu korytarza jest bar.

-Um, myślę, że nie-pokręciłem głową.

-Idź, siedzenie tutaj nic nie pomoże.

Zrezygnowany pokiwałem głowa i wstałem. Wolnym krokiem udałem się do sklepu i kupiłem kawę i kanapkę. Usiadłem przy stole i zacząłem jeść. Ledwo przełykałem posiłek, nie miałem apetytu i czułem, że jeszcze chwila i zwymiotuję. Wyrzuciłem resztkę jedzenia do kosza, dopiłem kawę i wyszedłem na korytarz. Mój wzrok padł na dziewczynę rozmawiającą z lekarzem, która po chwili schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać.

To pewnie będę ja, jak się dowiem, że Harry nie żyje. Bo szanse są bardzo małe, wręcz zerowe.

Wcisnąłem przycisk w windzie i po chwili byłem już na górze. Od razu popatrzyłem na Anne, która rozmawiała z doktorem. Przyśpieszyłem kroku i pierwszym, co powiedziałem było:

-Co z Harrym?

Oboje się odwrócili i mężczyzna zaczął mówić:

-Jest w śpiączce. Możliwe, że się obudzi w najbliższym czasie. Nie wiadomo kiedy. Może to zająć nawet około roku. Niedługo będziecie mogli wejść i go zobaczyć.

Odetchnąłem z ulgą i usiadłem na krześle naprzeciwko sali. Zacząłem sobie powtarzać, że wszystko będzie dobrze. Bo będzie, prawda? Po kilku godzinach siedzenia w miejscu i chodzenia w kółko, mogłem wejść do sali, w której leżał chłopak. Popatrzyłem na niego i poczułem łzy, napływające mi do oczu. Nawet w takim stanie był piękny. Usiadłem obok i złapałem jego bladą dłoń.

-Nie zostawiaj mnie tu samego. Nie poradzę sobie bez ciebie- wyszeptałem i zamknąłem oczy.

Nawet się nie zorientowałem, kiedy zasnąłem w bardzo niewygodnej pozycji. Zostałem obudzony przez Anne.

-Powinieneś jechać do domu.

Pokiwałem głową i wstałem bez sprzeciwu. Jeszcze raz popatrzyłem na chłopaka przez ramię i wyszedłem.

***

Kolejne dni mijały bardzo wolno. Chodziłem na zajęcia, później jechałem do szpitala i tak cały czas. Nie spałem dużo, to wszystko mnie męczyło. Cały czas miałem nadzieję, że chłopak się wybudzi. Ale mogłoby to zająć dwa dni albo nawet rok. Czekałem na cud i to mnie powoli niszczyło. Bo przecież lepiej nigdy nie mieć nadziei niż ją stracić po tak długim czasie. Wolałbym na początku usłyszeć, że Harry nie ma szans na przeżycie. Byłoby mniej bolesne. Codziennie prosiłem, żeby mnie nie zostawiał i powtarzałem, że go kocham, ale czy to pomagało w jakikolwiek sposób? Czy po tym wszystkim, co mu zrobiłem to ma jakiekolwiek znaczenie?

***

Było słoneczne popołudnie, a ja jak każdego dnia wracałem z uniwersytetu. Odebrałem dzwoniący telefon i usłyszałem:

-Harry się obudził. Jest tylko jeden problem.

Odetchnąłem z ulgą i nie kryłem szerokiego uśmiechu na ustach-Jaki problem?

-On nic nie pamięta.

Dziękuję wam za ponad tysiąc wyświetleń i dwieście gwiazdek. Wiem, że nie jest to bardzo dużo, ale dla mnie jest to naprawdę wielki sukces.

Skinny love/ Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz