13-Kolory

470 45 4
                                    



Louis' pov

Przyjechałem szybko do szpitala i podszedłem do lekarza, wychodzącego z sali Harry'ego.

-On nic nie pamięta?- spojrzałem na niego i wstrzymałem oddech, czekając na odpowiedź.

-Przykro mi. W wyniku silnego uderzenia w głowę stracił pamięć i szanse na jej odzyskanie wynoszą około trzy procent.

-T-to mało, prawda?

-Niestety tak, to prawie zero- westchnął cicho- możesz iść go zobaczyć.

Pokiwałem głową i niepewnie otworzyłem drzwi. Anne spojrzała na mnie i wstała.

-Zostawię was na chwilę samych-uśmiechnęła się do mnie delikatnie i wyszła.

Usiadłem na krześle przy łóżku i popatrzyłem na Harry'ego. Wyglądał na szczęśliwego, nie na kogoś, kto kilkanaście godzin temu miał próbę samobójczą. Podsumowując, miałem totalny mętlik w głowie.

-Ty musisz być Louis. Mama mi o tobie opowiadała. Mówiła, że jesteś moim bardzo dobrym przyjacielem i codziennie przychodziłeś do mnie po wypadku.

Wziąłem głęboki wdech i wymusiłem uśmiech- to prawda.

Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy, kiedy w końcu się odezwałem- muszę na razie iść, do zobaczenia niedługo.

Nie czekając na odpowiedź, wyszedłem. Nawet nie spojrzałem na Anne, ale ona to rozumiała. Chciałem jak najszybciej stąd wyjść. Nie mogłem na to patrzeć, nie miałem siły. Cieszyłem się, że Harry żyje, ale to nie był ten sam Harry. Ja naprawdę miałem nadzieję, że się obudzi i znowu będziemy szczęśliwą parą? Niestety chyba tak, chociaż pewnie nie chciałby do mnie wracać. Podobno człowiek docenia coś dopiero, jak to straci. W moim przypadku było identycznie.

Zadzwoniłem do Liama i umówiłem się z nim. W końcu nie mogłem siedzieć w domu przez cały czas. Spotkaliśmy się pod klubem wieczorem. Postanowiłem, że się rozluźnię, miałem dość myślenia o Harrym. Od razu poszliśmy kupić drinki. Wypiłem jednego, chciałem się dobrze bawić przez jakiś czas, nie miałem ochoty na więcej. Nigdy nie byłem wielkim fanem klubów, ale chodziłem tam czasami ze znajomymi.

Liam znalazł dziewczynę już po kilkunastu minutach, a ja postanowiłem, że się trochę rozerwę i pójdę potańczyć. Po chwili podszedł do mnie jakiś chłopak, który był zdecydowanie za blisko mnie. Zauważył, że zyskał moją uwagę, więc gwałtownie wpił się w moje usta. Ten pocałunek nie był tak delikatny, jak z Harrym, a jego usta zdecydowanie nie pasowały do moich. Odsunąłem się, lekko zszokowany i szybko wyszedłem na zewnątrz. Oparłem się o barierkę i poczułem, jak zimne powietrze we mnie uderza. Zapomniałem o kurtce. Zignorowałem chłód i wyciągnąłem papierosa, którego po chwili zapaliłem. Nigdy nie zerwałem z Harrym, więc czy to liczyło się jako zdrada? Chyba nie, bo po tamtym Harrym zostały tylko wspomnienia. Chciałem cofnąć czas, ale przecież to było niemożliwe. Ile razy w życiu popełniamy błędy, których później żałujemy? Westchnąłem cicho, zgasiłem papierosa i wróciłem po kurtkę, po czym pojechałem do domu.

***

Przez tydzień nie odwiedzałem Harry'ego. Po tym wszystkim nie umiałem na niego patrzeć tak samo. Przez to czułem się jeszcze bardziej winny, dlatego postanowiłem, że pojadę do szpitala. Stałem jakieś piętnaście minut pod salą, kiedy wreszcie postanowiłem wejść. Chłopak czytał książkę i nie zauważył, jak wchodziłem.

-Hej, Harry. Przyszedłem cię odwiedzić- powiedziałem niepewnie i się uśmiechałem.

-Siadaj- lekko się przesunął na łóżku i gestem pokazał mi, żebym usiadł. Wykonałem jego polecenie i patrzyliśmy się na siebie przez chwilę w milczeniu.

-Opowiedz mi coś o nas- brunet przerwał ciszę, a mój wzrok mimowolnie powędrował na jego usta. W tamtym momencie pragnąłem całować je tak, jak niczego innego na świecie.

Zacząłem mówić, zmyślając fakty. Chciałem powiedzieć mu całą prawdę, ale wiedziałem, że to nie będzie dobre rozwiązanie.

-Czuję się tak, jakbyśmy kiedyś nie byli tylko przyjaciółmi. Chociaż pewnie mi się wydaje- pokręcił głową.

-Pewnie tak- powiedziałem lekko zmieszany.

-Masz dziewczynę?- spytał niepewnie i spojrzał na mnie.

-Nie mam, jestem gejem- wymusiłem delikatny uśmiech.

-To fajnie, tak sądzę.

Wyglądało na to, że nie tylko ja czułem się tutaj niezręcznie. Postanowiłem, że pójdę już do domu, więc wstałem, pożegnałem się z chłopakiem i wyszedłem. Założyłem słuchawki, włączyłem moja ulubioną piosenkę i próbowałem uporządkować myśli.

***

Następne dni mijały szybko, jesień zamieniła sie w zimę, a ta we wczesną wiosnę. Myślę, że udało mi się odbudować przyjacielską relację z Harrym. Zdawałem sobie sprawę z tego, że już nigdy nie będziemy niczym więcej. Wiedziałem też, że uszkodzenie pamięci jest trwałe i nieodwracalne. Nie było szans na starego Harry'ego. Może to nawet lepiej. Zraniłem go bardziej niż ktokolwiek inny, nie chciałbym, żeby o tym pamiętał. Tylko była jeszcze jedna rzecz. Kochałem go bardzo mocno i nie potrafiłem przestać. Starałem się zapomnieć, ale się nie udawało, więc trwałem w tym przez cały czas.

W powietrzu unosił się delikatny, kwiatowy zapach. Było bardzo ciepło, nie licząc lekkich podmuchów wiatru. Kochałem wiosnę, wtedy wszystko rozkwitało na nowo. Z szarych, ponurych krajobrazów, zaczynały powoli pojawiać się coraz to nowe kolory. Uwielbiałem obserwować, jak wszystko się zmienia. Z szerokim uśmiechem na ustach podążałem w stronę domu Harry'ego. Zadzwoniłem dzwonkiem, ale nikt mi nie otworzył. Zmarszczyłem brwi i postanowiłem wejść do środka. Rozejrzałem się i uśmiech mimowolnie zszedł z mojej twarzy. Wszędzie leżały porozrzucane rzeczy, przewrócone doniczki, rozbite szklanki. A pośrodku tego siedział On, z zakrwawionymi dłońmi i łzami cieknącymi po policzkach.

-Wyjdź- powiedział chłodno.

-Harry, co się stało?- niepewnie podszedłem bliżej i uklęknąłem przy nim.

-Powiedziałem, żebyś kurwa wyszedł- krzyknął, odpychając mnie tak, że wbiłem sobie szkło w ręce.

-O co ci chodzi?- zapytałem zdezorientowany.

-Może pamiętasz jeszcze ile razy mnie zraniłeś? Kazałeś mi, jak to powiedziałeś, spierdalać. Powiedziałeś, że nie chcesz mnie widzieć. Pewnie pamiętasz, co się stało potem, prawda? To nie był wypadek. Oboje mnie okłamywaliście przez cały czas- zamknął oczy, próbując się uspokoić, ale na marne- teraz stąd wypierdalaj i nigdy nie wracaj- podniósł ton, widząc, że się nie ruszyłem- Nie chcę cię widzieć, czy to jasne? Już nigdy nie pojawiaj się w moim życiu. Nie wybaczę ci tego.

Posłusznie wstałem i rzucając mu ostatnie spojrzenie wyszedłem, wiedząc, że to już koniec. Bo każda historia ma swój początek i zakończenie. Ale to drugie nie zawsze jest dobre, a czasu nie da się cofnąć. Czasami po prostu odejście jest najlepszym wyjściem i trzeba się z tym pogodzić. Wiosna już nie cieszyła tak bardzo, jak wcześniej, wszystkie kolory nie były tak intensywne, jak dziesięć minut temu. Została szara pustka i rozbite wspomnienia. 


Miało być więcej rozdziałów, ale postanowiłam, że nie będę dłużej tego przeciągać. Postaram się szybko napisać i wstawić epilog, ale niczego nie obiecuję.

Skinny love/ Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz