Nie wiem jak tu dotarłam...
Nie wiem gdzie teraz jestem...
Nie wiem z kim przebywam...Trudno mi jest znaleść odpowiedzi na te pytania, bo po przebudzeniu się miałam opaskę na oczach, a ręce i nogi związane grubym mocnym sznurem, który jest tak szorstki, że gorszy jest on, niż fakt związania mnie. Wydaję mi się, że nikogo nie ma w pobliżu, bo nie słyszę żadnych dźwięków. No chyba, że opaska odcięła mi dostęp słuchu.
Staram się zorientować gdzie jest. Wiem tyle, że jestem na jakimś materacu. Sama go czuję,ale nie wiem, gdzie on się znajduję, bo nie wygląda na znajomy.- Jest tutaj ktoś? - krzyczę głośno, ale bie udaje mi się krzyczeć tego jeszcze raz, bo czuję, że mam całe zryte gardło. Strasznie boli. Zupełnie tak jakby ktoś mnie chciał wyjść z mojego przełyku.
- Zamknij się! - ktoś krzyczy do mnie szarpiąc moje włosy. Sądzę, że to Paul.
- Powiesz mi gdzie jestem? - pytam łagodnie jak mała dziewczynka, która sprzedaje lemoniadę.
Przez krótką chwilę nie uzyskuje odpowiedzi. Słyszę jak Paul chodzi wokół mnie i dotyka swój szorstki zarost.
- Powiem ci, bo i tak byś się dowiedziała prędzej czy później. - zaczyna, a mi już sam wstęp się nie podoba.
- Jesteś w piwnicy jednego z domów, ale to jest twoje tymczasowe miejsce, bo za parę godzin będziesz gdzie indziej. - kończy zupełnie tak jakby przemawiał na konferencji, którego tematem jest pokój na świecie. Tylko różnica tkwi, w tym, że on nie postępuje dobrze.
- Tymczasowe miejsce? - zaczynam cicho, jakbym nie zrozumiała co do mnie powiedział. - Co? To gdzie potem będę? Czemu masz gdzieś iść? - znów zaczynam krzyczeć, a wraz z nim pojawia się panika, bo teraz nic nie jest jasne.
Gardło nie pozwala mi na więcej, więc pozostaje mi tylko cichy szloch.
- Oj, Debbie. - zaciąga mi włosy z ucho. - Właśnie zostałaś sprzedana. - kończy po czym zaczyna się śmiać.
- A więc oto ci chodziło! Zwabiasz dziewczyny do siebie, a potem je sprzedajesz? - mówię głośno, bo właśnie w tej chwili zrozumiałam co tu jest grane.
- Bystra jesteś, ale teraz to już jest trochę za późno, nie sądzisz? - mówiąc to przejeżdża dłonią po moim udzie, co wywołuje u mnie obrzydzenie.
- Nie dotykaj mnie. - rzucam ostro w jego stronę.
- Ach tak! - mówi takim głosem jakby miał jakiś zły pomysł.
Jednym ruchem unosi mnie lekko do góry po czym obraca tak, że klęcze. Nogi związane, a ręce spętane do góry. Paul zrywa ze mnie ubrania bez żadnego problemu.
- Paul! Co ty robisz? - mówię nerwowo, bo mam czarne myśli.
Słyszę jak odpina pasek od spodni i go ściąga. Potem odpina rosporek, a spodnie spadają mu w dół. A wtej chwili został wydany wyrok, na który ja nie miałam wpływu.
Czuję jak Paul schodzi na kolana. Zaczyna mnie dotyka po pośladkach, a ja zaciskam zęby i pozwalam lecieć łzą.
- Nie rób tego, proszę... - mówię szlochającym głosem.
- Za późno kochana. - mówiąc to caluję mnie delikatnie w policzek i wbija się we mnie swoim członkiem. Jest bez uczuć. Próbuje się wyrywać, wykręcać. To wszystko na nic. Próbuje krzyczeć, ale to też okazuje się być bezskuteczne, bo zakleja mi usta taśmą. Robi to tak brutalnie, że aż nie chcę, o tym myśleć. Przeżywam okropny ból, który ogarnia moje ciało do takiego stopnia, że zaczynam się chwiać. Nie mogę utrzymać się...
Mdleje...***
Hej moi czytelnicy. :)
Ośmiela się was tak nazwać.Jak zapewne przeczytaliście, w tym rozdziale jest trochę brutalności. Ale jest, w tym trochę prawdy, bo ludzie,którzy wydają nie nam dobrze znani, mogą mieć swoje drugie oblicze i to nie koniecznie dobre.
Czytajcie dalej. :)
Weroonka9.
<3

CZYTASZ
Krzyk o wolność.
Mystery / ThrillerIdę ciemną mroczną ulicą, która jest oświetlana przez jedną latarnie. Drzewa są tak blisko siebie posadzone, że księżyc nie daję rady się przebić. Wieje silny wiatr, który zawiewa suche liście z jednej strony ulicy na drugą. A wraz z liśćmi udaje m...