Epilog

109 17 3
                                    

Moje serce jest głupie, głuche. Głuche jak bez denna studnia zrobiona z ciężkich głazów. Nie słucha nikogo. Przekręca słowa gubiąc niektóre po drodze. W jej pamięci pozostają jedynie te, które mają jakiś głębszy sens.
Słucha tylko siebie, zupełnie jak ja. Mówi to co chce usłyszeć i robi to. A ja cała robię to co chcę i myślę to co one. Jesteśmy jednością, choć czasem wygląda to na coś innego. Mogłabym powiedzieć, że to właśnie ono mnie wplątało w tą całą sprawę, w której jestem nieszczęśliwą osobą - dziewczyną. To właśnie ono sprawiło, że zdecydowałam się postąpić tak, a nie inaczej. To właśnie przez nie, nie jest tak jak dawniej, nie jest dobrze.

Ono, czyli moje serce.

Dzień szybko minął i nastało już jutro. Dzień mojej szansy na wolność.
Zanim się obejrzałam, a już siedziałam na tylach samochodu i jechałam do rodzinnego domu. Przez przyciemniane szyby nie było nic widać.

- Jesteśmy już na miejscu. - oznajmia szofer.

- Idź Debbie, poczkamy tutaj na ciebie. - mówi Rex, a ja się chwilę waham.

Po czym ruszam w stronę drzwi frontowych. Wchodzę, a wraz z pierwszym krokiem pojawia się ulga. To jest moje miejsce.

- Mamo! Tato! Jestem, wróciłam! - krzyczę, a wraz z słowem "wróciłam" lecą pierwsze łzy.

Rodzice wychodzą z tarasu i stają przede mną.

- Debbie? - pyta się mama.

- Mamusiu! Posłuchaj, pewnien chłopak, którego poznałam na internecie zawrócił mi w głowie tak, że nie wiedziałam co robię. Zgwałcił mnie, a potem sprzedał jakiemuś bogatemu mężczyźnie, który mnie tutaj przywiózł i właśnie czeka na mnie przed naszym domem. Mamo, pomoż mi! - mówię i rzucam się mamie na szyję. - Już myślałam, że wasz więcej nie zobaczę. - mówię i pozwalam swobodnie płynąć łzom.

- Pani Powell, gdzie zostawić pieniądze? - głos dobiega s tarasu, a co najgorsze to był znajomy głos.
Podnoszę wzrok.

- Paul!? - zaczynam krzyczeć, po czym odsuwam się od rodziców. - Mamo! Tato! Co tutaj jest grane? To całe piekło, które przeżywałam to była wasza sprawka? A ja się o was martwiłam... - bezsilnie spadam na kolana w kałużę łez.

- Rex, zabierz ją. - mówi Paul do mężczyzny za mną.

Rex złapał mnie za ramiona i delikatnie wynosił z domu, a moje zimne i zaczerwienione oczy, które pozostały smutne wpatrywały się w spokojne twarze rodziców. Łzy na zawsze zastygły. Gdyby tylko wiedzieli, że moje serce w tym momencie umarło...

Życie to jedna wielka fikcja...
A zaczyna się ono, kiedy narodzi się życie...
...i narodziłam się ja.
Jeden nieuważny ruch i można bardzo łatwo swoje życie przegrać.
...i narodziłam się ja.
często nasze wyobrażenia są większe niż najskrytsze marzenia.
...i narodziłam się ja.
I, przegrałam.

Będę krzyczeć,
krzyczeć!
Krzyczeć tak długo, aż ktoś w końcu usłyszy mój krzyk...
Krzyk o wolność.

***
Hej misie,
jak się pewnie domyślacie to jest już koniec przygód, a raczej cierpienia naszej bohaterki Rose.

Nie wiem, czy jest w nim jakiś morał, ale sądzę, że na pewno da Wam dużo do myślenia.
<3

Weroonka9 - obserwuj!
<3 <3 <3

Krzyk o wolność.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz