Rozdział zadedykowany mojej przyjaciółce, która podsunęła mi pomysł na rozdział. Wracaj do zdrowia <33
Teraz jestem w domu, leżę na łóżku i piszę z Rafałem. Rafał to miły chłopak, często mnie pociesza i opowiada jakieś kawały. Wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku.
"Dobranoc Rafał, jestem zmęczona. Lekarz mówił, że muszę odpoczywać. Papa"
"Dobranoc, An :**"
Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie. Po kilku minutach odpłynęłam do krainy snów.
Rano obudziłam się , dość wcześnie. Wstałam leniwie z mojego cieplutkiego łóżeczka, na którym spała Daisy i udałam się pod prysznic. W letniej wodzie, w której zaczęłam się budzić, umyłam ciało i włosy. Wyszłam spod prysznica wytarłam ciało ulubionym mięciutkim ręcznikiem i założyłam na siebie ciuchy, które wcześniej przygotowałam. Moje żółte materiałowe długie spodnie idealnie komponowały się z szarą bluzą, której bardzo dawno nie miałam na sobie. Na nogi wsunęłam moje kapcie kotki i poszłam do kuchni, w celu napełnienia żołądka. Rodzinka jeszcze spała, więc najciszej jak tylko mogłam zrobiłam sobie coś do zjedzenia. Po zjedzeniu najzwyklejszych kanapek z serem, ubrałam zimową kurtkę i buty.
~Daisy !- zawołałam mojego psa, który po kilku sekundach stał przy mnie i czekał, aż przypnę smyczkę do obroży. Zgarnęłam jeszcze z pokoju komórkę i słuchawki. W uszach zaczeła dudnić mi cover Lindsey Stirling i Pentatonix Radioactive. Pogrążona w myślach i piosence zmierzałam w stronę parku.
~~~Poniedziałek, rano~~~
Obudził mnie niezwykle głośny dzwonek który odrazu wyłączyłam. Wstałam z łózka i poszłam do łazienki. Zimne kafelki szczypały mnie w nogi. Wykonałam poranną rutynę oraz zjadłam szybkie płatki z mlekiem. Miałam 10 minut do autobusu. Pobiegłam do mojego pokoju po kurtkę i plecak. Już chciałam wziąć plecak ale niestety znów zostałam oszukana przez los, byłam nie spakowana. Co ja wczoraj robiła, że nie miałam czasu się spakować ?! Szybko zapełniłam plecak, założyłam odzież wierzchnią i wyleciałam z domu zatrzaskując drzwi. Na szczęście zdążyłam na autobus i już po chwili byłam w mojej szkole. Nigdzie nie mogłam znaleźć Meg. Próbowałam się do Niej dodzwonić ale nie odbierała.
~~~Po szkole~~~
Po szkole odrazu poszłam do Meg. Nie odbierała telefonu, co mnie bardzo zmartwiło. Poszłam do jej domu. Zadzwoniłam domofonem niestety nikt nie otwierał. Spróbowała dodzwonić się do Meg, niestety na nic. Czas na plan B. Wybrałam numer mamy Meg. Sygnał pierwszy. Sygnał drugi.
~Tak słucham? - usłyszałam zapłakany głos mamy Meg.
~Dzień dobry. Tu Anastazja. Wie Pani może gdzie jest Meg, nie mogę się do niej dodzwonić. - kobieto wybuchła płaczem. - Przepraszam, coś się stało? - mama Meg nie odpowiadała
~Dzień dobry, tu tata Mariette. Czy mogłabyś przyjechać do szpitala ? Meg podcięła sobie żyły. - słowa dotarły do mnie jak kubeł zimnej wody. Nie mogła się ruszyć, nie wiedziałam co myśleć. Meg podcięła sobie żyły ? Dlaczego ? - Halo?
~Czy ona żyje ? - zapytałam, bałam się najgorszego. Z moich policzków płynęły gorzkie zły.
~Jest w śpiące. Zostawiła dla Ciebie list.
~Na jakim oddziale leży ? Za chwilę będę.
Tata Meg, podał mi nazwę oddziały. Biegiem udałam się w stronę szpitala a w głowie miałam tysiące myśli. Miała jakieś problemy ? Czemu mi nie powiedziała? Po chwili byłam w szpitalu, na oddziale gdzie leżała Meg. Na korytarzu zobaczyłam jej rodziców. Mama mojej przyjaciółki siedziała na krześle z twarzą w dłoniach, płakała a ojciec chyba ją pocieszał. Podeszłam do nich powoli, gdy zobaczyłam Panią Monikę(mama Meg) natychmiast się do Niej przytuliłam. Traktowałam ją jak ciocię. Po naszych policzkach spływały wciąż spływały łzy. Po chwili przyszedł do nas lekarz.
~Dzień dobry państwu. Stan państwa córki jest zły. Straciła dużo krwi. Jeszcze kilka minut i nie moglibyśmy jej uratować. Jest w śpiące. - zwrócił się do nas lekarz, w jego oczach widziałam współczucie.
~Czy ona przeżyje ? - wyrwało mi się gdy tylko lekarz skończył swój monolog.
~Nie wiadomo. Musimy czekać na ustabilizowanie się jej stanu.
~Jakie są szanse ? - zapytała Pani Monika
~Niewielkie, ale proszę być dobrej myśli. - lekarz odszedł od niej a ja wbiegłam do sali Meg. Była blada bardzo blada. Podpięta do masy aparatury i różnych maszyn. Podeszłam do niej i złapałam za rękę. Miała pełno blizn. Na szafce zauważyłam kopertę zatytułowaną "Dla Anastazji". Wzięłam ją i schowałam do kieszeni nie chciałam jej teraz czytać. Usiadłam na krześle.
~Meg, co się stało ? Dlaczego to zrobiłaś? - mimowolnie z moich oczu zaczęły lecieć łzy. - Dlaczego ze mną nie porozmawiałaś, jeśli miałaś jakieś problemy? Meg proszę nie zostawiaj mnie. Nie wiem co się stało ale to nie było tego warte. - skończyłam swój monolog i siedziałam przy niej jeszcze chwilę. Nagle usłyszałam jak jakaś maszyna zaczeła bzyczeć. Lekarze i pielęgniarki natychmiast zbiegli się do sali Meg.
~Proszę wyjść. - prosiła jakaś pielęgniarka i prowadziła mnie za rękę w stronę drzwi.
~Co się stało ? - znów się rozpłakałam, chciałam się wyrwać ale lekarka wypchnęła mnie za drzwi. - Ratujcie ją! Ona przeżyje, rozumie pani ?! Ona musi przeżyć! -pielęgniarka próbowała mnie uspokoić, ale nie za bardzo się jej to udawało. Meg tam umiera a ja sobie siedzę. Zaczęły mi się przypominać te wszystkie wspólne chwile. Nasze ulubione pidżama party, spacery, wspólne lekcje i kolonie na których byłyśmy razem. Było tak cudownie. Czy to przeze mnie ? Rodzice Meg także płakali. Po chwili z sali Meg wyszedł lekarz.
~Przepraszam nic nie można było zrobić.
____________________________________________
863 słów
Hejka, nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał. ^^ Rozdział dla mojej przyjaciółki. Zdrowiej Wika ! Dzięki, za wszelkie komentarze, bądź gwiazdki. Trzymajcie się, do następnego :*
CZYTASZ
Historia Pewnej Nastolatki | Book One
FanfictionHistoria jej życia. Co mogła zmienić, czego uniknąć. Co zrobiła, bądź czego nie zrobiła. Dowiedź się w książce ''Historia Pewnej Natolatki" C=