Część 8

242 23 3
                                    

Byłem tak ... zdenerwowany?  Nieogarnięty? Nie, to chyba nie to. Chyba po prostu nie mogłem się doczekać. A więc byłem tak niecierpliwy-bo to chyba to słowo- że przyjechałem pod jej dom o pół godziny za wcześnie i teraz jak debil musiałem czekać na 20. Co chwila zerkałem na zegar wbudowany w deskę rozdzielczą. Boże, czas płyną tak wolno, kiedy czekałem na nasze kolejne spotkanie.Widziałem każdą zmieniającą się cyfrę. Minuta po minucie.       

Kiedy w końcu wybiła tak upragniona przeze mnie godzina, wysiadłem z auta i szybkim krokiem powłóczyłem pod jej drzwi. Zapukałem cicho i odsunąłem się o krok do tyłu, by nie dostać w twarz. Usłyszałem stukot szpilek, a drzwi się otworzyły i wtedy ja ujrzałem.

Była taka piękna swojej czarną sukienkę z rękawem trzy-czwarte, a jednak ramiona miała odkryte. Boże, święćmy dzisiejszą mode. Jej czarne włosy ułożone w lekkie loki, opadała na jej odsłoniętą skórę. Wyglądała ślicznie, musiałem jej to powiedzieć. 

-Cześć kochana, wyglądasz prześlicznie- zarumieniła się delikatnie.

-Hej, dziękuję. Jakiś ty punktualny.- zaśmiałem się na jej słowa.

- Tak, jestem bardzo punktualny. Idziemy?

- Tak, tylko wezmę torebkę.- powiedziała i rzuciła się się po nią do środka. Po chwili już stała przede mną - gotowa.

Jak prawdziwy dżentelmen otworzyłem jej  drzwi od samochodu. Z uśmiechem na ustach wsiadła do środka. Po kilku minutach byliśmy już przed restauracją.  Rzuciłem groźne spojrzenie na gościa, który przyglądał się Alice, tym samym dając mu do zrozumienia, że ona nie jest tu sama. Zaoferowałem swoje ramie, a gdy ona je ujęła, poczułem się dumny.

Gdy kelner wiedział już co mają dla nas przygotować, postanowiłem zacząć rozmowę.

-Powiedz mi  kochana, co tak piękna kobieta robi księgarni między książkami?

-To akurat proste pytanie: kocham książki.

Zmarszczyłem brwi. Przeczytałem w życiu dużo książek, ale żeby od razu je pokochać?

-Wiesz dlaczego tak bardzo je lubię?- ciągnęła. Pokręciłem przecząco głową.- Bo jak już je przeczytam to przestaję się łudzić.

-Łudzić?-zapytałam nie rozumiejąc.

-Tak- powiedziała odstawiając kieliszek z winem- każdy człowiek marzy, by przytrafiła mu się jakaś scena z filmu lub książki. Ja jestem romantyczną realistką, wiem, że to tylko fikcja, lukrowana rzeczywistość, że w życiu nie przytrafi mi się coś co zostało napisane.- zaśmiała się - Głupia jestem, prawda?

Zastanowiłam się chwile nad tym co powiedziała.

-Nie, raczej... intrygująca. Po prostu sądzisz, że nie ma szczęśliwych zakończeń.- pierwsza myśl: trzeba to zmienić.

- Wręcz przeciwnie, ale droga do nich jest bardzo, bardzo długa i nie koniecznie są takie piękne.

Popatrzyłem w bok i krew we mnie zawrzała: dwóch kolesi ze stolika obok centralne patrzyła na Al i prawili jej zbereźne komentarze. Prychnąłem.

- Co się stało?- zapytała.

-Wiem, że wszyscy faceci mi dziś zazdroszczą, ale mogę im dać w mordę?- pokazałem brodą w ich stronę. Popatrzyła na nich, a gdy obróciła się i zobaczyła poważny wyraz mojej twarzy wybuchła śmiechem. To właśnie wtedy to odkryłem. Oddałbym prawie wszystko, by się tak uśmiechała. Prawie, bo swojej miłości do niej by nie poświęcił. Oczywiście ona nie musi wcale czuć tego samego i mogłaby przestać się ze mną spotykać. Mogłaby czuć cokolwiek do innego faceta i to z nim tworzyć swoją miłosną historie. Wtedy i tylko wtedy, z trudem pozwoliłbym jej na to, by odeszła, bo jej uśmiech jest dla mnie najważniejszy. To proste: gdy ona będzie szczęśliwa i ja taki będę. 

- Co cię tak śmieszy?

-Twoja powaga. To tylko żary.

-Mnie jakoś nie śmieszą.

- To może wyjdziemy się przejść zanim kogoś zabijesz, a w tych szpilkach daleko zwłok nie uniosę.- zaśmiałem się. 

-Tak spacer to dobry pomysł. 

RozszyfrujOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz