Część 32

67 9 3
                                    

-Po prostu podaj mi jej komputer! 

-Tak, Szerloku...  Nawet jakbym ci go podał to i tak nie masz do niego hasła - prychnął.

- Zaraz coś wymyślimy. To kobieta... pewnie to imię jakiegoś szczeniaczka z dzieciństwa.

-Elena nie miała psów - burknął i - w końcu! - mi go podał.

Gdy laptop się "odpalał", zacząłem myśleć nad kodem. Jednocześnie przeszukałem ich pocztę, która leżała na wyspie kuchennej. Nic ciekawego i przydatnego.

Podszedłem do kompa.

- Może jej imię? - wpisałem. Nie to nie to - co powiesz na datę urodzin?

-15 maja 1992 - powiedział zamyślony. Skąd, do cholery, on to wie? - ale nie masz nawet co tego wpisywać - spojrzałem na niego z pode łba, a on zabrał mi lapka - to musi być coś prostego, ale i nieoczywistego. Popróbował kilka razy, ale nic z tego nie wyszło. Zamyślił się na chwilę - a może...? - wymruczał, a później uśmiechnął  się do mnie szelmowsko - Boże, kocham tę kobietę... - wymamrotał, a ja usłyszałem starą, dobrą melodie włączającego się Windowsa. Odebrałem mu sprzęt.

- Jak tyś to zrobił? - zapytałem. Byłem pod dużym wrażeniem. 

Zarumienił się.

-Wpisała moje imię jako hasło... - powiedział z błąkającym się na ustach uśmiechem, a ja się tylko zaśmiałem.

Wszedłem na historie w wyszukiwarce, a Jav zajął się salonem. 

Nic tam nie znalazłem, a poczta była zabezpieczona. Już miałem się poddać i iść do domu, gdy nagle zadzwonił telefon stacjonarny na szafce w kuchni.

Jav podszedł do niego.

- Co robisz?! - syknąłem.

- Noo.... odbieram? - zabrzmiało  to jak pytanie.

- Debilu, nikt ma nie wiedzieć, że tu byliśmy

Po kilku chwilach zabrzmiało powitanie, a następnie usłyszałem radosny głosik, którego myślałem, że w życiu już nie usłyszę.

- Cześć kochana, nie wiem czemu nie odbierasz komórki, ale myślałam, że zastanę cię w domu... ale tu chyba tak samo klops - zaśmiała się - Miałam potwierdzić i potwierdzam. Przyjadę tak jak obiecałam - zaciągnąłem głęboko i szybko powietrze  i podszedłem do telefonu.

- CO TY ROBISZ? - krzyknął Jav.

-...muszę pozamykać stare sprawy i rachunki...

- Jak to ?CO? Ona zaraz się rozłączy, to moja jedyna szansa. 

- ... nie fatyguj się po mnie na lotnisko... - kontynuowała

-Głupi jesteś! Jak cię usłyszy to się zezłości i wcale nie przyjedzie. Jak będzie  tutaj, na miejscu to ją zgarniemy. - westchnąłem. On miał racje. - wtedy ją złapiemy, a ty już się postarasz, żeby drugi raz nie zwiała. 

-.... do zobaczenia - a później dodała zbolała -  Kocham was, pozdrów Java i pamiętaj!  Nie mów nic mu o tym, że przyjadę. Nie chcę żeby jak chłopiec na posyłki od razu pobiegł do Willa na skargę - westchnęła znużona - w końcu robię to dla niego.

Usłyszeliśmy ciche "pip" i wiadomość się skończyła.

A my... My staliśmy jak słupy.

 Pierwszy odezwał się Jav.

-JA? "Chłopiec na posyłki" - zaśmiał się.

Boże, słyszałem ją. 

SŁYSZAŁEM!

Nic jej nie jest.

Pierwszy raz od kilku dni mogę normalnie oddychać. Nawet nie wiedziałem, że mam z tym trudności. Uśmiechnąłem się jak głupi do sera.

Będzie tu.

Boże, dopiero to do mnie dociera. 

... ale jednego nie rozumiem. Dlaczego ciągle powtarza, że uciekła dla mnie i że wszystko to, robi dla mnie. 

Co takiego się stało? 

-Podaj mi długopis - szepnąłem.

Poparzył na  mnie ze zbolałą miną, ale zrobił to co prosiłem.

- Co robisz? 

Spisałem numer z jakiego dzwoniła Alice. 

-Ubezpieczam się - powiedziałem z gulą na gardle. 

-Wdawała się szczęśliwa... - zamyślił się - ...aż do momentu, gdy wspomniała o tobie. Naprawdę dobrze kłamię, na początku nie zorientowałbym się, że cierpi.

-Prawda?

-Co zrobisz jeśli się nie zgodzi do ciebie wrócić?

Co zrobię???

- Będę błagał.



*****

Nie mam pomysłu na notatkę! :p

Ktoś jeszcze czyta to "coś"?

RozszyfrujOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz