Część 25

118 11 3
                                    


- Naprawdę, to nic takiego, nie przejmuj się.

- Przecież widzę że coś się dzieję, proszę powiedz mi! - prawie błagałem!

Westchnęła.

-Okej, powiem. Ale mogę później, teraz musimy iść. Za pół godziny jest ten grill, będą czekać.

Myśli, że zbędzie mnie tak łatwo. Wieczorem nie dam się tak łatwo, ale teraz.... teraz ma rację.

-  Najpierw zjesz śniadanie, ok?

-Dobrze, kochanie. - słowo kochanie powiedziała z silną nutą rozgoryczenia. 

Chciała - dziwne - tym zakryć smutek, który czaił się w jej oczach.

Wyszła w kierunku kuchni ciut za mocno tupiąc nagami. Wznosząc oczy ku niebu i kręcąc głową pomaszerowałem za nią.


Pół godziny później jesteśmy przed domem rodzinnym Jev'a . Mały bliźniak z drewnianymi oknami. Od dwóch lat przyjeżdżam tu regularnie. Kiedy zmarł mój ojciec musiałem wyjechać na studia i do pracy po to, by mamie było lepiej. To właśnie rodzice mojego najlepszego kumpla pomagali mi tu we wszystkim. A teraz, kiedy mam swoją własne firmę, nie zapomniałem o najbliższych i z chęcią tu się pokazuję. Simon i Bella to wspaniała para. Przeżyli z sobą szmat czasu, a ciągle kochają się tak, jakby poznali się dopiero wczoraj.

-Dalej jesteś zła o to, że podsłuchiwałem? - spytałem pomagając jej wyjść z samochodu.

Przy śniadaniu obróciła wszystko na swoją stronę i wyszło, że to ja jestem ten zły.

Kobiety.

-Już chyba nie.

-To dobrze - powiedziałem całując ją w czółko.

Podeszliśmy z drugiej strony, od ogrodu.  Grill już się zaczął. 

- Jak miło, że przyszedłeś! - zawołała Bella rzucając mi się na szyję 

-Nie mogłem opuścić takiego wydarzenia - powiedziałem - jak się pani miewa?

Uderzyła mnie w ramie. 

-Will, ile razy mam powtarzać jaka pani? - przerzuciła wzrok na miejsce gdzie stała Alice - o boże dziewczyno  coś ty zrobiła z włosami? Choć tu do mnie, jak dawno się nie widzieliśmy. 

- Nie podoba się pani? - spytała przytulając do siebie kobietę .

- Nie, skąd! - zaprzeczyła - tylko twoja twarz mi się kojarzyła z długimi blond włosami. 

BLOND?!

-BELLA!!! - usłyszeliśmy z strony domu - no nie mogę tego znaleźć, choć mi pomóc!

-Przepraszam, ale mój mąż chyba sobie rady nie daje. - i odeszła

-Nie wiedziałem, że się znacie. 

-Chyba zapomniałeś, że nie tylko ty jesteś kumplem Jev'a, co?

-No dobra, a te włosy? Dlaczego się przefarbowałaś?

-To było konieczne.

- Koniecznie? - nie zrozumiałem.

  Popatrzyła na mnie jakby to było oczywiste.

- A jak, twoim zdaniem, uciekała bym tyle lat bez zmian wizerunku? To, że teraz jest chory i nie ma siły mnie ścigać nie ma znaczenia. Zawszę znajdzie jakiś pretekst żeby mnie trochę pognębić.

RozszyfrujOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz