3.

467 39 0
                                    

                  

Biegłam przed siebie tak szybko na ile pozwalały mi moje nogi. Czułam za sobą jeszcze innych biegnących za mną. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie biegnę. Teraz liczyło się tylko to by zwiać przed strażnikami. Nawet nie wiem czy chłopak z kręconymi włosami i ten bezczelny dupek wyszli z tego cało. Przepuścili mnie bym przeszła przez siatkę przed nimi i nim zorientowałam się, co się wokół mnie dzieję ktoś zaczął krzyczeć bym biegła przed siebie. Tak, więc zrobiłam. Biegnę już dobre 10 minut bez przerwy, ale to uczucie, że jestem poza więziennymi kratami daje mi swego rodzaju siłę. Moje płuca palą nie miłosiernie a drobne gałęzie, leżące na leśnej ściółce utrudniają mi bieg.

Spojrzałam za siebie i zauważyłam biegnącego zaraz za mną tego młodego blondyna. Przyglądałam się mu w czasie, kiedy podeszli do mojego stolika, ale on, jako jedyny nie odezwał się do mnie słowem. Jak dla mnie wyglądał bardzo młodo i zdziwiło mnie to, że w tak młodym wieku mógł trafić do tak strasznego miejsca. Nagle pod swoim stopami nie czułam już leśnego podłoża a twardy asfalt.
- Co teraz? – Zapytałam chłopaka, przez co automatycznie odwróciłam się i spojrzałam na jego twarz. Mimo tego, że jedynie księżyc oświetlał nasze twarze, zauważyłam jego oczy. Miały piękny, niebieski kolor.
- Trzeba się gdzieś ukryć. Jeśli strażnicy nie dopali reszty to powinniśmy się spotkać w tym samym miejscu. – Pokiwałam głową a on bez słowa ruszył przed siebie. Nie musieliśmy się spieszyć, bo w oddali nie było słychać żadnych głosów. Otaczała nas jedynie ciemność i lekkie światło, jakie dawał tej nocy księżyc. Szłam krok w krok za tym młodym blondynem w kompletniej ciszy aż nagle on się zatrzymał. Usiadł na powalonym drzewie i jak gdyby nigdy nic zaczął się we mnie wpatrywać.
- Co? – Spytałam zmęczona jego natarczywym spojrzeniem.
- Jak masz na imię?
- Po co ci to wiedzieć? – Moja chamska strona odezwała się we mnie. Ten blondyn zaczął mnie irytować i to poważnie. A moja irytacja wzrosła do poziomu złości, kiedy ten po prostu zaśmiał się perfidnie.
- Chcę wiedzieć jak ma na imię dziewczyna, z którą będę musiał przejść pół Australii. – Z tym stwierdzeniem miał rację. Zrobiło mi się głupio, że tak zareagowałam na to, że on po prostu chciał znać moje imię.
- Alysa.
- Ethan. Miło mi. – Blondyn wyciągnął swoją dłoń w moją stronę a ja niepewnie, ale mocno ją uścisnęłam. Dla mnie to było trochę śmieszne. Dopiero, co uciekliśmy przed strażnikami a ten tak po prostu zawiera ze mną znajomość.
- Co teraz? Będziemy tu siedzieć i czekać nie wiadomo ile? – Zapytałam zaraz po tym jak puściłam jego dłoń.
- Ashton powiedział, że mamy czekać przy powalonym drzewie na nich. Znamy te lasy jak własną kieszeń. Nie martw się. – Widać było jak chłopak próbuje mnie uspokoić. Za pewne spostrzegł moje trzęsące się dłonie i niepokój wymalowany w oczach. To zawsze mnie zdradzało. Nie wiem, jakim sposobem próbowałabym to zatuszować i tak moje oczy ukazywały strach.
Po chwili bezcelowego ślęczenia i wpatrywania się w drzewo, postanowiłam sobie na nim usiąść. Kto wie ile będziemy musieli czekać na resztę. Chłopak o imieniu Ashton kazał nam tu czekać – jak powiedział Ethan. Co jeśli strażnicy ich dopadli? Narażamy naszą wolność czekając tu na nich, nie mając pewności czy na pewno przyjdą. Chciałam się odzywać coś na ten temat do Ethana, kiedy w oddali usłyszałam biegł paru osób. Razem z blondynem wytężyliśmy wzrok i po chwili ujrzeliśmy czwórkę chłopaków.
- Myśleliśmy, że już nie przyjdziecie. – Ethan podszedł do chłopak z blond kręconymi włosami i przywitał się z nim w męskim uścisku.
- Trzeba było załatwić kilka strażników, ale to była bułka z masłem. – Kolorowłosy chłopak uśmiechnął się w moją stronę, obracając w dłoni srebrny pistolet. Pewnie myśli, że wystraszy mnie tym swoim gadaniem, lecz grubo się myli.
- Reed a ty jak tam? Wszystko okey? – Chłopak z kręconymi włosami podszedł do mnie i zaczął skanować moje ciało od góry do dołu.
- Wszystko okey. – Odpowiedziałam mu a ten w odpowiedzi posłał mi jedynie uśmiech i ponownie zaczął rozmawiać ze swoimi kumplami. Ten blondyn z kręconymi włosami zachowywał się jak ich przywódca. Reszta słuchała się go jak te posłuszne pieski. Jednak coś mi się przypomniało w pewnej chwili – słowa Eleny. Kobieta opowiadała mi o ich przywódcy, który jako jedyny uciekł z więzienia. No teraz już nie, jako jedyny, bo nasza szóstka też tego dokonała.
- A ty, czemu z nimi nie gadasz? – Zapytałam Ethana, gdy zauważyłam chłopaka idącego z powrotem w moją stronę.
- Uważają mnie za gówniarza i nie chcą mnie wtajemniczać w te swoje plany. – Chłopak zaśmiał się słodko, przez co ja też zachichotałam jak głupia nastolatka.

Słońce zaczęło wyglądać za horyzontu a ja byłam zachwycona tym widokiem. Pierwszy raz od jakiegoś czasu mogę to słońce oglądać nie za więziennych krat. Podczas naszego marszu przez las piątka chłopaków praktycznie nic się nie odzywała. Jedynie Ethan był tak miły i dotrzymywał mi cały czas towarzystwa. Przez ten czas dowiedziałam się, że skończył już 19 lat, co oznacza, że jest w moim wieku. Opowiedział mi, że w liceum był kapitanem drużyny futbolowej, ale ze względu na jego sprawy związane z gangiem, rzucił szkołę a zarazem wszystko z nią związane.
Pierwszym naszym przystankiem okazała się jakaś opuszczona stacja benzynowa. Na początku oczywiście nastała panika i nadeszło pytanie czy na pewno jest ona opuszczona. Przez pierwsze 15 minut chłopcy naradzali się w kwestii, kto pójdzie sprawdzić stację, lecz ja nie chciałam czekać. Potrzebowałam, chociaż trochę wody do umycia się i pragnęłam jak najszybciej zrzucić z siebie ten okropny, pomarańczowy uniform. Korzystając z okazji, że chłopcy obmyślają plan ruszyłam w stronę stacji. Najpierw podbiegłam do drzwi i kucnęłam przy nich. Były zamknięte. Postanowiłam poszukać innego wejścia do środka. Przeszłam na tyły stacji a tam od razu rzuciło mi się w oczy lekko uchylone okno. Bez problemu weszłam do środka i otworzyłam frontowe drzwi.
- Chłopaki! – Krzyknęłam na tyle głośno by tylko oni to usłyszeli. Stacja była na odludziu, ale i tak wolałam nie zwracać na naszą grupę zbytniej uwagi.
- Alysa punkt dla ciebie. – Ethan przybił mi piątkę i wszedł do środka od razu rozglądając się na wszelkie strony. Widziałam na twarzy tego chłopaka z blond-kręconymi włosami mały uśmieszek na ustach, lecz jeden ten z krótkimi czarnymi włosami chyba mnie nie lubi. Posłał mi zirytowane spojrzenie i trącając mnie ramieniem wszedł do środka. Chłopak z kolorowymi włosami zaraz po tym jak wszyscy weszliśmy do pomieszczenia z powrotem zamknął drzwi by nie zwracać uwagi przejezdnych.
- To my z Reed sprawdzimy górę i przygotujemy nam miejsca do spania. – Ethan skinął na mnie głową bym poszła za nim. Wędrówka w dzień byłaby za bardzo ryzykowna.
Nie chcąc zostać na dole z chłopkami ruszyłam za Ethanem. Jakoś nie ufam reszcie. Jedynie Ethan wydaję się godny mojego zaufania.
Poziom górny stacji benzynowej był kompletnie pusty. Pod ścianą leżało kilka pudeł kartonowych i butelek po napojach. Można to było wykorzystać jak to Ethan stwierdził do skonstruowania łóżek. Jednak coś jeszcze przykuło moją uwagę. Drewniane drzwi na samym końcu pomieszczenia. Podeszłam do nich a w środku zauważyłam coś, o czym marzyłam o bardzo dawana. Nie można była nazwać to luksusową łazienką, ale prysznic był, toaleta, – co prawda wszystko brudne i odpychające, ale to da się przecież posprzątać. Ostatecznie Ethan zostawił mnie w tej łazience a sam poszedł szykować nam miejsca do spania. Okazało się, że tutaj spędzimy ten dzień a nocą ruszymy dalej. Moje starania chyba okazały się trafne, bo chłopcy na dole już nie mogli doczekać się by skorzystać z łazienki.
Gdy skończyłam ogarniać łazienkę, wyszłam z niej i zauważyłam Ethana siedzącego przy oknie. Chłopak siedział z papierosem między ustami, najwyraźniej skończył pracę dużo wcześniej ode mnie.
- Łoże gotowe królewno.

Release me. ||L.H||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz