Luke wparował do pokoju ubrany w idealnie dopasowany czarny garnitur. Uśmiechnęłam się na ten widok i podniosłam się tak by stanąć oko w oko z Hemmingsem.
- Wow! Alysa wyglądasz... - Luke obejrzał mnie od góry do dołu zatrzymując się dłużej na mojej twarzy.
- Tak, tak. Ty też niczego sobie. Idziemy? – Spytałam schylając się po kopertówkę, która leżała zapakowana na łóżku. Hemmings nie odrywając ode mnie wzroku skinął głową i uprzednio puszczając mnie pierwszą ruszyliśmy razem do wyjścia.
Przed hotelem pierwsze co to rzuciło mi się w oczy czarne bmw zaparkowane zaraz przy wyjściu. W ogóle nie zdziwiło mnie to gdy Luke stanął prze samochodzie i otworzył dla mnie drzwi.
- Ukradłeś go prosto z salonu? – Spytałam wsiadając do środka. Luke szybko okrążył samochód i usiadł za kierownicą.
- Nie muszę kraść by wozić się luksusowymi samochodami. – Odpowiedział mi jednocześnie odpalając samochód. Bmw wydało z siebie charakterystyczny dźwięk co było dla moich uszu czymś pięknym. Luke ostro wyjechał z pod hotelu zwracając na nas oczy każdego z przechodniów. No tak Luke lubi być w centrum zainteresowania. Podczas drogi przypomniało mi się, że zapomniałam odpisać Ethanowi na jego wiadomość. Zaczęłam przeszukiwać swoją kopertówkę ale okazało się, że mój telefon został w hotelu.
- Kurwa... - Mruknęłam zła i wlepiłam swój wzrok w obraz za oknem.
- Co? – Zapytał Luke a ja poczułam jego wzrok na swojej osobie.
- Zapomniałam telefonu a miałam odpisać Ethanowi. – Odpowiedziałam Hemmingsowi a ten parsknął śmiechem.
- Co cię tak śmieszy?
- Jak kocha to poczeka. – Powiedział Luke i rzuci mi krótkie spojrzenie, uśmiechając się pod nosem. Nie skomentowałam tego. Wolałam zostawić to bez komentarza. Głupotami, które wygaduje blondyn chce mnie zdenerwować ale dzisiaj się mu to nie uda. Chce się dobrze bawić a nie ciągle myśleć jakim to Luke jest przystojnym idiotą.
Po przyjechaniu na miejsce ujrzałam ogromny dom. Oświetlony był chyba z każdej strony a jego ogród rozciągał się przez kilkanaście albo kilkadziesiąt hektarów.
- Robi wrażenie co? – Skinęłam głową na pytanie blondyna i wysiadałam z samochodu. Luke wystawił swoje ramię w moją stronę co chcąc czy nie chcąc musiałam ująć. Z każdym krokiem dom stawał się coraz to piękniejszy. Im bliżej byłyśmy tym więcej widziałam dekoracji.
- Nazwisko proszę. – Przy wejściu stało trzech, ubranych na czarno kolesi.
- Taylor. Alex i Rober Taylor. – Blondyn podał białą kopertę jednemu z kolesi a ten wyciągnął z niej kartkę i zaczął czytać. Koleś z prawej strony obczajał mnie od góry do dołu co zaczynało być krępujące.
- Wszystko się zgadza. Zapraszam. – Oznajmił nam w końcu jeden z tych obleśnych kolesi a my mogliśmy wejść do środka. Wnętrze jeszcze bardziej zapierało dech w piersiach. Ściany były w kolorze białym a wszelkie elementy były złote. Schody przed którymi znalazła się nasza dwójka robiły imponujące wrażenie. Rozglądałam się dokoła i zastanawiało mnie tylko jedno. Kto i za jakie pieniądze to wybudował.
- Myślałem, że sprzedam jeden strzał temu facetowi. Wpatrywał się w Ciebie jakby chciał cię zjeść. – Hemmings jeszcze bardziej przycisnął mnie do swojego ciała kiedy wchodziliśmy po schodach.
- Obleśny typ. Mam nadzieje, że już go nie spotkam. – Powiedziałam zgodnie z prawdą na co Hemmings skinął głową.
- Ja już się o to postaram. – Powiedział w tym samym czasie kiedy weszliśmy na ogromną sale gdzie znajdowało się już dużo ludzi. Każdy był ubrany w eleganci strój. Kobiety eksponowały swoje ciało przez obcisłe kreacje a mężczyźni ubrani w drogie garnitury pokazywali ile to mają kasy. Dłoń Hemmingsa zsunęła się z moich pleców spotykając się z moją dłonią. Spojrzałam się na niego jak na idiotę i posłałam mu wymowne spojrzenie.
- No co? Próbuje grać dobre i zgodne małżeństwo. - Wytłumaczył mocnej ściskając moją dłoń. Nie odezwałam się już słowem. Jedna noc udawania przecież nikomu nie zaszkodziła?
Razem z blondynem skierowaliśmy się w środek towarzystwa. Ludzie zaczęli witać się z Hemmingsem jakby dobrze go znali. A on witał się z Nimi swoją fałszywą tożsamością. Przy każdej nowej osobie Luke a może raczej Robert przedstawiał moją osobę jako jego świeżo upieczoną małżonkę. A ja grałam przy wszystkich szczęśliwą żonę i całkiem nieźle mi to wychodziło. Zajęliśmy miejsce razem z Lukiem przy jednym ze stolików.- Jesteś dobrą aktorką Alysa – Wyszeptał wprost do mojego ucha aż przeszedł mnie dreszcz. Hemmings najwyraźniej to zauważył bo uśmiechnął się pod nosem i jak gdyby nigdy nic wziął w dłoń kieliszek szampana i wypił go na raz.
- Wiesz co... Nie jesteś taki zły gdy normalnie się zachowujesz. – Powiedziałam i także wzięłam w dłoń kieliszek szampana.
- Ty też jesteś zupełnie inna. – Odpowiedział uśmiechając się do mnie w ten swój sposób. Po jakimś czasie bankiet rozpoczął się na dobre. Z każdej strony było słychać głośne rozmowy i śmiechy. Czułam się w tym towarzystwie jakoś inaczej. Nigdy nie byłam na tak wykwintnej imprezie. Moja definicja imprezy była zupełne inna. Pamiętam jak co weekend Aaron zapraszał ludzi i organizował domówkę. Tam zamiast szampana na stole stały najtańsze piwa a w powietrzu czuć było zapach zioła. Wtedy nie bałam się tam przebywać – w towarzystwie tych wszystkich ćpunów. Wydawało mi się to takie fajne i imponowało mi to. Z perspektywy czasu wydaje mi się to tak głupie i nieodpowiedzialne.
- Mogę prosić? – Z moich myśli wyrwał mnie nagle głos Luke'a. Spojrzałam się na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi. Dopiero po chwili zobaczyłam wiele par tańczących na parkiecie i zrozumiałam, że Hemmings najwyraźniej w świecie chce mnie wyciągnąć do tańca.
- Nie będę z tobą tańczyć. – Zaśmiałam się ale widząc jego poważną minę od razu przeszła mi ochota na śmiech.
- Musimy grać Alysa. Chodź. – Powiedział wystawiając w moją stronę swoją dłoń. Niechętnie ale jednak ujęłam ją i razem ruszyliśmy na środek. Gdy znaleźliśmy się na środku parkietu Hemmings przycisnął mnie do swojego ciała a na swoich plecach poczułam jego dłoń. Po chwili jednak twarz Luke'a niebezpiecznie blisko się do mnie zbliżyła. Już otwierałam usta by zaprzeczyć temu co się za chwile stanie gdy ten wyszeptał.
- Z prawej strony pod marynarką mam pistolet. Gdy dam ci znak zabierzesz go. – Skinęłam głową dając blondynowi do zrozumienia, że rozumiem. Nie miałam co się sprzeciwiać bo tutaj trzeba grać zgodnie z zasadami jak to powiedział Nicholas.
- Idziemy Al...
CZYTASZ
Release me. ||L.H||
FanfictionZ tego miejsca nie było ucieczki. W całym zakładzie jednak głośno było o pewnym chłopaku, który dokonał tego i uciekł z piekła. Podobno zabił jednego strażnika, ukradł jego ubranie i zwiał. Niestety po jego ucieczce zaostrzono ochronę przez co , co...