Wchodząc do budynku poczułem, że coś nie gra. Wszystko było w jak najlepszym porządku a wokół panowała bezwzględna cisza. To nie tak miało wyglądać. Trzymałem wysoko pistolet celując przed siebie i powoli kierowałem się do przodu. Ostrożnie przemieszczałem się aż natrafiłem na metalowe drzwi. Spojrzałem za swoje plecy by upewnić się, że mam wsparcie. Ludzie Nicholasa trzymali się zaraz za mną za co byłem im dzisiejszego dnia wdzięczny. Lekko popchnąłem drzwi a te ustąpiły i ukazały moim oczom ogromną wolną przestrzeń a na środku Ethan i Jake przywiązanych do drewnianych krzeseł.
- Jak dobrze, że w końcu uraczyłeś nas swoją obecnością Hemmings! – Usłyszałem doniosły głos Gainforda ale nigdzie nie było go widać. Ruszyłem powoli do przodu i nagle z ciemności wyłoniła się postać Gainforda.
- Myślałem, że jak porwę ci brata to będziesz tu po kilku minutach. Myliłem się i to bardzo. Musiałem czekać pół dnia by cię zobaczyć. – Powiedział Gainford a ja spojrzałem na niego z pogardą. Jak zwykle chciał mnie wyprowadzić z równowagi a dzisiejszego dnia mogło to nastąpić bardzo szybko.
- Czego chcesz? – Zapytałem prosto z mostu.
- Chce twojej władzy w Sydney! – Gainford odpowiedział szybko i podszedł do Ethana i Jake'a Przystawił lufę pistoletu do głowy mojego brata i spojrzał się na mnie z tą swoją głupią miną. Panowałem nad swoimi emocjami. Nie chciałem pokazać Gainfordowi swoich emocji. Naprawdę to aż cały wrzałem w środku.
- Nie tylko ja sprawuje władze w mieście. Musiałbyś sprowadzić tu resztę mojej paczki by przejąć władze w mieście. –Powiedziałem ukazując chłopakowi swój firmowy uśmieszek. Widziałem jak nerwy puszczają Gainfordowi ale ten idiota i tak trzymał pistolet przy skroni Ethana.
- To ty im rozkazujesz! To ty jesteś ich przywódcą! Chyba, że się mylę...
- Mylisz się. Oni są moim przyjaciółmi. Robią tylko to o co poproszę. – Powiedziałem stojąc nie ruchomo przez cały ten czas. Ręka Gainforda nagle opadła wzdłuż ciała opuszczając lufę pistoletu z stronę ziemi.
- To poproś ich by się poddali. Hemmings po prostu oddaj mi władze i będzie po sprawie. – Gainford zaśmiał się i tym razem skierował lufę pistoletu wprost w moją osobę.
- Nie mogę tego zrobić. – Powiedziałem zgodnie z prawdą nawet nie zdając sobie sprawy z pistoletu wymierzonego w moją stronę. Czułem za plecami jak moi ludzie celują w Gainforda co jeszcze bardziej pobudziło mnie do działania.
- Wiesz?! Mam wielką ochotę pociągnąć w tej chwili za spust.
- Nie zrobisz tego Gainford a może powinienem powiedzieć Aaron Holder? – Na moje słowa Gainford otworzył szeroko oczy ze zdziwienia ale nie opuścił pistoletu. Zaśmiałem się cicho pod nosem i postanowiłem dalej ciągnąć tą grę.
- Ta mała suka ci o mnie powiedziała? – Zapytał zaciskając szczękę. Nie musiałem przypuszczać o kogo chodzi. Aaron mówił o Alysie. Kiedy nazwał ją „suką" coś mnie aż ścisnęło w środku. Nie powinno się tak mówić o żadnej dziewczynie a tym bardziej o Reed.
- Nie nazywaj jej tak! – Warknąłem i z impetem wymierzyłem w głowę Aarona. Ta perspektywa podobała mi się jeszcze bardziej. Jeden mój strzał i mogę odebrać życie Gainfordowi.
- Już omotała sobie ciebie wokół palca. Moja dziewczynka... - Ten chłopak tak cholernie mnie wkurza. Patrząc na niego gotuje się we mnie. Już otwierałem usta by chamsko odpowiedzieć na jego słowa kiedy usłyszałem głośne „ padnij" i nagle rozpętała się w całym pomieszczeniu niezła jatka. Korzystając z okazji, że ludzie Aarona wycofują się podbiegłem do Ethana i Jake, którzy chcąc schronić się opadli wraz z krzesłami na ziemię. Uwolniłem młodego po czym zrobiłem to samo z Morrisem. Trzymając pistolet przed sobą ruszyłem z tą dwójką w stronę wyjścia. Chłopakiem, który nas uratował i rozpętał tę wojnę okazał się nie kto inny jak wielki Ashton Irwin. Ten chłopak zawsze wie kiedy ma się pojawić. Pomogłem Ethanowi wsiąść do samochodu gdzie czekał zniecierpliwiony Clifford.
- Mike poczekaj na mnie na głównej drodze. Ja zaraz wracam. – Mike co dziwne nie sprzeciwiał się. Już po chwili wycofał samochód i z piskiem opon ruszył przed siebie. Wróciłem do pomieszczenia gdzie już zakończyła się strzelanina. Tym razem to ludzie Aarona siedzieli, przywiązani do krzeseł a nad nimi wyżywał się już Irwin.
- Dzięki za uratowanie dupy, Ash! – Krzyknąłem będąc parę metrów od chłopaka.
- Od tego są kumple. – Odpowiedział chłopak posyłając mi ten swój firmowy uśmieszek. Czas wypytać ludzi Gainforda o kilka ważnych rzeczy.
Nigdy nie lubiłem jeździć samochodem gdy za kierownicą siedział Clifford. Dosyć, ze obawiałam się o mój samochód to jeszcze bałem się o własne życie. Ethan przez całą drogę nie odezwał się słowem. Jakby był na mnie cholera przez coś zły. Jake za to nawijał jak idiota. Dowiedziałem się dzięki temu porywaniu kilku istotnych rzeczy.
- Ethan już nie bądź taki obrażony na cały świat. Nie moja wina, że cię porwali. – Powiedziałem próbując nawiązać jakikolwiek kontakt z moim wiecznie obrażonym braciszkiem. Niestety nie otrzymałem od mojego brata żadnego słowa.
- Daj spokój Luke. Alysa opatrzy jego zadrapania i od razu mu przejdzie. – Mike głośno się zaśmiał i gwałtowne skręcił na posesje Nicholasa tak, że prawie uderzyłem głową w szybę samochodu. Spojrzałem się na chłopka chcąc zrozumieć co ma na myśli.
- Ty nic nie wiesz? – Zapytał zatrzymując samochód pod posesją Nicholasa. Pokręciłem głową a w tym samym momencie Ethan wyszedł z samochodu mocno trzaskając drzwiami.
- Młody się zakochał w Reed ale prawda jest taka, że ona kocha tego swojego Aarona i świata nie widzi ...
- Jeszcze się przekonamy. – Z tymi słowami wysiadłem z samochodu, zostawiając Clifforda osłupiałego moimi słowami. Gdy usłyszałem słowa Clifforda na temat miłości Ethana, wkurwiłem się i to porządnie. Nie umiałem tego wytłumaczyć. Po prostu poczułem złość. Wbiegłem po schodach do domu i z impetem wbiegłem do środka. Nim zarejestrowałem co się dzieje ktoś wpadł na mnie ale dzięki mojemu refleksowi złapałem tę osobę w swoje ramiona. Gdy spuściłem wzrok zauważyłem zdezorientowaną Alysę. Dziewczyna gdy zdała sobie sprawę co się dzieje od razu chciała wydostać się z moich ramion ale ja skutecznie jej to uniemożliwiałem.
- Możesz mnie łaskawie puścić? – Zapytała patrząc prosto w moje oczy. Kiedy tak spoglądała na mnie tymi swoimi oczami czułem się niewiarygodnie dobrze. W tamtym momencie wpadłem także na pewien pomysł. Zdałem sobie sprawę jak łatwo będzie zemścić się na Aaronie jeśli tylko wprowadzę swój plan w życie.
- A co jeśli powiem, że nie chcę puszczać cię ze swoim ramion? – Wcieliłem swój plan w życie ale mówiąc to nie czułem, że robię to pod przymusem. Przyszło mi to tak naturalnie jakbym naprawdę chciał to powiedzieć. Alysa na moje słowa otworzyła szeroko usta nie widząc chyba co powiedzieć. Zapewne nie spodziewała się ode mnie takiej odpowiedzi. Mój wzrok zjechał na jej usta i nie wiem dlaczego ale poczułem chęć pocałowania jej. Zacząłem zbliżać się do niej gdy nagle usłyszałem charakterystyczne kaszlnięcie z końca korytarza. Alysa od razu odskoczyła ode mnie jak poparzona, dając mi widok na osobę, która raczyła mi przeszkodzić.
- Luke musimy pogadać!
CZYTASZ
Release me. ||L.H||
FanfictionZ tego miejsca nie było ucieczki. W całym zakładzie jednak głośno było o pewnym chłopaku, który dokonał tego i uciekł z piekła. Podobno zabił jednego strażnika, ukradł jego ubranie i zwiał. Niestety po jego ucieczce zaostrzono ochronę przez co , co...