Rozdział 6.

5.9K 174 1
                                    

Zayn:
Stałem oszołomiony i zdziwiony na korytarzu i patrzyłem na oddalającą się sylwetkę Mason. Mam syna, mam syna powtarzało mi się w głowie cały czas. Teraz wiem, że muszę walczyć podwójnie. Dla Mel i Cola. Nadal to do mnie nie dochodzi.
- Stary, co ci ? - zapytał Liam.
- Ejj, on się zawiesił - stwierdził Niall.
- Chłopaki... - zdecydowałem się im powiedzieć. - Cole, to mój syn.
Louis pił kawę i na wieść o małym Maliku wypluł całą zawartość na korytarz.
- Jak to Twój syn!? Gdzie jest Mel!? - zapytał zdziwiony.
- No normalnie, sam jeszcze w to nie wierzę, ale Mels mi się przyznała i poszła do domu. - mówiłem zgodnie z prawdą. - Jednak nie mogę w to uwierzyć, że tak mnie okłamała.
- No w końcu, jak zobaczyła Cię wtedy z Sam, to nie dziwie się jej. - stwierdził Liam.
- Ile mam powtarzać, że to ona mnie pocałowała !? - myślałem, że wybuchne.
- Ejj stary spokojnie - powiedział Niall.- My Ci wierzymy, a teraz chodźmy do Nicole, trzeba ją zobaczyć.
Zgodziłem się. Mam nadzieję, że ona powie mi o wszystkim.

***
- Heej! - krzyknęli chłopaki, wchodząc do sali. - Nik, dobrze Cię widzieć.
- Mi was też- uśmiechnęła się, jednak widząc mnie zbladła.
Jeny, jestem aż taki brzydki?!
- Zayn- wydusiła.
- Cześć Nicole - przywitałem się.
Do niej nigdy nic nie miałem. Widać, że Harry był z nią szczęśliwy. Nie to co Sophia- flirtrująca laska, z każdym napotkanym facetem.
- Widzieliście Mel? - zapytała po ciszy Moon.
Wszyscy popatrzyli na mnie.
Odchrząknąłem.
- Pojechała do domu do syna - wyraźnie zaakcentowałem ostatnie słowo.
Miałem już tego dość.
- Nicole powiedz mi! Ja muszę się z nią skontaktować. Daj mi adres! - błagałem.
Dziewczyna wahała się.
- Robie to tylko dla Cola, bo to cudowne dziecko i potrzebuje ojca. - powiedziawszy to dała mi kartkę z adresem. - To nasze mieszkanie, wynajmujemy je razem. Życze szczęścia.
Byłem szczęśliwy. Podziękowałem i ruszyłem w kierunku podanego adresu.

Camping Destiny <3 Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz