71

1.3K 40 2
                                    

05.07.2016

-Dzięki.- powiedziałam w końcu, kiedy byliśmy już w połowie drogi.

-Niby za co?- zerknął na mnie.

-Dobrze wiesz.

-Nie, nie wiem.

-Niall, nie jestem osobą, która otwarcie mówi o swoich uczuciach.

-Tego jestem świadomy, więc próbuje to z ciebie wydusić.

Rzuciłam mu posępne spojrzenie i postanowiłam, że nie powiem już ani słowa.

-Gdzie mam jechać?

I to by było na tyle...

-Dovehouse Street przy Kings Road.

-To ta ulica zawalona blokami?

-Ta...

-Dlaczego nie przeniosłaś się wcześniej? Minęło kilka dni odkąd, podobno, wszystko załatwiłaś.

-To dość skomplikowane. Miałam pewne problemy w pracy.

-W pracy?

-Nie chcesz wiedzieć jakiej.- posłał mi spojrzenie, po którym wiedziałam co sobie myśli.

-Jezu, nie sprzedawałam się.

Nie skomentował tego.

-Więc... jaką robotę będziesz mieć teraz?- zapytał po chwili.

-Będę barmanką w pobliskim klubie.

-O, będę mieć darmowe drinki.-zaśmiał się.

-Albo będziesz dawał mi wysokie napiwki.

-Albo będziesz dawał mi wysokie napiwki.- przedrzeźniał mnie, mówiąc piskliwym głosem.

Uderzyłam go w lekko w ramię.

W dalszej jeździe natrafiliśmy na kilka korków, ale nudy nie było, bo blondyn robił wszystko, żeby mnie zdenerwować. Kutasiarz jeden.

Gdy wreszcie zatrzymał się przy czerto piętrowym budynku z cegły, odetchnęłam z ulgą. Mam go już serdecznie dość.

-Okeeey...-przeciągnęłam, przez co spojrzał na mnie.

-A teraz odwdzięcz się, za to, że dla ciebie przyjechałem cały Londyn.

-Niby jak?

Ułożył usta w dzióbek i wskazał palcem na policzek.

-No chyba ci się w jajcach poprzewracało.- parsknęłam - Możesz co najwyżej dostać z liścia. Otwórz mi bagażnik, muszę zabrać rzeczy.

Nie czekając na odpowiedź, wyszłam z samochodu. Dobiegł do mnie jego śmiech, a potem sam opuścił pojazd.

Po chwili stał przy mnie trzymając w ręce moją torbę.
Westchnęłam i bez słowa wyszłam do budynku.
Skierowałam się do czegoś w stylu recepcji, gdzie odebrałam klucze. Pokonałam schody prowadzące na trzecie piętro i zatrzymałam się przy drzwiach numer 25.

-Okej. To jest to.- mruknęłam sama do siebie i po odpowiednim użyciu klucza, wkroczyłam do środka.

Odwróciłam się w stronę Nialla, lecz on ciągle stał w progu. Posłałam mu pytający spojrzenie.

-Nie mogę wejść. Za jakąś godzinę mam spotkanie, a muszę jeszcze dotrzeć do domu.

-Jest! A już myślałam, że będę musiała znosić cię jeszcze dłużej.- rzuciłam, przez co przewrócił oczami.

Odebrałam od niego mój cały dobytek.

-To pa. Nie do zobaczenia.- pomachałam mu ze sztucznym uśmiechem.

- Ej, ale masz tu wifi?

- Taa...

- To pa, barmaneczko. - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem i pognał w dół.

Wyrzuciłam z siebie wiązankę przekleństw dotyczącą jego osoby, choć i tak nie mógł tego usłyszeć.

Zamknęłam drzwi i weszłam do salonu.

Teraz pozostało mi tylko urządzić się w moim własnym, małym M.

-----
Ja wale, ale mnie tu dawno w uj nie było o.O jakieś 4-5 dni czy coś :O ale spokojnie, spokojnie: powróciłam ^^

Rozdział jest strasznie nudny, ale nie wiedziałam co napisać :p
Następne powinny być lepsze, mam nadzieję xd

Tweeting with Niall || N.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz