Rozdział XXV

1.5K 151 48
                                    

*Oczami Jack'a*

Wpadam wściekły do pomieszczenia i jedyne co zauważam to Else z rozciętą wargą, z której sączy się krew oraz wściekłego Aleksandra stojącego z dłońmi zwiniętymi w pięści i patrzącego teraz na mnie z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.

Nic więcej nie jest warte mojej uwagi, ponieważ w tym momencie pod wpływem emocji rzucam się na faceta stojącego naprzeciwko i powalając go na ziemię zaczynam okładać go pięściami.

- Ty gnoju! Jak śmiałeś zmuszać ją do małżeństwa?! JAK MOGŁEŚ JĄ UDERZYĆ?!

Po kilku mocnych uderzeniach sam już mam sine ręce, ale nie przestaje. Dopiero, kiedy ktoś siłą mnie odciągnął wstaje na równe nogi.

*Oczami Elsy*

Ból w policzku jest strasznie mocny, a na języku czuje metaliczny smak krwi. Siedzę chwile oszołomiona, aż nagle ktoś wpada do pokoju. Rzuca się na Aleksandra, a ja dopiero zauważam tak dobrze mi znaną sylwetkę i białe włosy.

- Ty gnoju! Jak śmiałeś zmuszać ją do małżeństwa?! JAK MOGŁEŚ JĄ UDERZYĆ?!

Nie wiem co mam zrobić, więc wołam straż i próbuje odciągnąć Jack'a.

- Jack zostaw go! Słyszysz?! Nie warto!

Wstaje ciężko dysząc i patrzy na mnie, a dokładniej na moje rozcięte usta.

- Nic ci nie jest?

Podchodzi i wyciera kciukiem krew z mojej dolnej wargi.

- Wszystko ok.

- Nie daruje mu tego... - mruczy pod nosem.

Wpada straż. Patrzął na mnie, potem na wciąż leżącego Aleksandra i na Jack'a.

Ruszają się na białowłosego i powalają go na ziemię zanim zdążę jak kolwiek zareagować.

- Jesteś aresztowany!

- Słucham?! - pyta zaskoczony.

- Zostawcie go!

- Królowo... On pobił pani narzeczonego i panią również. Nie darujemy mu tego.

- Zabierzcie go stąd... - mruczy Aleksander, a strażnicy pewniej chwytają chłopaka i siłą wprowadzają go z pomieszczenia.

- Macie go w tej chwili zostawić! - krzycze w strone strażników, którzy już mieli zniknąć na korytarzu. - Ja jestem królową i to ja wydaje tu rozkazy... Nie on - wskazuje na leżącego mężczyznę.

- Ale Miłościwa Pani.

- Wydałam wam rozkaz - mówie wrogo i stanowczo, a oni puszczają Jack'a.

- Więc po co zostaliśmy wezwani?

- Aby aresztować tego, który na to zasłużył.

- Ale kogo?

- Mojego byłego narzeczonego - mówie z goryczą.

Strażnicy stali przez chwile myśląc, że to jakiś żart.

- Powtórzę. Proszę aresztować Aleksandra Müller'a za zmuszanie mnie do małżeństwa i pobicie.

- Ale...

- Dość! Proszę wykonać rozkaz!

Strażnicy podnoszą pół przytomnego Aleksandra z podłogi i powoli wynoszą go za drzwi.

Odwracam się w strone Jack'a.

- Co ty tu robisz?

- Cześć Jack. Też tęskniłam Jack - uśmiecha się cwaniacko i rozkłada ręce dając mi znak, abym go przytuliła.

Jelsa "Śnieżna podróż"Where stories live. Discover now