Rozdział VII

1.7K 171 15
                                    

*Oczami Anny*

Tydzień później.

Kolejne sekundy, godziny i dni mijają w bardzo ponurej atmosferze. Przy każdym pukaniu do drzwi mam nadzieje, że to ktoś ze służby z wiadomością o odnalezieniu mojej siostry. Jednak za każdym razem mocno się rozczarowuje. Kiedy dowiedziałam się o jej zniknięciu byłam przerażona tym bardziej, że znaleziono przy wejściu zabitego strażnika. Na początku przez myśl mi przeszło, że ona również może już nie żyć, lecz szybko się opamiętałam. Napewno żyje! Nie widzę innej opcji. Nie zniosłabym kolejnej śmierci w rodzinie. Tym bardziej, że jestem z Elsą bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Spoglądam przez okno na ogromną ilość wody. Może jest właśnie tam? Do tej pory szukano jej tylko w kraju i okolicach, ale nie po drugiej stronie morza. Odwracam się i szybkim krokiem wychodzę z chwilowo mojego gabinetu. Spotykam pierwszego lepszego strażnika na mojej drodze i rozkazuje rozpocząć poszukiwania na morzu i na lądach po jego drugiej stronie. On tylko kłania mi się i odchodzi.

-Mam nadzieje, że to coś da.- mrucze do siebie pod nosem.

A jak zareagowali poddani? Byli zaskoczeni, smutni, źli i wystraszeni jednocześnie. Podczas, gdy Elsa była krolową w Arendelle wiodło się wszystkim bardzo dobrze. Była świetną władczynią, lecz za granicą wciąż krążą plotki o tym jak moja siostra niby celowo zamroziła cały kraj. Pff. Absurd. Zrobiła to ze strachu. Nie kontrolowała swoich czynów. Mam nadzieje, że niedługo się znajdzie. Martwię się o nią, podobnie jak poddani i służba.

*Oczami Elsy*

Rana goi się bardzo dobrze. Czuje się coraz lepiej z dnia na dzień. Jestem niezwykle wdzięczna Danirt'owi i jego żonie za opiekę. Kiedyś będę musiała się im odwdzięczyć. Jack codziennie pomaga w czymś dla Danirt'a jednak nie chce powiedzieć mi w czym. Trochę mnie to flustruje i ciekawi, ale nie będę naciskać i tak mi nie powie, jeśli nie będzie chciał. Ostatnie mi czasy mam dobry humor. Jestem już bardziej samodzielna niż kilka dni temu. Może nie mogę jeszcze chodzić, ale z małą pomocą jakoś daje rade. Myślę, że zostaniemy tu jeszcze kolejny tydzień. Nie chce dłużej czekać. Mam nie wiele czasu, o ile jeszcze jakiś został. Mimo dobrego humoru boje się o Arendelle, a jeszcze bardziej o Anne. Jestem ciekawa jak daje sobie radę. Na pewno jest jej ciężko. Musze szybko wracać do domu.

-Jak się czujesz?- z rozmyśleń wyrywa mnie Ivena. Żona Danirt'a.

-Coraz lepiej.

-Bardzo się ciesze. Przyszłam porozmawiać. Pomyślałam, że możesz się tu nudzić sama.

-Z przyjemnością. Siadaj.

Przesuwam się na łóżku.

-O czym chciałaś ze mną porozmawiać?

Milczy chwile i mówi.

-Jak to się stało? Czemu cie zaatakowali?

-To długa historia.

-Mamy czas.

Wzdycham ciężko i opowiadam jej trochę o "sobie". Czyli to samo co powiedziałam dla Jack'a.

-Mój ojciec chciał mnie tu wydać za mąż, ale uciekłam. Nie chciałam być do tego zmuszona. Wtedy wpadłam na tych zbirów. Zabrali mi cenne przedmioty i próbowali zabić.

-Rozumiem.

-Mogę teraz ja cie o coś spytać?

-Oczywiście.

-Czemu tu mieszkacie? Przecież ten kraj jest w strasznym stanie.

-Już dawno chcieliśmy wyjechać, ale ceny tak wzrosły, że poprostu nie stać nas. Lecz powoli oszczędzamy, wiec może za 5 lat stąd wyjedziemy o ile znów ceny nie wzrosną.

Jelsa "Śnieżna podróż"Where stories live. Discover now