Rozdział XVI

1.3K 148 29
                                    

*Oczami Elsy*

- Oj kochana... Nie długo będziesz śpiewać inaczej.

- Nie nazywaj mnie tak! Bo nie ręcze za siebie. -- uniosłam dłoń w jego stronę.

Zaśmiał się pod nosem i machnął nieznacznie ręką w moją stronę. Nagle dwójka strażników złapała mnie za ręce i włosy zmuszając mnie przy tym do odchylenia głowy w tych.

- Chłopcy trochę delikatniej. To jednak kobieta prawda?

Lekko rozluźnili uściski.

- Czego chcesz?

- Zawrzeć układ.

- Ja bym miała zawierać z tobą jakiś układ? Jesteś śmieszny.

- Dobrze się zastanów. Oto moja propozycja. Szybko, choćby zaraz udamy się do Arendelle i wygramy wojnę moim ojcem nie ponosząc większych strat. On jest straszny jeśli chodzi o strategię.

Nie powiem zaciekawił mnie tym bardziej, że chodzi o bezpieczeństwo Arendelle i Anny.

- Mów dalej... Chwila z twoim ojcem?

- Chyba nie myślałaś, że moje prawdziwe nazwisko to Lambert. Widzisz chce od ciebie tylko jednego w zamian.

- A mianowicie.

- Zostaniesz moją żoną, a ja królem Arendelle.

Zatkało mnie. Dosłownie.

- Żartujesz...

- Czemu tak myślisz? -- podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek. - Młoda, śliczna, mądra, świetnie rządzi. Niczego więcej mi nie potrzeba. -- uśmiechnął się głupkowato.

- Chyba nie zauważyłeś istotnego szczegółu. Ja za ciebie nie wyjdę!

- Szkoda... Czyli skazujesz państwo na zagładę tylko ze względu na swoją osobę? Myślałem, że jesteś lepszą królową.

I tu uderzył w mój słaby punkt.

- Wiesz, że to nie tak..! -- warknełam w jego stronę.

- Mów jak chcesz... Dla twoich poddanych będzie to wyglądać inaczej.

- Jesteś okrutny. Czemu wszyscy nie możecie się odczepić od mojego państwa! Najpierw Hans teraz ty!

- Spokojnie księżniczko. Poprostu mój ojciec zostawi mi po śmierci tylko to "coś". To już nie jest państwo. I to wcale nie jest wina twojego ojca. Poprostu mój ojciec nie umie przyznać się do swojej winy i postanowił zwalić to wszystko na Arendelle, aby nie mieć poczucia winy, więc próbuje się mścić za nic. Był i nadal jest zbyt leniwy, aby naprawić to co zniszczył. Nie chce takiego kraju, dlatego zgodziłem się na jego plan. Kiedy cię złapaliśmy miałaś od razu zostać moją żoną, bo chyba jesteś świadoma, że większość książąt z okolicznych krajów chętnie ubiegałoby o twoją rękę, ale oczywiście ojciec mnie okłamał i kazał cie zabić.

- I tak traktujesz kobietę, z którą chciałbyś się ożenić? Nie dziwię się, że nikt cie nie chce.

Spojrzał na mnie zaskoczony.

- Puśćcie ją.

Strażnicy mnie zostawili w spokoju, ale nadal celowali we mnie kuszami.

- Elso zastanów się. Pomyśl czy to nie brzmi świetnie Aleksander i Elsa władcy Arendelle! -- powiedział wymownie.

- Zaskocze cie, ale wolę zostać przy starym tytule.

Podszedł do mnie.

- Jeszcze zobaczymy. -- powiedział cicho po czym próbował złapać mnie w tali na co ja tylko uderzyłam go z całej siły płaską ręką w policzek.

Strażnicy odrazu się na mnie rzucili unieruchamiając moje ręce.

- Zabierzcie ją. -- mówi i zwraca się do mnie - Jeszcze zmienisz zdanie.

Wyciągają mnie z pomieszczenia i ciągnął z powrotem do celi.

*Oczami Jack'a*

Kiedy Elsa wróciła była wyraźnie przybita. Dopytywałem co się stało, ale zapewniała, że wszystko jest w porządku. Nagle ponownie strażnicy weszli do celi... Tym razem po mnie.

- Wstawaj! -- powiedział jeden szarpiąc za moją koszule.

Prowadzą mnie przez podziemne korytarze, aż do jakiegoś dziwnego pomieszczenia. Wchodze do środka. To co widzę sprawia, że czuje jak po moich plecach przechodzi dreszcz. Jest to sala tortur?

Nagle czuje silne uderzenie czymś w plecy na co z mojego gardła wydobywa się głośny krzyk. Podnoszą mnie i czuje jak ktoś uderza z pięści prosto w moją twarz. Ból jest nie do określenia.

- Masz zostawić Else słyszysz? -- mówi do mnie jakiś mężczyzna.

- O co ci chodzi? Ona... jest moją przyjaciółką.

- To i tak za wiele! -- czuje jak kopie mnie prosto w brzuch.

Upadam na ziemię. Dławie się własną krwią i czuje kolejne uderzenie w plecy. Mam nadzieje, że tego nie przeżyje.

*Oczami Elsy*

CO ONI MU ROBIĄ?! Co chwila słyszę jego krzyk bólu, w którym prosi o koniec. Nic nie mogę zrobić. Płacze i błagam innych strażników, aby to zakończyli. Jednak oni tylko spojrzą na mnie z uśmieszkiem i idą dalej. Banda kretynów. Nagle do celi wchodzi Aleksander.

- Zostaw go słyszysz! On nie jest niczemu winien! -- krzyczę w jego stronę.

- Rozumiem, że się zgadzasz.

- Słucham? -- mówie zapłakanym głosem.

- Jeśli nie zgodzisz się na moją propozycję będę go tak torturował dzień w dzień, aż będzie błagał o śmierć.

- Nie... proszę... Zgadzam się. Zgadzam! Słyszysz? A teraz masz przestać! Wypuść go! -- krzyczałam przez łzy.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. -- ukłonił się teatralnie i wyszedł.

Po chwili krzyki ucichły i przyprowadzili pół przytomnego Jack'a do celi. Był cały w krwi. Na jego plecach było widać pociętą skórę, a twarz pokrywały siniaki.

- Jack! Boże co oni ci zrobili?!

- E... Elsa... -- mówi z wielkim trudem ledwo łapiąc kolejne oddechy.

- Cicho... cichutko... Już koniec. Już cie nie skrzywdzą obiecuje. -- mówie szeptem. - Obiecuję... -- powtarzam i kładę sobie jego głowę na kolanach.

On chwyta moją dłoń i ściska tak mocno jak w tej chwili daje radę. Ja splatam nasze palce i przyciskam nasze złączone dłonie do ust, aby następnie oprzeć o nie czoło.

- Przepraszam...

- Elsa... To nie... twoja... wina.

- Moja Jack... Ja cie w to wciągnęłam. Zamknij oczy. Zaśnij. Odpocznij.

On przytakuje i przymyka powieki, a następnie zasyna na moich kolanach. Przeczesuje delikatnie jego włosy dłonią. Wygląda tak niewinnie. Tak spokojnie. Mimo wolnie się uśmiecham. Jednak przypominam sobie później na co się zgodziłam. Mam zostać żoną Aleksandra Müller'a. Człowieka, którego nawet nie znam, którego wręcz nienawidzę, a z którym pewnie będę musiała założyć rodzinę. Ale warto... Jeśli Arendelle, Anna, Jack nie będą cierpieć dzięki temu to jestem na to gotowa. Biorę głęboki, drżący wdech i opieram głowę o zimną ścianę również próbując zasnąć.

Hej oto kolejny rozdział! Jestem ciekawa waszych opinii. Mam nadzieje, że rozdział się wam spodobał. Nie będę się rozpisywać, tylko czekam na komentarze.

Pozdrawiam!

Jelsa "Śnieżna podróż"Where stories live. Discover now