Rozdział XIV

1.2K 155 15
                                    

*Oczami Jack'a*

Otwieram oczy. Leże na ziemi obok wypalonego ogniska. Unosze się na łokciach i rozglądam się dookoła. Co mnie zaskakuje? Nigdzie nie ma Elsy.

- Elsa! -- wołam, ale odpowiedź nie nadhodzi. - Elsa! -- ponownie krzycze coraz bardziej zdenerwowany.

Wstaje się na równe nogi zaniepokojony. Gdzie ona jest?

- Coś się stało? -- słysze znajomy głos.

Odwracam się i oddycham z ulgą.

- Nigdy więcej tak nie znikaj.

- Martwiłeś się? -- unosi brwi.

- Ja? Proszę Cię... -- prycham.

- Musiałam poprostu rozprostować kości. Nie musisz się gorączkować. Przecież ci nie uciekne. -- zaśmiała się.

- Bardzo śmieszne. -- rzucam śnieżką i trafiam w ramię i chyba za kołnierz bo dziewczyna spina się i głośno piszczy z zimna. I kto się teraz śmie... Czy ja dostałem właśnie śnieżką w twarz?

O nie... Tak łatwo się nie dam. Rozpoczyna się bitwa na śnieżne kulki. Biegamy po całej polanie rzucając się śniegiem. Myślałem, że z łatwością ją pokonam, ale chyba jej nie doceniłem. Kiedy ponownie dostaje w twarz słusze jej dźwięczny śmiech. Puki jest zajęta nabijaniem się ze mnie zbieram dość dużą śnieżną kulę. Gdzieś wielkości spodu mniejszego bałwana. Unosze ją i powoli podchodze do Elsy, która już łapie oddech jednak jej uśmiech znika, kiedy zauważa co trzymam nad głową.

- Nie zrobisz tego... -- mówi robiąc krok w tył.

- Założymy się?

I w tym momencie zaczyna uciekać.

- I tak cię złapie! -- krzycze rzucając się w pogoń za nią.

Wbiega między drzewa i na chwilę tracę ją z oczu. Powoli chodze pomiędzy pniami drzew rozglądając się dookoła siebie.

- Znajdę cie... Gdzie jesteś?

Po chwili czuje mocne szarpnięcie za ramię przez co kula wysuwa się z moich dłoni i dzięki grawitacji spada mi na głowę wsypując mi przy tym sporo śniegu za koszule. Momentalnie czuje zimny dreszcz.

- Hahahaha... -- nie muszę chyba mówić kto się śmieje.

- Dobra przyznaje jesteś sprytna.

- W... wiem. -- mówi ledwo łapiąc oddech. Stoi obok zaspy co doskonale wykorzystuje. Popchnięta przeze mnie wpada w górę śniegu.

Zadowolony z siebie trace czujność i odzyskuje ją, kiedy pociągnięty za nogę wpadam w śnieg praktycznie na Else. Unosze się na łokciach, żeby jej nie przygnieść i oboje zaczynamy się śmiać. Już mam z niej wstać, kiedy napotykam jej wzrok.

Ach... Jej błękitne oczy, dla których dał bym się zabić. Są koloru lodu jednak w najmniejszym stopniu nie widać w nich zimna. Dopiero po dłuższej chwili orientuje się co ja właściwie robię?!

Szybko wstaje odwracając wzrok w innym kierunku. Elsa widocznie też czuję się dziwnie, ponieważ kiedy tylko wstała oblała się rumieńcem podobnie jak ja.

- Yy... Chyba powinniśmy już iść. -- sugeruje dziewczyna.

- Tak, racja... Zbierajmy się.

Szybko zbieramy rzeczy i ruszamy w dalszą drogę. Mimo, że świeci słońce jest dość zimno, a mokra od roztopionego śniegu koszula wcale nie pomaga. Nie jest to zbyt przyjemne.

Jelsa "Śnieżna podróż"Where stories live. Discover now