Rozdział 1- DZIEŃ WCZEŚNIEJ

152 6 2
                                    

- Dawaj mi tego drinka!- syczę 

- Nie ma mowy! Wypiłaś już 5.- odpowiada tonem, którego nigdy nie lubiłam.

- Co mnie to obchodzi?! Mam ochotę dzisiaj się nawalić.

- A rodzice? Będą cię szukać...

- Mam ich gdzieś! Dawaj i nie gadaj- Mówię głośno, lecz w klubie jest taki hałas, że nie bardzo mnie słychać. Może i lepiej...

- Dobra masz, ale to już ostatni Lali, nie żartuję!

Po wypiciu kolejnego drinka, czuję że nie mogę ustać na nogach, kolana mi się trzęsą a głowa robi 100 obrotów na sekundę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po wypiciu kolejnego drinka, czuję że nie mogę ustać na nogach, kolana mi się trzęsą a głowa robi 100 obrotów na sekundę. Jest mi źle, ale nie daje tego po sobie poznać. Gdy Blanca się odwraca biorę siódmego i ósmego szota. Nie myślę o niczym, o żadnych konsekwencjach- Szczerze mówiąc mam je w dupie! To już piaty raz w tygodniu, kiedy wracam pijana do domu, ale nie obchodzi mnie to. Wolę świetnie się bawić w klubie, niż siedzieć z matką w domu. Od czasu, gdy ojciec umarł, matka robi się coraz bardziej upierdliwa. Nie bardzo interesuje mnie jej gadanie. Nie myśląc za dużo, biorę głęboki wdech i siadam na stołku. Nawet nie wiem kiedy,  ale po chwili znalazłam się na podłodze. Przyjaciółka pomaga mi wstać, lecz bez skutku...

- Lalalalala, ten popieprzony świat, kręci się nadal- drę się na całą salę

- Lali, zamknij się, bo każdy nas usłyszy.....nie rób scen- mówi to i jednocześnie przykłada swoją rękę do moich ust i całuję mnie czule w czoło- Wstawaj, szybko!- dodaje

Boże jaka ona jest kochana, nawet w takiej sytuacji, w takim miejscu. Dobrze, że ją mam, zawsze mogę na nią liczyć. Ona zawsze mnie przypilnuję. Mimo, że nie mam rodzeństwa, ona jest dla mnie jak siostra. 

- Kocham cię, wiesz?- wyśpiewuję

Nic nie odpowiada, tylko lekko się uśmiecha i podaje mi rękę. Nie patrząc na nią, sama wstaję chwiejąc się na wszystkie strony. Chcę udowodnić jej, że nie jestem kompletnie nawalona, chociaż ja wiem, że jestem. Poprawiam sukienkę oraz kosmyk włosów, który spada mi na twarz.

-I co kochana? zatkało kakao.- wymachuję jej palcem przed twarzą śliniąc się na każde słowo i chwaląc, że sama bez jej pomocy wygramoliłam się z podłogi- Tak jest, kurwa, lecimy z tym bananem- kontynuuje, a ona wybucha śmiechem.

- Chodź ty mój bananie...hahaha- obejmuję mnie w tali.

Blanca ciągnie mnie w prawą stronę w kierunku łazienki. Gdy jesteśmy już przy dzwiach w kącie obok małego barku z alkoholem zauważam na podłodze 3 muskularnie potężnych mężczyzn, nie widzę dokładnie ich twarzy, ale wyglądają groźnie.  Wyglądają jak ochroniarze, bo mają czarne koszulki z jakimś żółtym napisem, ale w teraz w takim stanie nie widzę liter, strasznie się rozmazują.  Po chwili jesteśmy już w środku . Odkręcam kran, nabieram wody w dłonie i przecieram nimi moją zmęczoną twarz. Makijaż ani nie drgnął. Uśmiechnęłam się do lustra na myśl, że  niedawno kupiłam sobie wodoodporne kosmetyki. Zakręciłam wodę i podeszłam do ściany na przeciwko i stoczyłam się z niej na dół. Było mi dobrze. Blanca, gdy to zobaczyła szybko podbiegła do mnie i ciągnęła mnie w górę. Nie dawała rady.

- Lali, pomóż mi, proszę, wstań!- krzyczała bezradnie- Musisz wstać!- szeptała  do siebie

- Tu jest mi dobrze i tak cicho.- Uśmiechnęłam się do niej, próbując ją przyciągnąć na dół do siebie, ale niestety nie dała się. 

Po chwili wybiegła z łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi, a mi zrobiło się strasznie smutno, przygryzałam tylko wargi. Nie zostawiaj mnie- krzyczy moja podświadomość. Za czym zdążyłam zrobić jakikolwiek ruch, Blanca wraca z jakimś mężczyzną, który próbuję mnie podnieść. 

- Zabieraj łapy - drę się i śmieję się w jednym momencie.

On w ogóle mnie nie słucha tylko robi to o co prosi Blanca.

- Bardzo dziękuję- mówi, gdy obcy mężczyzna stawia mnie na podłodze.

- Nie ma za co, widzę w jakim stanie jest pani koleżanka, ciesze się, że mogłem pomóc- uśmiecha się z żalem i współczuciem do Blanki

- Jeszcze raz dziękuję!- kończy rozmowę , na co on kiwa głową i odchodzi.

Czuję na twarzy zimny wiatr. Dopiero teraz zorientowałam się, że jesteśmy na zewnątrz. Moje ciało przeszywa chłód, ale czuję się lepiej, przynajmniej mogę teraz normalnie oddychać. Założyłam ręce na głowie i zamknęłam na chwilę oczy, wiedziałam, że mogę, bo Blanca była obok mnie. Czułam się z nią bezpiecznie. Nagle zrobiło mi się duszno, otworzyłam oczy i zobaczyłam grupkę osób stojących obok mnie....Odwracam się i widzę nieziemsko przystojnego mężczyznę, który kłóci z młodą nastolatką w ohydnym mundurku szkolnym. Chciałam podejść bliżej, lecz moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Usłyszałam tylko mocny dźwięk uderzenia mojego ciała o twardy beton. Gdy tylko się ocknęłam poczułam zimne dłonie na moich plecach.






Jak się podoba? piszcie w komentarzach <3 

To moje pierwsze opowiadanie, więc bądźcie wyrozumiali <3

Jak coś jest nie tak to śmiało piszcie! :)

Buziaczki <3

Autorka- Mariana



LALITAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz