Rozdział 3- DZIEŃ PÓŹNIEJ

104 5 2
                                    

Śnię...To nie jest przyjemny sen. Gdy się budzę nadal mam związane ręce. Łańcuch wbija się w moją skórę jeszcze mocniej. To boli...ale nie chcę teraz o tym myśleć, muszę się jakoś z stąd wydostać, muszę uciekać! Przecieram oczy i rozglądam się dookoła. Widzę małe szare pomieszczenie i nic po za tym. Czuję, że powietrze wypełnia moje płuca, nie mogę oddychać. Próbuję wszystko sobie przypomnieć. Układam w głowie wydarzenia, które miały miejsce w ciągu 24 godzin. Nic z tego...Mam czarną dziurę. Ostatnie co pamiętam to rozmowa z obcym facetem, byłam kompletnie pijana. -Lali, weź się w garść, musisz sobie coś przypomnieć- mówię do siebie w myśli.- Co ty narobiłaś?!- besztam się.  Obmyślałam najczarniejsze scenariusze. Spokój... tylko spokój cię uratuje. Jestem zmęczona i mam wielkiego kaca. W oddali słyszę silne kroki podążające w moją stronę. Coraz bliżej i bliżej...

- Już się obudziłaś?- mówi nieznajomy mężczyzna groźnym tonem

Ma na sobie zwyczajny szary t-shirt i sweter. Jest wysoki lekko zarośnięty, nie wygląda na gangstera.

To dziwne...bardzo dziwne. Jego twarz wydaje się rozbawiona.

- Kim ty jest? - wykrzykuje- Puść mnie! 

- Kochanie...nie denerwuj się- mówi szyderczo

- Gdzie ja jestem? Dlaczego mi to robisz?- nadal nie przestaje zadawać pytań. Nic nie odpowiada, więc kontynuuje.

- Skąd mnie znasz? Co mi zrobiłeś- wrzeszczę

- Kurwa, uspokój się! 

Uderza mnie w policzek. Natychmiast się uspokajam i łagodnieje...mój głos nie jest już pełen złości i gniewu, lecz strachu. Przez cały czas obmyślam plan ucieczki.

- Zamknij się, suko! -Jest rozwścieczony, ale chwile później rozluźnia się i podchodzi jeszcze bliżej.

- Nie rób mi krzywdy- mówię szeptem

- Jesteś taka piękna i taka sexi. Bylibyśmy świetną parą, nie sądzisz?

- Nie rób mi krzywdy- powtarzam 

- Nie bój się, zaopiekuje się tobą, Lali. - nic nie mówię, tylko spuszczam głowę.

Całuje mnie w czoło i dodaje:

-Zaraz wracam. 

Odchodzi powoli i uważnie. Chwilę później znika. Zamykam oczy i zastanawiam się przez moment. Szukam jakiegoś dobrego sposobu, aby móc się ruszyć, chociaż troszkę. Ruszam rękoma i sprawdzam jak mocno przywiązany jest sznurek. Zbyt mocno, aby go samemu rozwiązać. Odrzucam od razu tą opcję i biegnę do bardziej realnych. Nie jestem w stanie teraz zbyt dużo myśleć, burczy mi w brzuchu, jestem strasznie głodna. Cały dzień nie jadłam...Czuję w ustach jeszcze smak alkoholu. Przez 3 minuty patrzę się w sufit i tam usiłuję znaleźć pomoc. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Już jestem- mówi szybko po czym bierze łyk zimnego piwa.- Chcesz trochę?

- Nieee chcę.- Odpowiadam- I tak za dużo wypiłam- mówię w myślach.

- Nie to nie, namawiać nie będę. Nie wiesz co tracisz, kochanie.

Mam ochotę powiedzieć mu, żeby się pieprzył i wsadził sobie te ,,kochanie''głęboko w dupę, ale zmieniam koncepcję.

- Przemyślałam sobie to wszystko, jednak przydałoby mi się coś mocnego. Czuję się bardzo słaba. 

- Wspaniale- odpowiada z uśmieszkiem, po czym podaje mi butelkę piwa.

- Jak mam się napić? Mam związane ręce...- mówię smutnym tonem

Przykłada mi butelkę do ust, ale szybko się odwracam. 

- Ej, myślałam, że sobie ufamy. Jeśli mamy być parą, musisz mieć do mnie trochę więcej szacunku. Też cię kocham...- te słowa przychodzą mi bardzo ciężko i na samą myśl o jego dotyku robi mi się niedobrze- Nigdzie się nie wybieram, chcę tu zostać z tobą- kłamię

Zastanawia się chwilę po czym szeroko się uśmiecha.

- W porządku. 

Rozwiązuje moje ręce i rzuca sznurek na podłogę naprzeciwko mnie. Ufffff... Czuję wielką ulgę na nadgarstkach. Jestem zdziwiona... tak łatwo się zgodził. Sądziłam, że będę musiała włożyć w to więcej wysiłku, no cóż...jest po prostu głupi i tyle...

- Jesteśmy sobie przeznaczeni- dodaje.

Podaje mi piwo i patrzy się na mnie wścibsko. Dotyka mój policzek swoimi zimnymi dłońmi.

W końcu biorę mały łyczek i ślę mu zalotne spojrzenie, gdy tylko się odwraca rozbijam flaszkę na jego głowie. Powoli traci równowagę i upada na podłogę. - Jest! udało się!- Cieszę się w myśli. Oby tylko się nie obudził zbyt szybko. Biegnę do drzwi, lecz nie mogę otworzyć.  Zamknięte...o nie, tylko nie to! Tego nie przemyślałam. Wracam i modlę się o jeszcze 2 minuty. Szukam klucza w szufladach i nic. Pusto...podchodzę do niego i zaczynam go obmacywać. Zaglądam do kieszeni  w spodniach, lecz na próżno. Widzę jeszcze jedną kieszeń w koszulce i bez zastanowienia wkładam rękę. - Mam! To mój szczęśliwy dzień!- mówię do siebie z sarkazmem. Po namyślę sama śmieję się z tego co przed chwilą powiedziałam. To absurd...Zostawiając to szybko podążam do tych cholernych drzwi. Ręce mi się trzęsą, nie mogę trafić w małą dziurkę, jestem przerażona. W końcu otwieram zamek.  Ale jest już za późno...Gdy drzwi się rozszerzają, budzi się i patrzy wprost na mnie. Biegnę...biegnę bardzo szybko, brak mi tchu...biegnę jeszcze szybciej. Odwracam się i widzę go biegnącego za mną. Nie jest zbyt blisko, lecz w tym momencie to nie jest dobre pocieszenie. Chcę go zgubić...staram się...jednak jest za szybki. Przebieram nogami...i ciężko oddycham. Nie poddaję się, biegnę dalej. Muszę uciekać! - Co się stanie jeśli mnie dogoni?- myślę sobie. -Zabije mnie???






Jeśli się podobało, wciskajcie gwiazdki i komentujcie <3 kocham




LALITAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz