Rozdział 7

91 7 0
                                    

Podróż samochodem mija mi strasznie długo...ciągnie się w nieskończoność. Siedzę na tylnym siedzeniu i rozglądam się za okno. Nie chciałam usiąść z przodu jak zwykle, bo nie miałam ochoty na pogaduszki z matką. Chciałam przemyśleć sobie wszystko. Nadal doskwierało mi wiele pytań, na które nie znałam odpowiedzi, nadal nie mogę spokojnie wyjść na ulicę, bo się po prostu boję, to jest strasznie uciążliwe. Jadę już 3 godzinę, a wciąż nie mogę uwierzyć, gdzie za kilkadziesiąt minut się znajdę. To jest absurd...Gdy z prawej strony mijamy kościół, mama nagle hamuje i staje na parkingu. Na tablicy wielkiego budynku napisane jest Klasztor ,,Santa Padre''. Hmmm...Bardzo piękna budowla.

- To tutaj spędzę najbliższy rok- mówię głośno do siebie

- Zgadza się. Będzie ci tutaj naprawdę dobrze. Skończą się twoje wybryki- odpowiada z przekąsem

- No nie wiem.

Gdy pukam do drzwi mama jeszcze raz upomina mnie, abym nie zapomniała o dobrych manierach. Kurde, nie mam 8 lat! Czy ona zawsze musi taka być?! 

Nagle drzwi się otwierają a w nich stoi starsza pani w niebieskim habicie, która uśmiecha się do nas szeroko.

Nagle drzwi się otwierają a w nich stoi starsza pani w niebieskim habicie, która uśmiecha się do nas szeroko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Dzień dobry. - mówimy jednocześnie.

-Dzień dobry kochani, jesteście w samą porę.- zaprosiła nas do środka gestem dłoni.

- Jestem Daniela Torres a to jest moja siedemnastoletnia córka Lalita.- mówi moja mama

- Bardzo mi miło. Jestem siostrą przełożoną Juaną. Witam w moich progach, panie Torres -  zakonnica mówi bardzo piskliwym głosem.

-  Cieszę się, że przyjęliście moją córkę do tej szkoły, mimo, że nie ma najlepszych ocen i jest trochę.....no wie siostra- śmieję się 

Czy ona zawsze musi mnie tak poniżać ???!

- Nie ma za co...ale pani córka moim ma wystarczająco dobre wyniki w nauce, w naszej szkole na pewno sobie poradzi.- pogłaskała mnie po ramieniu.

Suma sumarum ta siostra jest bardzo miłą, sympatyczną i dobrą osobą, widzę to w jej błękitnych tęczówkach.

Siostra przełożona zaprosiła nas do kuchni na herbatę. Opowiadała nam o klasztorze, kiedy powstał, jak jest zbudowany, ile ma pomieszczeń, co siostry robią w wolnych chwilach itp. Następnie oprowadzała nas po klasztorze... robił naprawdę niesamowite wrażenie. Wszystkie pomieszczenia, które widziałam były bardzo zadbane i schludne...widać tu damską rękę.

- A teraz przejdziemy do sali muzycznej- Mówi siostra przełożona

O! To coś dla mnie. Uwielbiam śpiewać. Muzyka mnie uspokaja. Kiedyś nawet miałyśmy z Blancą zespół rockowy. Niestety po 3 latach się rozpadł. Chłopaki wyjechali z Rosario szukać nowych wrażeń, a my same nie chciałyśmy tego dalej ciągnąć, ale i tak mamy dobre wspomnienia z tamtego okresu. Nagraliśmy wspólnie 5 piosenek, jedną z nich mam ustawioną jako dzwonek na telefon. To było coś...a teraz wchodzę do sali śpiewających zakonnic...a raczej piejących albo wyjących. Boże...one nie umieją śpiewać! Uszy mi puchną. Siostry się do mnie uśmiechają, a ja tylko posyłam sztuczny uśmieszek i odwracam głowę. Na ścianie wiszą dwie gitary, a na podłodze stoi wielki czarny fortepian. Mimo, że pokój jest duży, czuję się przytłoczona. Moja matka patrzy na mnie z przekąsem. Nie wiem o co jej chodzi?! Przecież nie zdążyłam jeszcze nic powiedzieć. Siadam na krześle i słucham zakonnic, które śpiewają teraz piosenkę Ave Maryja. Ale nuda...Nagle siostra przełożona podchodzi bliżej.

- Drogie siostry...przedstawiam Wam naszą nową uczennicę Lalitę Torres.

- Witamy w szkole!- krzyczy najniższa z zakonnic.

- Lali, poznaj nasze zakonnice, siostra Carmen, Milagros, Catalina, Ines, Felicia oraz Estela- mówi przełożona ze szczerą empatią.

- Ale jest ładna..- mówi szeptem jedna do drugiej, aby nikt nie słyszał...,- uśmiecham się skrycie i udaję, że nic nie słyszałam.

- Dzień dobry...a raczej niech będzie pochwalony...- zająknęłam się

Wszyscy zaczęli się śmiać, włącznie z moją matką. 

- może chcesz się do nas przyłączyć?

Co?! te nudne piosenki?! Ja?! Tu?? Pffff...chyba w snach, nigdy nie śpiewałam w chórze. To absurd...

- O! To świetny pomysł siostro Juano!- odpowiada jakaś bardzo młoda zakonnica do przełożonej.

Czy ona nie jest za młoda na zakonnice?- myślę sobie. Może dopiero zaczyna? Pewnie jest tu nowicjuszką. Na pewno- stwierdzam w końcu.

- Nie, raczej nie. A po za tym ja nie umiem śpiewać.- kłamię

Tak naprawdę nie chcę robić przykrości siostrom, ale nie mogę się zgodzić...nie chcę...

- Oj coś tam może potrafi....może nada się na chórki.- szepczą i chichoczą do siebie dwie siostry.

- Oooo to bardzo przykro, potrzebne są nam osoby do zespołu. Zgłosiła się jedna z uczennic, lecz to i tak za mało.- mówi jedna z sióstr, chyba Milagros jak dobrze zapamiętałam, ale nie jestem pewna.- Idzie nam coraz lepiej, mamy...- Nagle przerwała...

Nie wiem o co biega. Odwracam się, również i widzę przystojnego, wysokiego mężczyznę. Hmmm ciacho! Nie wiem czemu, ale wydaję mi się dość znajomy. No nie wiem, pewnie tylko mi się tak zdaję. To niemożliwe, bo przecież nigdy tu nie byłam. Nie myśląc więcej zerkam jeszcze raz na tego nieziemsko przystojnego bruneta.

- Szczęść Boże, Ojcze.- wołają do niego chórem wszystkie siostry

Dlaczego mówią na niego Ojcze? Nie rozumiem...

-Szczęść Boże wszystkim- uśmiecha się szeroko nie zauważając mnie.- Siostro Juano, msza święta jest przełożona na 17.00, ponieważ mam teraz wizytę biskupa.

- Dobrze, proszę księdza.

Co?? Zatkało mnie!!! Ten przystojniak to ksiądz? Ja nie mogę...myślałam, że wszyscy księża są brzydcy, grubi i łysi, lecz on...to zupełne przeciwieństwo. Kurde, szkoda że jest księdzem.

- Poznaj naszą nową uczennicę Lali- kontynuuje przełożona

- Miło mi poznać, jestem Ojciec Tobias. Prowadzę ten klasztor, jestem tu proboszczem.

-Mnie także jest bardzo miło, jestem Lali- mówię powoli i dokładnie. Między czasie wpatruję się w jego  zielone oczy. Boże, są takie piękne. Nagle moje myśli przerywa dzwonek telefonu.

- Halo? Dobrze rozumiem, już jadę.-odpowiada matka - Przepraszam, ale muszę już jechać.- zwraca się do sióstr i księdza Tobiasa.- Do widzenia.

Matka się nie pożegnała. Po prostu mnie zostawiła. Wyszła w pośpiechu. Nawet na mnie nie spojrzała. Zawsze taka była i to się chyba nie zmieni. - Żegnaj- mówię do niej w myślach....








Pozdrawiam <3

Autorka







LALITAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz