Rozdział 4

103 5 2
                                    


Biegnę ile sił w nogach. chcę się wydostać z tego miejsca. Dałam radę uciec z małego magazynku, gdzie mnie uwięził to dam radę z tego budynku- powtarzałam sobie, aby dodawać sobie sił w nogach i w głowie. Nie mam wielu opcji do kryjówki...po mojej prawej i lewej stronie są ściany. Mogę tylko biec prosto. I to mnie martwi....Jak to miejsce nie ma wyjścia?- pytam się ze smutkiem. Odwracam się jeszcze raz i nikogo nie widzę...jestem zaskoczona, a zarazem ulżyło mi, ale czy naprawdę taki wysportowany mężczyzna tak szybko by się poddał? Tak szybko odpuścił? Chciałabym odpowiedzieć sobie potwierdzająco, ale.....hmmm w tym wypadku mam złe przeczucia. Boję się, że biegnąc do przodu wpadnę w jego sidła,  ale nie mam wyjścia. Musze. 

Po kilku minutach zatrzymuję się i stoję na przeciwko zardzewiałych drzwi. Szybo ruszam w ich stronę. Zaskoczenie drzwi otwierają się bez problemu.  Po chwili jestem już na dworze. Tego było mi trzeba. Chłodu. Wiatru. Powietrza...                                                                                                                                                         Otwieram wielką bramę i biegnę na drogę. Nie ma ani jednego samochodu, ani jednego żywego ducha. Zauważam wąską szczelinę pomiędzy budynkami i małe drzwiczki za, którymi mogę się schować. Szybko podążam w tą stronę. Muszę odpocząć, bo nie dam rady biec dalej. Opieram się o budynek i głęboko oddycham. Cała się trzęsę, czuję coś innego, czego nigdy nie czułam. To takie dziwne... 

Zamykam oczy...

Rozmyślam...

Staczam się na ziemie...

Przegryzam wargi...

Wyczuwam łzy na policzkach...

To u mnie takie niespotykane, ja przecież nigdy nie płaczę, a teraz łzy leją mi się na rękę jak strumień, jestem taka bezsilna, ale jest mi dobrze samej... Staczam głowę na dół, bo wydaję mi się taka ciężka.

- Wszystko w porządku, słoneczko?- słyszę głos mężczyzny i czuję jego dotyk na moim ramieniu! Boję się!!! To on!!! Znalazł mnie!!!- biję się z myślami.  Gdy otwieram oczy moja twarz momentalnie jaśnieje. Widzę starszego pana z laską w szarej kurtce i berecie. Ulżyło mi... 

- Słyszysz mnie Drogie dziecko? - kontynuuje z troską i głaszcze mnie po głowie

- Taaaaak- wykrztuszam- Wszystko w porządku!

- Wyglądasz na taką przestraszoną. Pomóc ci jakoś- zapytał z uśmiechem.

- Nieee, poradzę sobie. Niech pan już idzie. Chcę zostać sama- powiedziałam zbyt szorstko

Nic nie odpowiedział tylko spełnił moją prośbę, albo raczej rozkaz. Nie wiem czy dobrze zrobiłam pozbywając się jego...może by mi pomógł? Już miałam krzyknąć i prosić o powrót, ale nie miałam siły. Pozwoliłam mu odejść...mojej ostatniej pomocy! Zerwałam się, uchyliłam małe drzwiczki i wychyliłam głowę....Patrzyłam jak starszy pan z laską oddala się ode mnie...po chwili całkowicie zniknął, ale ja nadal gapiłam się....przyglądałam się każdej rzeczy, która jest na zewnątrz. To mnie uspokajało.

Przesiedziałam tam dwie godziny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przesiedziałam tam dwie godziny... dwie okrągłe, długie godziny. Gdy uznałam, że jest już bezpiecznie wyszłam i biegiem ruszyłam w stronę mojego domu. Moje ostatnie siły przeznaczyłam na wyprawę do domu pieszo...kilkanaście kilometrów. Nie miałam nic ze sobą. Żadnych pieniędzy, telefonu, niczego. Nie mogłam pojechać autobusem, ani taksówką... Miałam tylko zegarek na ręku, który dostałam od mamy na moje 16 urodziny. 

Droga przebiegła mi zaskakująco szybko. Może dlatego, że przez całą drogę rozmyślałam o swoim życiu... o tym co ja tak naprawdę z nim robię... ciągłe imprezy, alkohol, czy tak powinno się żyć?!! Dla mnie to właśnie jest życie. Tak jest łatwiej... kocham rozrywki i przyjemności, nie martwię się o nikogo, jestem nieodpowiedzialna. Od śmierci ojca zaczęłam się tak zachowywać. Jego śmierć bardzo na mnie wpłynęła. Miałam z nim wspaniały kontakt w przeciwieństwie do mamy. Z nią nigdy tak naprawdę  normalnie  nie rozmawiałam. Zawsze się kłócimy. Nawet teraz, gdy jestem sama, nie tęsknie za mamą i nie cieszę się, że zaraz się z nią zobaczę. Brakuje mi taty. Tak strasznie brakuje. Nigdy nie rozmawiałam ze sobą tak wewnętrznie, nie rozmyślałam, a teraz? Jestem sama... jest wieczór. Co niby mam robić?!  Idę już 6 godzinę, jestem kilometr od swojego domu. Cieszę się, że nie jest tak strasznie ciemno, są latarnię i światełka. 

Po kilkunastu minutach  rozpoznaję swój dom. Nie wiem dlaczego, ale lękam się do niego wejść. Nie chcę. Ciekawa jestem co powie mama, gdy mnie zobaczy w tym stanie i po tak długiej nieobecności..., ale przypominam sobie, że do domu wracałam wiele razy i to w jeszcze gorszym stanie. Boję się jej powiedzieć o tym mężczyźnie, który mnie więził, o tym co przeżyłam, ile wycierpiałam jak nigdy...boję się jej reakcji...może uzna mnie za desperatkę.  Otwieram drzwi. Cieszę się, że są otwarte. Może mama spodziewała się mojego powrotu dzisiaj? Przechodzę przez długi korytarz. Zauważam mamę w piżamie w salonie...Ogląda telewizję. Usłyszała mnie, bo szybko zerwała się z kanapy i podeszła do mnie. Tak bardzo pragnę teraz, aby ktoś mnie przytulił, to nie podobne do mnie, ale teraz myślę tylko o tym, że chcę, aby mnie objęła. Potrzebuję tego...

- Dobry wieczór, młoda damo!!!- wykrzyknęła ironicznie matka- Jesteś taka okropna!!! Zachowujesz się jak dziwka!!! Wymykasz się na imprezy, chlasz wódkę i pewnie się puszczasz!!!- mówiła matka bez troski, ani zmartwienia. Wymachiwała cały czas ręką w moją stronę wskazując mój strój i obecny stan. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się innego powitania, wiem jaka jest matka, ale dzisiaj jakoś zabolały mnie te słowa. Jeszcze tydzień miałabym ją w dupie, ale dzisiaj......

- Mamo!!! nie mów tak!!! Nie wracałam, bo, bo, bo - nie mogłam znaleźć odpowiednich słów- Bo przydarzyło się coś strasznego.- wreszcie wydusiłam z siebie.

- Tak, a niby co? Nie sprzedali ci dzisiaj alkoholu bez dowodu?- chichotała matka, a mnie serce się zatrzymało. Poczułam pod powiekami wilgoć. Nie wiedziałam co mam robić.

- Przestań!!!- dotknęłam ramienia, gdzie wyczuwałam bliznę.

- A co ty dzisiaj taka wrażliwa???- zapytała zdziwiona-upiła się, nie wracała do domu przez 2 dni, a teraz próbuję mnie wziąć na litość!!!- dobiła mnie i wtedy wiedziałam już, że sama muszę się z tym uporać.

- Dokładnie!!!- kłamię- Jak ty mnie dobrze znasz. - Ta straszna rzecz co mi się przydarzyła to to, że zgubiłam swój telefon- wymyślam na szybko..., ale potem zauważam, że naprawdę go nie mam...Pewnie zgubiłam w czasie ucieczki...

- Ogarnij się!!! Jesteś beznadziejna... - zakończyła matka i poszła dalej oglądać telewizor, właśnie leciał jej ulubiony serial....

Poszłam po schodach do siebie na górę. Od razu położyłam się spać. Nie miałam siły się rozbierać, myć i w ogóle. Teraz marzyłam o ciepłym, wygodnym łóżeczku. Byłam bardzo zmęczona i wyczerpana. Przykryłam się pod samą szyję jedwabną kołdrą i zamknęłam oczy... Przez godzinę wierciłam się i nie mogłam zasnąć, wspomnienia i przeżycia z ostatnich 24 godzin przeszkadzały mi zasnąć. Wciąż podświadomie odczuwałam ból i niepokój....Co jakiś czas spoglądałam w okno.

Na szczęście zmęczenie wygrało z okropnymi wspomnieniami... przynajmniej na razie i w końcu zasnęłam...


LALITAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz