Rozdział 8

99 5 2
                                    

Już następnego dnia był mój pierwszy dzień w nowej szkole. Obudziłam się jak zwykle za późno..., gdy wstałam zegar wskazywał 7:50.- O boże, nie zrobię chyba dobrego wejścia- mówię do siebie biegnąc do łazienki. Postanowiłam sobie, że nie chcę czuć się ofiarą...mam dosyć tych ostatnich wrażeń. Nie dam nikomu się poniżać i wykorzystywać. Będę zachowywała się jak kiedyś, czyli jak nieznośna panienka...w sercu nie chcę taka być, ale tak jest łatwiej poradzić sobie z problemami. Założyłam ohydny, ale uroczy bordowy mundurek i po chwili opuściłam swój pokój. Był on niewielki. Miał jasno żółte ściany, białe firanki, szarą komodę i szafę. Podobał mi się. Gdy weszłam do klasy każdy się na mnie gapił. Niezręcznie się czułam. Na szczęście nauczycielka wiedziała co czuje i próbowała mi pomóc.

- Uwaga, przedstawiam wam nową uczennicę , Lalitę-wykrzyknęła, aby każdy usłyszał.

- Siemka, ślicznotko- uśmiechnął się do mnie jeden i puścił oczko.

- Spadaj- wydusiłam

- Lalita, spokojnie... chciał być miły- powiedziała nauczycielka.

- Pffff, wisi mi to- podeszłam do wolnej ławki i usiadłam, nie patrząc na tego chłopaka.

Lekcja była nawet ciekawa, ponieważ bardzo lubię geografię, ale nie dałam tego po sobie poznać. Siedziałam całą godzinę w ciszy rozglądając się po sali. Była dość duża. Na ścianie rozwieszone były zdjęcia zakonnic, które tu pracują...., a obok wisiała duża fotografia księdza....och te jego oczy sprawiły, że zarumieniłam się. Patrzyłam się na jego zdjęcie prawię pół lekcji. Och...jak on może być księdzem.... zadaje sobie te pytanie non stop. Takie osoby z takim wyglądem nie oddają się Bogu tylko chodzą codziennie na imprezy, dobrze się bawią i zmieniają laski co tydzień. No cóż... Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek kończący lekcję. Już wychodziłam z sali , kiedy zatrzymał mnie pewien głos.

- Ej, nowa.- wołał.- Zaczekaj.

Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka, którego na początku lekcji nie miło potraktowałam.

- Co chcesz? Odczep się.

- Chciałem cię przeprosić... nie chcę, żebyś się na mnie gniewała- powiedział najłagodniej jak potrafił. 

Tak naprawdę, to ja powinnam przeprosić...- myślę sobie

-  Luz, ale uważaj sobie- udawałam niewzruszoną i nieugiętą.

- Spoko. Już będę pamiętał - Uśmiechnął się do mnie i podał mi rękę.

- Jestem Hugo.

- Lali.- wydusiłam z siebie

- Śliczne imię......Mam nadzieję, że będzie ci u nas dobrze...

Dlaczego się tak do mnie przyczepił?

- Muszę już iść. Jestem głodna.- rzuciłam i ruszyłam w stronę kuchni. 

Cieszę się, że kuchnia jest zawsze otwarta dla wszystkich i w każdej chwili  mogę coś zjeść. Sześć dzisiejszych lekcji minęło mi spokojnie i bez żadnych wpadek. Hugo co chwilę się do mnie uśmiechał i patrzył się na mnie, ale ja nie zwracałam zbytnio na niego uwagi. Miał blond włosy i był wysoki.  Gdy szłam do swojego pokoju zauważyłam dwie młode siostry, które patrzyły się w lusterko i cicho śpiewały... poznałam, że ćwiczyły tonację i próbowały wejść na ,,góry'', ale bez skutecznie...moje uszy puchły od ich jęków.

- Ej, dziewczyny co robicie?- spytałam podchodząc do nich.

- Yyyyyy nic, nic- powiedziały zawstydzone.

- Jak chcecie to mogę wam pomóc..... wiem, że jestem tu dopiero drugi dzień i nie znam waszego stylu śpiewania , ale trochę znam się na tym..... wtedy w sali muzycznej trochę kłamałam, ale nie chcę występować w taki obciachowym chórze...- dopowiedziałam, gdy milczały.

-  Rozumiemy tylko hmmm, my nie mamy problemu ze śpiewaniem, tylko...- tłumaczyły się, a ja się tylko śmiałam w duchu...Są takie nieśmiałe, ale uroczę.

- Oczywiście- wszystkie trzy zaczęłyśmy się śmiać.

- No dobra, może trochę, ale nie zasłużyłyśmy sobie na takie okrutne traktowanie ze strony innych zakonnic. Są takie niesprawiedliwe, myślą, że jak są starsze to wszystko im wolno- zrobiły smutna minę. Podeszłam do nich i przytuliłam ich. Wiedziałam co czują, rozumiałam je. Przypominały mi mnie, kiedy matka zawsze mnie oceniała i krytykowała. Coś czuję, że złapie z nimi wspólny język.

-  Rozumiem was, ale nie możecie się smucić tylko musicie poćwiczyć, aby pokazać tym bezczelnym babom co potraficie- rzuciłam bezmyślnie

- Cichoooo, to grzech,  nie można tak nikogo nazywać- powiedziały jednocześnie...No tak, to zakonnice- pomyślałam

- Przepraszam...to teraz bierzmy się za robotę- położyłam rękę na brzuchu jednej z nich.

Uśmiechały się do mnie cały czas, po prostu nie mogłam być nie miła. Pokazałam im kilka sztuczek, które pomogą im wydobyć dźwięk jakiego szukają. Były bardzo posłuszne, robiły to o co je prosiłam. Po  10 minutach już zauważyłam, że one naprawdę dobrze śpiewają. Wystarczyło tylko im pomóc. Ta niższa miała piękną barwę, natomiast druga miała piękną wrażliwość muzyczną. Dowiedziałam się od nich, że mają 23 lata. Są niewiele starsze ode mnie. Zdziwiłam się, że takie młode dziewczyny mogą zostać zakonnicami. Najwyraźniej mogą. Chciałam je spytać czy tęsknią za normalnym życiem, ale nagle coś nam przerwało.

- Gdzie wy jesteście?? Wszędzie was szukam- Zwróciła się do dziewczyn jedna z zakonnic

- Już idziemy, ćwiczyłyśmy trochę to o co nas prosiłaś siostro Felicio. Lalita nam pomogła

- Co?? Ona?? Przecież ma zaledwie 17 lat...Co może wiedzieć o śpiewaniu!- Powiedziała szyderczo.

- Ona pięknie śpiewa...- broniły mnie

- Dobra cisza...Idziemy. Mamy dużo pracy. Przecież wiecie, że za tydzień mamy konkurs. Idziemy- Rozkazała im.

- Dziękuję, że nam pomogłaś i do zobaczenia Lalito- powiedziała niższa

- Nie ma za co. A jak wy się nazywacie?

- Milagros...

- Ines...

- To do zobaczenia...- Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko.

Przypomniałam sobie jak dobrze się czuje, gdy śpiewam....Dawno nie śpiewałam..

Brakuję mi tego! ...

Wstałam i podeszłam do okna. Popatrzyłam na stare, drewniane okna i zaczęłam śpiewać moją ulubiona piosenkę:


Potrzebuję, żebyś mi powiedział, że mnie kochasz, 

Potrzebuję, żebyś przyszedł po mnie,

Ponieważ chcę wiedzieć, czy twoja miłość jest prawdziwa,

Czy patrząc mi w oczy, wyznasz mi to?  

Gdy śpiewam zauważam, że za oknem ktoś jest...Patrzę zza ramienia tak, aby on nie widział  że go zauważyłam. Dostrzegam przystojnego księdza. Patrzy się na mnie magnetycznym spojrzeniem i wzdycha.

O Boże jaki on jest intrygujący...

Przyglądam mu się dokładniej i wydaję mi się, że skądś go znam...tylko nie wiem skąd, mam takie przeczucie, że już go widziałam, co więcej już z nim gadałam...Mam czarną dziurę.

Odwracam się i nasze oczy się spotykają. Zauważam u niego zawstydzoną minę. Patrzymy się na siebie dłuższą chwilę...









Jak rozdział ? Komentujcie...Bardzo ważna jest dla mnie Wasza opinia <3

Autorka

LALITAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz