Reven
Sen, nie przychodził łatwo, szczególnie kiedy przed oczami dalej miałam Jasia opowiadającego mi o Luke'u. O jego własnym bracie. Nie był kiedyś złą osobą, urodził się z podwójnym znakiem, srebrno-czarnym. Nie można go winić, o coś czego nie chciał i nad czym nie miał kontroli. Luke po urodzeniu dostał dwie osobne i różne osobowości. Zmieniał się w każdej, nie zawsze odpowiedniej chwili. Można było to rozpoznać, tylko po zmianie koloru tęczówek. Z drugą osobowością można walczyć, ale Luke przegrał tą walkę już lata temu. Jego dobra storna dawno zniknęła i już nie powróci. Pentagram, który teraz ma na swojej skórze jest czarny, ale nie taki jak mrocznych aniołów, tylko odbijający się aurą, dziwnym nieskazitelnym blaskiem.
Zostawiłam Janka samego, na dworze rozważającego co zrobić dalej. Bałam się słuchać opowieści do końca, ale zostałam, a potem odwróciłam się na pięcie i pognałam przed siebie. Kilka razy potknęłam się na schodach przeskakując co trzy schodki. Ludzie wpadali na mnie i wykrzykiwali, żebym uważała, ale to nic nie dało, byłam zbyt przerażona rzeczywistością.
Bardzo pragnęłam snu, lecz on nie przychodził, za dużo dziś się zdarzyło. Odetchnęłam głośno, słysząc echo odbijające się od ciemnego i cichego pokoju. Zwlokłam swoje ciało z łóżka, głucho uderzając stopami o podłogę. Założyłam czarne Vansy, ze startą już bardzo podeszwą i skierowałam się w stronę szafy. Drzwiczki z trzaskiem uderzyły o białe i brudne ściany pokoju. Schyliłam się sięgając po walizkę, tą samą, którą przywlokłam ze sobą pierwszego dnia, kiedy przyjechałam do tej nory. Miałam w niej resztę ubrań, które nie zmieściły się do starej, zakurzonej szafy, mierzącej nie mniej jak dwa metry.
Szybkim ruchem wysunęłam ją ze spodu szafy i otrzepałam z kurzu powoli otwierając. Desperacko ściągnęłam wszystkie ubrania z wieszaków i z impetem rzuciłam nimi do torby, zostawiając tylko samotnie wiszącą czarną, wiosenną kurtkę. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu portfela z pieniędzmi na czarną godzinę. Z triumfalnym uśmiechem uniosłam go w górę i zaczęłam szukać w stercie starych paragonów pieniędzy na czarną godzinę. Teraz nastąpiła owa pora.
W końcu udało mi się wyjąć zwitek pogniecionych banknotów. Powinno starczyć na bilet do domu. Szybko dopadłam do telefonu, który leżał na szafce nocnej i w pośpiechu wystukałam adres strony, gdzie mogłam spokojnie kupić bilety lotnicze. Najbliższy lot do San Francisco był za półtorej godziny. Wrzuciłam resztę rzeczy do walizki i udałam się do łazienki po moją kosmetyczkę. Sięgnęłam po nią i uśmiechnęłam się widząc wzór w kolorowe sowy. Moja mama naprawdę nigdy nie zrozumiała, że urosłam. Pamiętałam kiedy kupiła mi tą kosmetyczkę, nie miałam wtedy pojęcia o żadnych aniołach. Pierwszy raz w życiu zatęskniłam za tymi czasami, za byciem dzieckiem.
Jeszcze raz uśmiechnęłam się do siebie i zamknęłam walizkę podnosząc ją do pionu. Kopniakiem zamknęłam drzwi szafy i skierowałam się w stronę korytarza. Gdy już tam się znalazłam ciężko odetchnęłam, a moje nogi natychmiast się zatrzymały. Serce jak najbardziej nalegało żebym nie słuchała nóg i poszła w stronę wyjścia, lecz one zaciągnęły mnie w stronę czegoś zupełnie innego.
Jak zahipnotyzowana udałam się w kierunku drzwi od pokoju bruneta. Nie miałam pewności czy wrócił już do akademika, bałam się z każdą sekundą. Dotknęłam klamki i z pewnością, której nigdy w sobie nie miałam, otworzyłam drzwi.
Szok uniemożliwił mi jakikolwiek kolejny ruch. Walizka upadłam głucho o podłogę, a moje ręce powędrowały do ust, ukrywając stłumiony krzyk. Przede mną na łóżku leżał Jaś w samych spodniach od dresu,a na nim okrakiem siedziała Klaudia. Z ciężkimi oddechami spojrzeli na mnie. Klaudia miała triumfalną minę, mówiącą więcej niż jakiekolwiek słowa, a Jaś patrzył na mnie przerażony, po czym przeniósł swój wzrok na walizkę i momentalnie zepchnął ze swojego ciała dziewczynę. Blondynka z impetem upadła na podłogę, a Janek już podchodził do mnie.
-Reven, Boże...przepraszam...ja-chłopak zaczął się jąkać rozpaczliwie próbując dotknąć moich nadgarstków. Wykręciłam się spod jego dotyku.
-Nie dotykaj mnie! Boże...jaka ja jestem głupia- zakryłam twarz dłońmi, nie chciałam żeby widział jak płaczę. To było dla mnie za wiele. Wyszłam zostawiając ich samych. Niech dokończą co zaczęli.
-Dzień dobry. Chciałabym zamówić taksówkę pod internat imienia Williama Szekspira, dziękuję- powiedziałam, sztywnym i nie podobnym do mnie głosem ciągnąc za sobą walizkę. Ten rozdział jest już zamknięty i nie będzie szczęśliwego zakończenia...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani 16 rozdział za nami! Nie miałam ostatnio kompletnie weny. Ale jakoś tak się dzisiaj zebrałam, usiadłam i napisałam. Dzisiaj coś krótszego, bo nie było zbytnio pomysłu. Mam nadzieję, że się wam podobało! Nie wiem czemu, ale pomysł przyszedł mi podczas słuchania piosenki 5 Seconds Of Summer Castaway . Ostatnie zdanie jest odrobinę wzięty z piosenki, ponieważ na samym jej początku jest : "Young love, close the chapter. There's no ever after".
Shadowhunter_LH
CZYTASZ
Through the lies (ZAWIESZONE)
Teen FictionŻycie czasami nas zaskakuje i to jeszcze jak! Przekonuje się o tym Reven, na pozór zwykła dziewczyna mieszkająca w zwykłym internacie. Ale czy napewno taka zwykła? Po poznaniu przystojnego bruneta już nic nie będzie takie samo.