MICK POV.
W nocy przespałem tylko cztery godziny. Kłopoty ze spaniem przyprawiła mi poraz kolejny niejaka Sara Kingsley.
Wczoraj obiecałem Vivienne, że dziś pójdę do szkoły, chociaż na chwilę. Cóż, jej koleżanka z klasy troszeczkę pokomplikowała te sprawy. O godzinie dwunastej z trudem wyszłem z domu. Do kawiarni 'Monte Carlo' wcale nie było blisko - godzinę autem, a co dopiero na nogach.***2 godziny później.***
Z wielkim trudem dotarłem do budynku. Jest 12:47, a rudej wiedźmy dalej nie ma. Zdążyłem zjeść już cztery ciastka i wypić dwie puszki pepsi kupione za pieniądze Vivienne.
VIVIENNE POV.
Wczoraj wróciłam do domu dopiero o godzinie pierwszej W NOCY. Od Mick'a wyszłam koło dziesiątej, droga zajmuje mi zwykle około czterdziestu minut, ale podczas powrotu zaczepił mnie brat Sary. Znałam go, dość dobrze, bo całkowicie różnił się od swojej siostry. Był odważny, lubił być w centrum uwagi i co najlepsze - był przystojny, bardzo przystojny. Zaprosił mnie do siebie, na chwilkę pod pretekstem napicia się herbaty. Gdy dotarliśmy do jego domu na początku nie zauważyłam, że Sary nie było o tej porze. Myślałam, że ruda nigdy nie wychodzi ze swojego domu, no chyba, że do szkoły. Colin faktycznie zrobił nam herbatę, chwilę pogadaliśmy o głupotach takich jak brak papieru toaletowego w łazienkach w szkole, o skrzypiących drzwiach i małych pandach.
Koło godziny 24 do domu przyszła siostra Colina.- Hej Sara. - wymusiłam uśmiech na twarzy.
Sara tylko popatrzyła na mnie tak jakby chciała mnie zabić i bez słowa poszła do swojego pokoju.
- Nie martw się, od powrotu Mick'a ze szpitala zachowuje się trochę...dziwnie. - odparł Colin.
- Zauważyłam. Słuchaj, czy Sara mówiła Ci coś o takim notesie...w sumie to jej chyba pamiętniku?Nie wiedziałam, czy dobrze robię zadając to pytanie akurat Colin'owi. Co jeśli ten notes był ważny i dla niej i dla niego?
- Notes? Pierwsze słyszę. - odstawił filiżankę herbaty na szklany stół.
- Znaczy, nie żeby go miała, czy coś w tym stylu. Tak palnęłam takie pytanie, no bo wiesz...może ma taki notesik w którym zapisuje swoje myśli.
- Sara? Sara od małego dziecka nienawidziła pisać wszelakich pamiętników i dzienników, więc to mało prawdopodobne. - uśmiechnął się.
- Taa. - powiedziałam kiwając głową. -Muszę iść, jest już późno.Colin nawet nie zaproponował mi tego, że mnie odprowadzi. Szkoda, bo było ciemno jak nie powiem gdzie, a tak się składa, że Viv strasznie boi się ciemności, a zwłaszcza w tym czasie.
No nic, do domu dotarłam cała i zdrowa, choć trochę przytłoczona tą całą sytuacją. Przez chwilę wahałam się nad przeczytaniem dalszej części pamiętnika, a spaniem. Jednak gdy tylko poczułam pod sobą łóżko odpowiedź była jasna.***Rano***
Cudem wstałam na czas. Do szkoły miałam na godziny późniejsze, ale budzik ustawiłam na godzinę siódmą. Czemu tak? Dziś miałam w planach oddać notes Sarze, ale nie przeczytałam go w całości, a jeszcze trochę mi zostało. Ubrałam się, pomalowałam, zjadłam śniadanie i zaczęłam czytać.
"Dowiedziałam się czegoś, czego nie mogę przeboleć. Mick najprawdopodobniej zrobił coś, czego będzie żałował do końca życia. Nie wiem, czy będzie umiał się z tym pogodzić. Jego rodzice jeszcze o niczym nie wiedzą. Nie wiedzą, że..."
Że? że co? Po "nie wiedzą, że..." dalsze słowa zostały starannie zamazane czarnym markerem. Dlaczego Sara zamazała tak ważny dla mnie moment? Może to nie ona...już nie wiem. Wiem tylko, że pierwsze co zrobię po przyjściu do szkoły to pójdę do rudej wyjaśnić tą całą sytuację. Przkartkowałam resztę notesu i jedyne co zobaczyłam to czarne kreski porobione markerem. Nie byłam w stanie nic przeczytać. Schowałam rzecz Sary do plecaka i wyszłam z domu.
Dzień był piękny, było z trzydzieści stopni w cieniu, ale wiał dość przyjemny wiatr. Gdy powoli zbliżałam się do szkoły do moich uszu dobiegał coraz głośniejszy i wyraźniejszy dźwięk syren. Moje serce mimowolnie zaczęło bić szybciej, zaczęłam biec. Przed szkołą zebrały się chyba wszystkie klasy uczęszczające do Rosewood, więc nie miałam szans przepchać się do przodu. Widziałam tylko żółte taśmy policyjne.- Co się stało? - zapytałam pierwszej lepszej dziewczyny z trudem łapiąc powietrze.
- Sara jest tam. - powiedziała cały czas patrząc się przez siebie.
- Co? Gdzie?
- Nie żyje.

CZYTASZ
Dear Mick.
Teen Fiction"Kocham to kiedy ludzie próbują zranić moje uczucia, ale idzie im to na marne, bo przecież ja takowych nie posiadam." - Mick Johhny Walter. |opowiadanie nie jest tłumaczeniem, jest mojego autorstwa.|