VIVIENNE POV.
Nie żyje. Sara nie żyje. Dziewczyna, która jako jedyna chciała ze mną pomóc Mick'owi n i e ż y j e. Teraz płaczą. Wszyscy. Dziewczyny, które wyzywały ją od rudych wiewiórek płaczą. Chłopcy, którzy nazywali ją grubą świnią też płaczą. Dlaczego nie pomyśleli o tym wcześniej? Dlaczego nie pomyśleli o tym, że Sara to też człowiek i też ma uczucia?
Wróciłam do domu. Lekcje zostały odwołane ze względu na bezpieczeństwo innych uczniów. Moja mama powiedziała mi, że Sara najprawdopodobniej została zamordowana, a jej ciało zostało przeniesione pod szkołę. Po co?
Nie byłam w stanie wstać z łóżka, chociaż wiedziałam, że dziś muszę iść jeszcze do Walter'a zanieść mu jedzenie i powiedzieć o tej całej sytuacji, ale nie teraz. Z rudą nie rozmawiałam często, zamieniłyśmy dosłownie kilkanaście zdań. Czułam, że Sara od dawna chciała mi coś przekazać, a notes był tego częścią.
Całkowicie straciłam apetyt. Cały czas myślałam o rodzinie Sary, o jej bracie...dopiero wczoraj widziałam go uśmiechniętego. Zastanawiam się nad odwiedzeniem go w najbliższym czasie.
***godzinę później***
Leżałam bez ruchu przez dwie godziny. Z oczu co chwilę spływały mi łzy. Wiedziałam, że za chwilę muszę wstać i się ogarnąć, bo przecież Mick nie może umrzeć przeze mnie z głodu. Powoli zsunęłam się z łóżka, ubrałam wygodniejsze spodnie i bluzę, zeszłam na dół z trudem omijając moją mamę. Jestem przekonana, że nie będzie chciała wypuścić mnie z domu przez następne dwa miesiące. Wzięłam z lodówki kilka pomidorów, jeden bochenek chleba, masło, trochę szynki i jeden sok pomarańczowy.
Z domu wyszłam niezauważalnie - tak myślę.
Gdy przechodziłam obok domu Kingsley'ów zauważyłam Colin'a stojącego w oknie na drugim piętrze jego domu. Nie płakał. Wydawało mi się, że nawet się uśmiechał, ale nie jestem pewna ponieważ i tak nie byłam wystarczająco blisko.**************
Mick jak zwykle siedział na przestarzałej kanapie czytając książkę, którą przyniosłam mu wczoraj. Chłopak nawet nie zauważył (albo udawał) że weszłam do domu. Schowałam jedzenie do szafki i lodówki.
- Przepraszam, że przerywam Ci tą Twoją chwilę relaksacyjną, ale mam dla Ciebie nadzwyczajnie interesujące wiadomości. - wzięłam głęboki wdech i oparłam się o framugę drzwi. - Sara nie żyje. Najprawdopodobniej została zamordowana.
- Tak? Oj, to przykre. Niech spoczywa w pokoju. - Mick nawet nie podniósł na mnie wzroku.
- To przykre? Czy Ty jesteś głupi?
- Nie jestem głupi.
- Tylko tępy. - odpowiedziałam ze złością. Jeszcze nigdy nie spotkałam tak bezuczuciowego człowieka jakim był Walter.
- Spokojnie, dziewczyno. Stało się to się stało, już nic z tym nie zrobisz. Nie sprawisz, że Sara cudem zmartwychwstanie, więc opanuj złość, Vivienne. - odłożył książkę na szafkę stojącą obok kanapy.
- Nie pierdol, że mam opanować złość, bo nie jest mi wszystko jedno. W przeciwieństwie do Ciebie ja potrafię nawiązać kontakt z innymi ludźmi. - powiedziałam z podniesionym głosem. - Tak dla Twojej wiadomości, Sara była jedną z nielicznych osób, dla których nie byłeś obojętny, ale Ty jak zwykle nie potrafisz niczego docenić! Widać po kim to masz. Nie jest Ci wstyd? Nie jest Ci głupio upodabniać się do Twojego ojca?
- Do ojca? - wstał z kanapy mierząc mnie wzrokiem. - Mój ojciec jest przy mnie nikim. To tak, jakbyś porównała baranka do tygrysa, Vivienne. - posłał mi lekko sarkastyczny uśmiech.
- A wiesz jak to jest porównywanie mnie do Ciebie? To jak porównywanie Einstein'a do największego debila na świecie. - odwzajemniłam uśmiech. - A teraz żegnam, siedź sobie sam w tym całym gównie i nawet nie proś mnie o nic więcej. Masz ostatnie dwa tygodnie na znalezienie sobie innego miejsca do zamieszkiwania. Mam dość myślenia o Tobie codziennie. A zresztą, Ciebie też mam dość.Wyszłam. Jeszcze chwila i z Mick'a nie zostałoby dosłownie nic. Nawet nie wyobrażacie sobie, jaka byłam wtedy wkurwiona. Po drodze wstąpiłam do księgarni po czwartą część mojej ulubionej książki. Nie mogłam się powstrzymać i już podczas drogi zaczęłam czytać. Gdy byłam już blisko domu i oderwałam wzrok od książki ujrzałam samochody policyjne stojące w podjeździe. Szybko wbiegłam do domu. Moja mama siedziała w kuchni otoczona czterema policjantami. Gdy tylko mnie ujrzeli kazali mi usiąść razem z rodzicielką.
- Po co tutaj przyszli? - szepnęłam do mamy.
- Dla Twojego dobra radziłbym nie rozmawiać tak cicho w naszej obecności. - powiedział oschło jeden z grubych policjantów. - Przyszliśmy tutaj w sprawie Sary Kingsley. Po dokładnym przesłuchaniu członków jej rodziny dowiedzieliśmy się, że masz bardzo istotną rzecz w tej sprawie.
- W sensie?
- Notes.Colin, wiedziałam. Trzeba było siedzieć cicho i nic nie wspominać o tym głupim, czarnym notesie. Muszę coś wymyślić, nie mogę im go dać. Na pewno chcieliby przesłuchać Mick'a, co wiąże się z tym, że chłopak musiałby spotkać się z rodzicami. Swoją drogą dziwne, że jeszcze się o niego nie pytają.
- Nie wiem o co chodzi. - odpowiedziałam stanowczo.
- Oczywiście, że wiesz. Sara dała Ci go w szkole kilka dni temu. Nie udawaj i nie pogarszaj swojej sytuacji.
- A, rzeczywiście! O ten notes Wam chodzi...nie mam go.
- W takim razie co się z nim stało? Wyparował? Pojechał na wakacje? Zjadłaś go? - powiedział policjant wyjadający naszą zawartość lodówki.
- Zjadłam? Jedyną osobą, która mogłaby takie coś zeżreć jest tylko i wyłącznie pan. Mama pana nie wychowała i nie wie pan, że nie je się u kogoś bez pytania?
- Vivienne...- uspokajała mnie mama.
- Notes oddałam jej bratu. Było to przedwczoraj, więc nie wiem co się z nim dzieje. A teraz przepraszam, jestem umówiona z koleżanką. - gwałtownie wstałam od stołu. - Zostaję u niej na noc. - krzyknęłam do mamy zatrzaskując za sobą drzwi od domu.Nie, nie byłam umówiona z żadną z moich koleżanek. Jedynym miejscem w którym mogłam spędzić noc daleko od domu to działka, na której od kilku przesiaduje Mick. Na pewno prędzej zniosę jego obecność niż wieczne pytania mojej matki, niekończące się telefony od mojego nieszczęsnego ojca, którego nie widziałam od dobrych czterech lat, chociaż mieszka w tym samym mieście ze swoją nową rodziną. Chciało mi się płakać, ale nie ze smutku - ze złości. Gdyby Sara nie dała mi tego notesu to nie wmieszałabym się w tę sprawę z Mick'iem i nie miałabym na głowie tysiąca przesłuchań. Wiedziałam, że Walter nie był facetem dla mnie, jednak nadal w to brnęłam.
***************
- Wiedziałem, że wrócisz...ale że aż tak szybko? - odparł Mick na mój widok. - Coś się stało?
- Wow, czy ja dobrze słyszę? TY pytasz się MNIE co się stało? Widzę, że moja przemowa końcowa trochę Ci przemówiła do rozumu. - rzuciłam kurtkę na krzesło. - Po powrocie do domu miałam przemiłą pogawędkę z równie przemiłymi policjantami.
- Ty? A co, zabiłaś Sarę? Wiedziałem, że jesteś zbyt agresywną dziewczyną.
- Przestań. Chcieli, żebym oddała im...notes.
- Notes? A więc prowadzisz zeszycik, w którym planujesz morderstwa?
- Jesteś najgłupszym i najmniej poważnym człowiekiem jakiego poznałam. - mimowolnie się uśmiechnęłam. - Notes który dała mi Sara po twoim powrocie ze szpitala, ale nawet nie oczekuj, że powiem Ci co w nim było.
- Mam to gdzieś. Skąd wiedzieli, że go masz?
- Jestem w stu procentach pewna, że przez Colin'a. Wczoraj przypadkowo mu o nim wspomniałam. - przewróciłam oczami. - To nie ważne. Ważne jest jednak to, że dzisiejszą noc musisz spędzić na podłodze. Nie mam zamiaru spać z Tobą w jednym łóżku.
- Nie masz zamiaru? Jeszcze się będziesz o to prosić. - na jego głupkowatej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

CZYTASZ
Dear Mick.
Fiksi Remaja"Kocham to kiedy ludzie próbują zranić moje uczucia, ale idzie im to na marne, bo przecież ja takowych nie posiadam." - Mick Johhny Walter. |opowiadanie nie jest tłumaczeniem, jest mojego autorstwa.|