Rozdział 14.

250 17 3
                                    

VIVIENNE POV.

Gdy policjant powiedział, że Mick jest zabójcą osoby, której martwe ciało znalazłam kilka dni temu to zaczęłam się śmiać. Po prostu. Przecież to śmieszne, że policjant może kłamać. Mick tego nie zrobił, on by nie mógł małej muchy skrzywdzić, a co dopiero kilkunasto kilogramową dziewczynę. Najzwyczajniej w świecie n i e.

- Możecie przestać? To jakiś marny żart? - powiedziałam bacznie przyglądając się temu całemu zamieszaniu. - Co to ma być? Od jakiegoś czasu moje życie zamieniło się w koszmar, a ja gram w nim główną rolę.

Wszyscy policjanci, jak i zakuty w kajdanki Mick patrzyli na mnie, jakbym już do końca oszalała. Po tej wymownej ciszy i smutnej, pełnej żalu twarzy Mick'a zaczęło do mnie docierać, że to co się dzieje wcale nie jest żartem, ale naprawdę się zdarzyło.

Z szeroko otwartymi oczami wycofałam się do tyłu do tego stopnia, żeby moje plecy oparły się o zimną ścianę. Powoli zaczęłam osuwać się na dół zakrywając przy tym usta, by nie wydobyć z siebie żadnego niechcianego dźwięku. Moje oczy przepełniły się gorzkimi łzami, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wśród całego zamazanego obrazu przede mną, zdążyłam zobaczyć, jak ludzie nerwowo opuszczają sklep, a Mick próbuje przekonać faceta, żeby pozwolił mu do mnie podejść. Nie chcę. Nie chcę go widzieć.

Byłam bezwładna. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa, ręce zaczęły drżeć. Policjant, który poinformował mnie o całym zajściu mówił do mnie, bym w końcu się podniosła. Jak? Nie dam rady ruszyć małym palcem, a co dopiero unieść całe swoje ciało. Po kilkunastu minutach podniósł mnie i trzymając za barki, zaprowadził do wozu policyjnego.

- Vivienne? - powiedział wsiadając do samochodu. - Gdzie mieszkasz? Zawieziemy Cię do domu. Odpoczniesz i jutro zabierzemy Cię na komisarjat, byś powiedziała nam trochę o Mick'u. Słyszysz?

- Słyszę. Co..co z nim będzie? - ledwo podniosłam głowę, a mężczyzna siedzący obok kierowcy wozu zaczął się śmiać. Dupek.

- Dożywocie? A może kara śmierci? Chociaż nie, to nie średniowiecze. - powiedział, omal nie dusząc się ze śmiechu.

Śmieszne. Najwidoczniej każdy policjant ma specyficzne poczucie humoru. Przez całą drogę do domu wpatrywałam się w swoje kolana. Dlaczego ja? Sara, dlaczego ona? Gdy pomyślę, że to ja mogłam być na miejscu Kingsley...nie. Nie mogłam być. On by mi tego nie zrobił.

*20 minut później.*

Siedzę już w swoim pokoju i staram się zagłuszyć te dźwięki z rozmów mojej mamy z dwoma policjantami. Niech nam dadzą wszyscy spokój. Chociaż na chwilę, na kilka dni. Nie jestem w stanie się teraz nikomu pokazać, jutro też nie, w najbliższej przyszłości również.

Dear Mick.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz